Wilno

Wczo­raj wró­ci­łem już z całej mojej waka­cyj­nej wypra­wy, któ­ra obej­mo­wa­ła Bia­ły­stok, Wil­no i War­sza­wa. Głów­nym jej punk­tem był rzecz jasna pobyt na Litwie. Przez pra­wie 5 dni tam miesz­ka­łem, tj. w Wil­nie, ale poje­cha­łem tak­że do Trok. Mia­łem o tym napi­sać już wcze­śniej, ale byłem tak zaję­ty, że nie star­czy­ło mi czasu.

Szcze­gól­nie utkwił mi w pamię­ci kościół pw. świę­tych Pio­tra i Paw­ła na Anto­ko­lu: zupeł­na baro­ko­wa per­ła. Więk­szość zabyt­ków archi­tek­tu­ry sakral­nej w Wil­nie zosta­ła pobu­do­wa­na w sty­lu baro­ko­wym, ale zwy­kle ten barok nie jest tak kunsz­tow­ny i ele­ganc­ki jak wła­śnie w tej świątyni.

W Wil­nie punk­tem obo­wiąz­ko­wym każ­de­go zwie­dza­nia jest sta­rów­ka, któ­rej zauł­ka­mi moż­na wędro­wać w nie­skoń­czo­ność. Nie ma on ukła­du zna­ne­go z miast śre­dnio­wiecz­nych, tj. rynek + ulicz­ki. Zamiast tego jest trój­kąt­ny plac Ratu­szo­wy, dooko­ła któ­re­go roz­po­ście­ra się plą­ta­ni­na wąskich uli­czek, poprze­ty­ka­nych nie­kie­dy mały­mi pla­cy­ka­mi, skwe­ra­mi, pozo­sta­ło­ścia­mi po murach mia­sta. Sta­re Mia­sto roz­cią­ga się od Ostrej Bra­my aż do pla­cu Katedralnego.

Za pla­cem Kate­dral­nym znaj­du­je się kom­pleks zam­ko­wy, czy­li Gór­ny Zamek i Dol­ny Zamek. Gór­ny Zamek two­rzą pozo­sta­ło­ści for­te­cy i Basz­ta Gie­dy­mi­na. Na dole znaj­du­je się ciąg pała­ców, w któ­rych dzi­siaj m. in. jest Muzeum Naro­do­we. U pod­nó­ża wzgó­rza roz­cią­ga się Park Ber­nar­dyń­ski i pły­nie rze­ka Wilenka.

Wart odwie­dze­nia jest tak­że Uni­wer­sy­tet Wileń­ski: jest to kom­pleks budyn­ków na Sta­rym Mie­ście połą­czo­nych ze sobą podwó­rza­mi i dzie­dziń­ca­mi. Na nich znaj­du­je się wie­le atrak­cji, w tym baro­ko­wy kościół św. Jana. War­to też zaj­rzeć do uni­wer­sy­tec­kich budynków.

Wszyst­kie zdjęcia »

W Wilnie

Już dru­gi dzień dzi­siaj jestem w Wil­nie, ale do tej pory mia­łem tyle zajęć, że nia mia­łem cza­su, by cokol­wiek napi­sać. Do tej pory widzia­łem całą sta­rów­kę, kate­drę, Uni­wer­sy­tet, dziel­ni­cę żydow­ską… dłu­go moż­na­by wymieniać.

Plac katedralny w Wilnie
Plac kate­dral­ny w Wilnie
Kościół św. Janów - w kompleksie uniwersyteckim
Kościół św. Janów – w kom­plek­sie uniwersyteckim
Katedra wileńska
Kate­dra wileńska
Ostra brama
Ostra bra­ma

Wię­cej napi­szę póź­niej. Jutro pew­nie poja­dę do Trok.

W drogę

Czy­ta­łem kie­dyś wywiad z pew­nym nie­miec­kim podróż­ni­kiem i pisa­rzem, któ­ry zasły­nął z tego, że poszedł na nogach z Ber­li­na do Moskwy i zaję­ło mu to jedy­nie trzy mie­sią­ce. Stwier­dził on, że podróż (samot­na rzecz jasna) w sen­sie psy­cho­lo­gicz­nym zaczy­na się po dwóch tygo­dniach wędrów­ki. Ja więc takiej podró­ży chy­ba nie zaznam, bo mój wyjazd obli­czo­ny jest na tydzień.

Waliz­ka leży już spa­ko­wa­na; za pół­to­rej godzi­ny wyru­szam na dwo­rzec. Pierw­szy przy­sta­nek: Białystok.

Pozdra­wiam!

Niedługo w drogę

Dla nie­któ­rych powo­li dobie­ga koń­ca ostat­ni tydzień waka­cji 🙂 Jed­nak­że ja do tej gru­py nie nale­żę, bo przede mną jesz­cze ponad miesiąc.

Praw­dzi­we waka­cje zaczną się dla mnie w nie­dzie­lę, bo oto wte­dy wyru­szam na kil­ku­dnio­wą wyciecz­kę, w pla­nie któ­rej mam odwie­dzić Bia­ły­stok i Warszawę.

Dolina Swędrni
Doli­na Swędrni

Budapeszt

Przy­szedł czas, bym wresz­cie opo­wie­dział o podró­ży roku. Wczo­raj wró­ci­łem z kil­ku­dnio­we­go wyjaz­du do Buda­pesz­tu. Po dro­dze zaha­czy­łem też o Kra­ków. Myśla­łem, że będę o swo­ich woja­żach infor­mo­wać na bie­żą­co, ale atrak­cji było tyle, że nie mia­łem czasu.

Wyje­cha­li­śmy 14 wrze­śnia, w pią­tek; jadąc pocią­giem z prze­siad­ką w Łodzi doje­cha­li­śmy do Kra­ko­wa. Następ­ne­go dnia o 15.00 mie­li­śmy auto­bus do Buda­pesz­tu, któ­ry na miej­scu był ok. 21.30.

Kra­ków

W Kra­ko­wie nigdy wcze­śniej wła­ści­wie nie byłem. Piszę „wła­ści­wie”, bo prze­jaz­dem Kra­ków mija­łem; byłem tam chy­ba też kie­dyś ze 3 godzi­ny cze­ka­jąc na inny pociąg. Teraz jed­nak mia­łem dopie­ro oka­zję, by sto­li­cę Mało­pol­ski zwie­dzić w mia­rę gruntownie.

Miesz­ka­li­śmy w hoste­lu w cen­trum mia­sta, więc nie było pro­ble­mu z doj­ściem na Rynek czy Wawel. Byli­śmy rzecz jasna we wszyst­kich obo­wiąz­ko­wych punk­tach: Rynek, Sukien­ni­ce (zwie­dza­nie pod­zie­mi + muzeum sztu­ki pol­skiej), Kazi­mierz, Wawel. W nie­dłu­gim cza­sie daje się napraw­dę wie­le zobaczyć.

Szcze­gól­nie pole­cam muzeum sztu­ki w Sukien­ni­cach. Urzą­dzo­ne jest na wyso­kim pozio­mie; nie jest prze­ła­do­wa­ne – są tam tyl­ko 4 sale, a pre­zen­to­wa­ne dzie­ła są sta­ran­nie wybra­ne. Jest to szcze­gól­nie cie­ka­we dla osób, któ­re szyb­ko się męczą sztuką 🙂

Wszyst­kie zdję­cia z Kra­ko­wa.

Na koniec dodam, że Kra­ków to napraw­dę mia­sto na świa­to­wym pozio­mie (peł­ne tury­stów) i nicze­go nie musi­my się w nim wstydzić.

Buda­peszt

Gdy rok temu wró­ci­łem z Pra­gi zado­wo­lo­ny, powie­dzia­łem „a za rok poja­dę do Buda­pesz­tu”. W tym mie­sią­cu się to spełniło.

Wyje­cha­li­śmy z Kra­ko­wa auto­bu­sem; na miej­scu byli­śmy póź­nym wie­czo­rem. Do Pol­ski wró­ci­li­śmy noc­nym pocią­giem w śro­dę, czte­ry dni póź­niej. Miesz­ka­li­śmy w hoste­lu znaj­du­ją­cym się w wyjąt­ko­wo obskur­nej (oko­li­ca bar­dzo kli­ma­tycz­na) kamienicy.

Buda­peszt jest jed­nym mia­stem dopie­ro od lat 70. XIX wie­ku. Wcze­śniej, były to 3 mniej­sze ośrod­ki: Buda, Peszt i Obu­da. Buda znaj­du­je się na wzgó­rzach, przez wie­ki była sie­dzi­bą węgier­skich wład­ców. Peszt jest pła­ski jak stół i raczej dzie­więt­na­sto­wiecz­ny; pełen ele­ganc­kich alei i dostoj­nych budow­li. Roz­kwit mia­sta przy­padł na prze­łom XIXXX wie­ku, gdy o obcho­dzo­ny 1000-lecie ist­nie­nia pań­stwa węgier­skie­go (choć wte­dy była to prze­cież monar­chia austro-węgier­ska). Wte­dy powsta­ły naj­waż­niej­sze zabyt­ki, jak sie­dzi­ba par­la­men­tu, bazy­li­ka św. Ste­fa­na, plac Boha­te­rów, czy w koń­cu pierw­sza, zabyt­ko­wa linia metra.

Buda jest zupeł­nie inna: peł­na małych pla­cy­ków, wąskich uli­czek i domów, ale XV-wiecznych.

Szcze­gól­nie god­ne zapa­mię­ta­nia są:

  • sie­dzi­ba Par­la­men­tu, choć trze­ba odstać swo­je w kolejce;
  • bazy­li­ka św. Ste­fa­na, budy­nek mon­stru­al­ny, widocz­ny z każ­de­go wyż­sze­go miej­sca w mieście,
  • ale­ja Andras­sy, któ­ra jest atrak­cją samą w sobie, z Okto­go­nem (plac), pla­cem Boha­te­rów, Domem Ter­ro­ru, Żół­tą linią metra;
  • basz­ta rybac­ka;
  • zaka­mar­ki Budy;
  • kąpie­li­ska z Sze­che­nyi na czele.

 

Wszyst­kie zdję­cia z Buda­pesz­tu.

Bydgoszcz

IMG311.jpg
Byd­go­ska „Wene­cja”

Dwa dni temu byłem w Byd­gosz­czy – mie­ście, o któ­re jest sto­li­cą woje­wódz­twa kujaw­sko-pomor­skie­go, nie­zbyt lubi się z Toru­niem i o któ­rym moż­na w prze­wod­ni­kach prze­czy­tać, że jest „roz­wi­ja­ją­cą się metro­po­lią”. Jecha­łem tam z obra­zem „byd­go­skiej Wene­cji” i bul­wa­rów nad Brdą w gło­wie. Gdy z nie­go wyjeż­dża­łem, budził jed­nak we mnie mie­sza­ne uczucia.

Metro­po­lia to to raczej nie jest – 400 tys. miesz­kań­ców. Choć mia­sto sili się na nowo­cze­sność, to nie­ste­ty jest raczej dosyć pro­win­cjo­nal­ne. Nie ma tam tylu ludzi i tyle ruchu co we Wro­cła­wiu czy w Pozna­niu. Ale to nie zna­czy, że nie jest piękne.

Gdy wysia­dłem z pocią­gu, obraz był dosyć prze­ra­ża­ją­cy, ale prze­ra­ża­ją­cy obraz przy dwor­cu kole­jo­wym, to raczej nor­ma pol­skich miast. Ani w Kali­szu, ani w Pozna­niu nie jest lepiej. W kie­run­ku cen­trum sze­dłem uli­cą Dwor­co­wą, któ­ra na począt­ku zbyt ład­na nie była. Z każ­dym kro­kiem robi­ło się coraz cie­ka­wiej. Cen­trum, to wła­ści­wie skrzy­żo­wa­nie ulic Dwor­co­wej i Gdań­skiej – tam zaczę­ło mi się podo­bać. Dalej, było tyl­ko lepiej.

Nie­opo­dal jest Plac Wol­no­ści (jak w Pozna­niu); idąc w kie­run­ku połu­dnio­wym, zbli­ża­my się do Brdy. Uli­cą Mosto­wa docho­dzi się do Sta­re­go Ryn­ku. Na jego środ­ku stoi dosyć paskud­ny pomnik, ale sama sta­rów­ka jest bar­dzo ład­na. Naj­więk­szą jed­nak atrak­cją – i słusz­nie – jest Wyspa Młyń­ska, czy­li praw­dzi­wa „Wene­cja”. War­to było się tam wybrać.

Plac Wolności
Plac Wol­no­ści
IMG324.jpg
Nad Brdą

Wię­cej zdjęć »

Odliczanie do jesieni

Dzi­siaj, po godzi­nie 11 ofi­cjal­nie roz­pocz­nie się jesień. Tak więc ja, korzy­sta­jąc z ostat­ków lata (pół godzi­ny) jesz­cze coś napi­szę. Trud­no doko­ny­wać jakie­kol­wiek pod­su­mo­wa­nia lata, bo po co – było ono bar­dziej niż zwy­czaj­ne. Ale lato, to jed­nak lato – czy­li przede wszyst­kim wolne.

Lato, to dla mnie zawsze czas czy­ta­nia ksią­żek i jeż­dże­nia na rowe­rze – w tym roku pod tym wzglę­dem było gorzej, bo nie odby­łem wie­lu dale­kich rowe­ro­wych wypraw, a wła­ści­wie to chy­ba ani jed­nej; może uda mi się to jesz­cze jesie­nią nad­ro­bić. Ale, gdy jeż­dżę na rowe­rze, to robię też zdję­cia. Czę­sto cał­kiem udane.

W dro­dze do Żydo­wa na rowerze

§

Z inter­ne­tu:

Poza tym świet­nie się skła­da, bo jesień, to moja ulu­bio­na pora roku.

A to jest dwu­set­ny wpis na blogu.

Wspomnienie z Pragi

W zeszłym tygo­dniu odby­łem świet­ną podróż do Pra­gi. Teraz mogę tro­chę powspo­mi­nać, ale w sumie, to nie wiem, czy jest co, bo: 1) Pra­ga zasłu­gu­je na to, by każ­dy zoba­czył ją oso­bi­ście 2) zwie­dza­łem „żela­zne punk­ty” jak Sta­re Mia­sto, Ale­ja Pary­ska czy w koń­cu Zamek.
Poza tym na uwa­gę zasłu­gu­je rów­nież Vyšeh­rad. Ale naj­waż­niej­sza myślę, że jest sama atmos­fe­ra mia­sta. Psu­ją ją jedy­nia tabu­ny tury­stów – ale wystar­czy zejść z utar­te­go trak­tu (np. uli­cy Kar­lo­vej) w pierw­szą lep­szą prze­czni­cę, gdzie już jest pusto. Podob­nie, po godzi­nie 20.30 na Zam­ku jest już pusto. Wte­dy moż­na sobie spo­koj­nie jechać tram­wa­jem na Hrad­cza­ny i kon­tem­plo­wać ogrom kate­dry św. Vita.

Nieziemski widok - katedra św. Vita nocą
Nie­ziem­ski widok – kate­dra św. Vita nocą

Swo­ją dro­gą, komu­ni­ka­cja miej­ska dzia­ła w Pra­dze świet­nie (choć nie twier­dzę, że w Pozna­niu czy War­sza­wie jest gor­sza). Zapra­szam do oglą­da­nia zdjęć.

 

Znowu hot dog

Zno­wu sie­dzę sobie w tej kawiar­ni, z któ­rej nada­wa­łem 🙂 wczo­raj. Tym razem jed­nak raczę się kawą lat­te z syro­pem. Nie napi­szę zbyt wie­le, bo zaraz zno­wu wyru­szam „w miasto”.

Wczo­raj mia­łem oka­zję zoba­czyć zupeł­nie kosmicz­ny widok – czy­li kate­drę św. Vita po zmierz­chu. W sumie to za dnia nie ma w ogó­le po co cho­dzić na Hrad­cza­ny – przede wszyst­kim ze wzglę­du na dzi­kie tłu­my. Po zmierz­chu, jest tam znacz­nie przy­jem­niej, a widok odbie­ra mowę.

Dzi­siaj po paru minu­tach błą­dza­nia uda­ło mi się dotrzeć na Vyseh­rad, gdzie jest świet­na baro­ko­wo-gotyc­ko-współ­cze­sna bazy­li­ka oraz cmen­tarz na któ­rym leżą same sła­wy – m. in. Dvo­rak i Mucha.

Dzi­siaj zno­wu jadłem hot doga, ale tym razem z pla­cu Vacława.

Hot dog na Malej Stranie

Nie wiem, czy o tym wspo­mi­na­łem, ale jestem w Pra­dze – taka krót­ka wyciecz­ka do sto­li­cy Czech. Przy­je­cha­łem wczo­raj pocią­giem EC Pra­ha i po zamel­do­wa­niu się w schro­ni­sku mło­dzie­żo­wym, od razu roz­po­czą­łem pozna­wa­nie „Zło­tej Pra­gi”. Jest fak­tycz­nie wspa­nia­ła – za dnia po zmierz­chu. Dotąd zwie­dzi­łem dosyć grun­tow­nie Hrad­cza­ny z kate­drą św. Vita oraz Sta­re Mia­sto. Nie­dłu­go umiesz­czę jakieś zdję­cia. A na Malej Stra­nie fak­tycz­nie jadłem hot doga 🙂

Jeszcze nie koniec wakacji

Jest kil­ka spraw, któ­re teraz poruszę:

(1) Nastał już wrze­sień, ale dla mnie wie­le to nie zmie­nia, bo wciąż mam waka­cje. Ale już nie­dłu­go – bowiem już 26 wrze­śnia roz­po­czy­na­ją się nowe zaję­cia (miej­my nadzie­ję) – dru­gi rok.

(2) Zanim to jed­nak nastą­pi, muszę zali­czyć jesz­cze jeden egza­min. Nie jestem wca­le zado­wo­lo­ny, bo jeż­dże­nie do Pozna­nia w tę i z powro­tem to okrop­na stra­ta cza­su, a do tego stres. Myślę, że teraz pój­dzie mi już dobrze i wresz­cie (!) będę mógł napraw­dę ode­tchnąć. Do tego docho­dzi jesz­cze kwe­stia bie­ga­nia z indek­sem, ale na szczę­ście i to jest już chy­ba rozwiązane.

(3) Z wyjaz­du, jaki myśla­łem, że doj­dzie do skut­ków w tym roku nie­ste­ty nic nie wyszło. Żeby sobie to jakoś wyna­gro­dzić, posta­no­wi­łem, że poja­dę na 2 dni do Pra­gi. Ale będzie świet­nie – cho­dzić śla­da­mi Szwej­ka. Mam już bile­ty na pociąg z War­sza­wy i zare­zer­wo­wa­ne miej­sce w schro­ni­sku. Podob­no jesień to naj­lep­sza pora na zwie­dza­nie sto­li­cy Czech. Pomo­gą mi w tym prze­wod­nik i stro­na inter­ne­to­wa Mariu­sza Szczygła.