W drodze na Pomorze

Po dwóch latach wybra­łem się nad morze i zno­wu do Gdy­ni, bo bar­dzo ją polubiłem. 

Dro­ga nad morze tym razem wio­dła mnie przez Gnie­zno, Świe­cie, Chełm­no, Kwi­dzyn, Pel­plin. Posta­no­wi­łem uzu­peł­nić wyciecz­kę o te obiek­ty, któ­rych nie uda­ło mi się zoba­czyć za dwa lata temu.

Gniezno

Poprzed­ni raz w Gnieź­nie byłem 9 lat temu, jesz­cze byłem wte­dy na stu­diach. Po pro­stu pew­ne­go zimo­we­go dnia zro­bi­łem sobie krót­ką wyciecz­kę z Pozna­nia do Gnie­zna i pamię­tam z niej głów­nie to, że wiał lodo­wa­ty, prze­ni­kli­wy wiatr. 

Jesz­cze daw­niej gdzieś ok. czwar­tej kla­sy pod­sta­wów­ki byłem w Gnieź­nie z wuj­kiem. Widzia­łem wte­dy drzwi gnieź­nień­skie i pamię­tam, że byłem zdzi­wio­ny, że są tak sto­sun­ko­wo nieduże. 

Teraz rzecz jasna zno­wu odwie­dzi­łem kate­drę. Na jej temat moż­na zna­leźć świet­ny film doku­men­tal­ny na YouTu­be. Film jest war­ty obej­rze­nia, bo kate­dra robi jesz­cze więk­sze wra­że­nie, gdy się wie, na co się patrzy. Wte­dy na przy­kład widać, że cały budy­nek jest lek­ko skrzy­wio­ny. War­te odwie­dze­nia jest też muzeum die­ce­zjal­ne, w szcze­gól­no­ści że są w nim nie tyl­ko zabyt­ki zwią­za­ne z kościołem. 

A poza tym, no cóż… samo Gnie­zno to nie­wąt­pli­wie dziu­ra, podob­na pod wie­lom wzglę­da­mi do Kali­sza. Tyle tyl­ko, że jest to dziu­ra z obwod­ni­cą i dro­gą ekspresową.

Świecie i Chełmno 

Świe­cie mnie moc­no roz­cza­ro­wa­ło, bo wła­ści­wie nie ma tam nicze­go cie­ka­we­go. Może o innej porze roku było­by lepiej. Zamek Krzy­żac­ki w Świe­ciu też nie jest nad­zwy­czaj­ny. Jest malow­ni­czo poło­żo­ny, nad Wdą (któ­ra gdzieś w tych oko­li­cach wpa­da do Wisły), któ­ra na doda­tek pięk­nie się roz­la­ła po ota­cza­ją­cych ją łąkach, ale poza tym samo oto­cze­nie zam­ku nie jest zachę­ca­ją­ce – wokół są śmie­ci i wszyst­ko wyglą­da na roz­grze­ba­ny plac budowy.

Chełm­no to zupeł­nie co inne­go. To mia­sto z bar­dzo sta­rą, wie­lo­wie­ko­wą histo­rią. I dzi­siaj jest dużo bar­dziej zachę­ca­ją­ce. Przede wszyst­kim ma cie­ka­wą sta­rów­kę, któ­ra to sta­rów­ka jest tro­chę przy­ku­rzo­na (co ma swój urok), ale jest żywa – nie jest to taki skan­sen, jak np. w Lubli­nie. Są tam cie­ka­we śre­dnio­wiecz­ne zabyt­ki, kościo­ły, czy tez róż­ne inne budyn­ki. No i przede wszyst­kim ma dosko­na­le zacho­wa­ne śre­dnio­wiecz­ne mury miej­skie wraz z nie­któ­ry­mi wier­sza­mi – podob­nie, jak w Byczy­nie.

Rynek w Chełmnie

Grudziądz

Następ­ne­go dnia jecha­łem już pro­sto do Gdy­ni, ale z przy­stan­ka­mi. Pierw­szy przy­sta­nek był w Gru­dzią­dzu, w któ­rym poprzed­nim razem mia­łem nawet noc­leg.

Cho­ciaż Gru­dziądz jest mia­stem mniej­szym od Kali­sza, to nie­ste­ty nasze mia­sta dzie­li prze­paść – widać to przede wszyst­kim po infra­struk­tu­rze. Gru­dziądz ma tram­wa­je, jest pod­łą­czo­ny do auto­stra­dy, ma obwod­ni­cę, o wie­le lep­sze dro­gi, ma atrak­cyj­ną i cie­ka­wą sta­rów­kę. Oczy­wi­ście widzia­łem też minu­sy, np. dzi­kie par­kin­gi i śmie­ci. Ale cało­ścio­wo robi pozy­tyw­ne wrażenie.

Ponow­nie uda­łem się na krót­ki spa­cer po gru­dziądz­kiej sta­rów­ce; nad roz­le­wi­ska­mi Wisły góru­ją maje­sta­tycz­ne śre­dnio­wiecz­ne spi­chle­rze. Sta­rów­ka poło­żo­na jest na wyso­kiej skar­pie nad doli­ną Wisły. To bar­dzo malow­ni­czy widok; obec­nie poziom Wisły znacz­nie się pod­niósł. Sta­rów­ka za dnia pre­zen­tu­je się nie­źle, cho­ciaż widzia­łem nie­do­stat­ki, któ­re poprzed­nio spo­wi­jał mrok – pew­ne nie­do­rób­ki, śmie­ci itp. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że i tak jest tam co oglądać.

Spi­chle­rze, obec­nie nie­któ­re zaadap­to­wa­ne na inne cele

Kwidzyn

Po krót­kiej wizy­cie w Gru­dzią­dzu, ruszy­łem nad­ro­bić zale­gło­ści z Kwi­dzy­na. Ruszy­łem więc z Gru­dzią­dza na pół­noc. W Kwi­dzy­nie byłem już poprzed­nim razem, ale wów­czas zoba­czy­łem Zamek Krzy­żac­ki, ale nie widzia­łem złą­czo­nej z nim kon­ka­te­dry.

Dro­ga przez pomo­rze jest w ogó­le bar­dzo malow­ni­cza. Kra­jo­bra­zy są zupeł­nie inne, niż w Wiel­ko­pol­sce. Dro­ga wie­dzie przez teren pagór­ko­wa­ty. W odda­li na hory­zon­cie maja­czą pola, łąki, lasy. Teren jest dużo bar­dziej zróż­ni­co­wa­ny i cie­ka­wy. Nie ma poroz­cią­ga­nych, cią­gną­cych się kilo­me­tra­mi wioch (a przy­naj­mniej jest ich mniej). Dla­te­go jedzie się spo­koj­nie, ale do przo­du, z rów­ną prędkością.

Do Zam­ku Krzy­żac­kie­go tym razem nie wcho­dzi­łem. Ale uda­ło mi się wejść do kościo­ła, któ­ry jest bar­dzo cie­ka­wą gotyc­ką kate­drą. Jest może tro­chę przy­ku­rzo­ny, ale doda­je mu to uro­ku. Wewnątrz są cie­ka­we polichromie.

Gniew

Po wyjeź­dzie z Kwi­dzy­na i poko­na­niu kil­ku­na­stu rond, któ­re są w tym mie­ście, ruszy­łem na zachód, aby poko­nać po nowo­cze­snym moście Wisłę. Poprzed­nim razem nie pla­no­wa­łem wca­le wstę­po­wać do Gnie­wu, ale tak urze­kło mnie jego poło­że­nie, że na chwi­lę się zatrzy­ma­łem. Tym razem też posta­no­wi­łem cho­ciaż na 10 minut się tam zatrzymać.

Pelplin

Potem w koń­cu mogłem ruszyć, aby zwie­dzić zapla­no­wa­ny na ten dzień gwóźdź pro­gra­mu, czy­li muzeum die­ce­zjal­ne w Pel­pli­nie, któ­re dwa lata temu było w remon­cie. Tym razem mi się uda­ło. W muzeum nie było tłu­mu zwie­dza­ją­cych, co jest dziw­ne, bo jest w nim wie­le cie­ka­wych obiek­tów – przede wszyst­kim pol­ska Biblia Guten­ber­ga, a poza tym cie­ka­we przy­kła­dy sztu­ki sakral­nej, głów­nie zebra­nej z kościo­łów na pomorzu.

Poza tym, wiel­ką atrak­cją Pel­pli­na jest bazy­li­ka kate­dral­na, wcho­dzą­ca w skład pocy­ster­skie­go kom­plek­su zabu­do­wań. Jest to bar­dzo impo­nu­ją­cy przy­kład budow­li gotyc­kiej. Poprzed­nim razem nie uda­ło mi się jej odwiedzić.

Popo­łu­dniu doje­cha­łem do Gdyni.

Pla­ża w Gdy­ni wieczorem

Pół­wy­sep Hel­ski – opis z 2020 roku doty­czą­cy wyjaz­du w 2019

Dro­ga na Pomo­rze w 2022

Trój­mia­sto w 2022

Nad leśnym potokiem zimą

Tydzień temu wybra­łem się do jed­ne­go ze swo­ich ulu­bio­nych miejsc w oko­li­cach Kali­sza. Czu­łem się tam bar­dzo zna­jo­mo i aż nie chcia­ło mi się wie­rzyć, że nie było mnie tam od bli­sko roku. W pew­nym miej­scu przez las bie­gnie stru­mień. Zazwy­czaj stru­mień poja­wiał się wio­sną i jesie­nią. Ale dzię­ki temu, że ostat­nio tro­chę pada­ło, był i teraz.

Las zimą jest bar­dzo cie­ka­wy. Widać wie­le rze­czy, któ­rych nie widać o innych porach roku – np. wyraź­nie zazna­czo­ne w śnie­gu leśne ścież­ki wyko­rzy­sty­wa­ne przez zwie­rzę­ta. Tym razem śnie­gu było nie­wie­le. Ale miej­sce i tak jest bar­dzo malownicze.

To samo miej­sce rok temu.

I dwa lata temu.

Nad rwącą rzeką

Zno­wu przy­szła zima; śnie­gu u nas co praw­da nie ma, ale tem­pe­ra­tu­ry spa­dły poni­żej 0 i mają dojść aż do ‑11 stop­ni. Wie­je sil­ny wiatr, co jest szcze­gól­nie odczu­wal­ne na otwar­tych terenach.

Sta­ro­rze­cze

Ale nie zra­zi­ło mnie to przed nie­dziel­nym spa­ce­rem nad Pro­snę. W ostat­nich dniach, jesz­cze przed nadej­ściem mro­zu, pada­ło cały dnia­mi. Desz­cze nie były może ulew­ne, ale pada­ło cią­gle przez wie­le godzin, z nie­wiel­ki­mi tyl­ko prze­rwa­mi. Poziom wody w Pro­śnie znacz­nie wzrósł, na łąkach i polach poja­wi­ły się roz­le­wi­ska. Są miej­sca, gdzie nie moż­na przejść z powo­du pod­nie­sie­nia się (o kil­ka­dzie­siąt cen­ty­me­trów) pozio­mu wody w rzece.

Kra­jo­braz wyglą­da ina­czej. Na odcin­ku kali­skim Pro­sna jest raczej roz­le­ni­wio­ną i nie­zbyt głę­bo­ka. Teraz jed­nak zmie­ni­ła obli­cze. Od razu przy­po­mi­na mi się powódź z 2010 roku. Oczy­wi­ście do tych sta­nów jesz­cze dale­ko, ale mimo wszyst­ko daw­no nie widzia­łem rze­ki tak wez­bra­nej jak obec­nie. W mediach jest mowa o sil­nych opa­dach śnie­gu w górach. Gdy wszyst­ko zacznie się topić, ta woda spły­nie w koń­cu też do Kalisza.

Nawet jest filmik:

Las zimą na początek nowego roku

Dzi­siaj Trzech Kró­li, czy­li rze­ko­mo świę­to, a w prak­ty­ce dzień, jak każ­dy inny, w szcze­gól­no­ści, że w tym roku wypa­da w sobo­tę. Cho­ciaż to świę­to jest sym­bo­licz­nym koń­cem świąt Boże­go Naro­dze­nia, a to nie­zbyt miłe uczu­cie, bo koń­czy się przy­jem­na świą­tecz­na atmos­fe­ra i trze­ba wró­cić do codzienności.

Teraz poja­wił się mróz (ale bez śnie­gu w Połu­dnio­wej Wiel­ko­pol­sce), ale parę dni temu było bar­dzo cie­pło i przy­jem­nie jak na począ­tek stycz­nia. To była ide­al­na pogo­da na wędrów­ka wzdłu­ży leśnych stawów.

Byłem w tym miej­scu też rok temu.

Leśne ścieżki na zakończenie roku

Dzi­siaj wypa­da ostat­ni dzień roku 2023. Ostat­nie dni są dosyć cie­płe jak na gru­dzień. Ale dzi­siaj od rana był mróz, na tra­wie widać szron. W cią­gu dnia jed­nak świe­ci­ło słoń­ce, nie było wia­tru, było bar­dzo przy­jem­nie. To ide­al­na pogo­da na choć­by nie­zbyt dłu­gą wędrów­kę po lesie. Tak więc, ostat­ni już raz w tym roku, wybra­łem się do lasu poło­żo­ne­go na skra­ju doli­ny pew­nej nie­wiel­kiej rzecz­ki. Bar­dzo ten lasek lubię, bo choć jest nie­wiel­ki, to ma dużo uro­ku. Cho­ciaż byłem w nim już wie­le razy, to cią­gle odkry­wam nowe jego zaka­mar­ki. Dzi­siaj odkry­łem bar­dzo malow­ni­czo poło­żo­ne stawy. 

Nadeszła zima

Poprzed­nio pisa­łem o jesie­ni, ale od począt­ku grud­nia to już jest zde­cy­do­wa­nie zima, któ­ra w tym roku nie ocią­ga­ła się tak, jak to było w latach poprzed­nich. Nie tyl­ko utrzy­mu­ją się ujem­ne tem­pe­ra­tu­ry (choć nie są to wiel­kie mro­zy, powiedz­my w oko­li­ca ‑5 do 0 stop­ni), ale nawet spadł śnieg – cho­ciaż w Wiel­ko­pol­sce tyl­ko ok. 3 – 5 cm. To odmia­na w sto­sun­ku do tego, co było w latach poprzed­nich – czę­sto zima poja­wia­ła się dopie­ro w poło­wie stycz­nia. Wystar­czy spoj­rzeć, jaka była pogo­da w grud­niu w tam­tym roku.

Nie­raz już pisa­łem, że zima to dobra pora do eks­plo­ra­cji i wycie­czek kra­jo­znaw­czych. Pod koniec listo­pa­da byłem zno­wu na Pół­no­cy Pusz­czy Pyz­dr­skiej, a w tym tygo­dniu wybra­łem się w prze­ciw­nym kie­run­ku, w oko­li­ce Ostrze­szo­wa. Nie­ste­ty, ale pod wzglę­dem wycie­czek tro­chę zanie­dba­łem Połu­dnio­wą Wiel­ko­pol­skę. Oczy­wi­ście bar­dzo lubię przy­ro­dę cho­ciaż­by powia­tu ostrow­skie­go, ale na dal­sze wyciecz­ki raczej do tej pory się nie decy­do­wa­łem. Teraz posta­no­wi­łem to odmienić. 

Praw­dę mówiąc, to wybra­łem tro­chę przy­pad­ko­we tere­ny w oko­li­cach Ostrze­szo­wa, któ­re zoba­czy­łem na mapie i któ­re wyda­ły mi się poten­cjal­nie ciekawe.

Ale wcze­śniej wybra­łem się zoba­czyć Pro­snę w zimo­wej szacie.

Nad Prosną zimą

Zdję­cia zro­bi­łem 3 grud­nia 2023 roku, gdy już było mroź­no na dobre, a ponad­to spa­dło tro­chę śnie­gu w week­end. Pro­sna dobrze się pre­zen­tu­je nie tyl­ko w jesien­nej sza­cie, ale rów­nież gdy jest przy­pró­szo­na lodem.

Okolice Ostrzeszowa

Naj­pierw poje­cha­łem na wschód od Ostrze­szo­wa, tzn. w oko­li­ce pomię­dzy Gra­bo­wem nad Pro­sną a Ostrze­szo­wem. Są tam dosyć cie­ka­we lasy. Z resz­tą w tych oko­li­cach lasów nie bra­ku­je i wypa­da­ło­by je dokład­niej zwie­dzić. Na pierw­szy ogień wybra­łem oko­li­ce rezer­wa­tu „Jodły Ostrzeszowskie”.

Uwiel­biam rów­nież zwie­dzać brze­gi róż­nych sta­wów. Wia­do­mo, że sta­wy są naj­bar­dziej malow­ni­cze, jeże­li obok jest las. Połu­dnio­wa Wiel­ko­pol­ska obfi­tu­je i w sta­wy, i w lasy. Uda­ło mi się cie­ka­we miej­sce zna­leźć rów­nież kawa­łek za Ostrzeszowem.

Na deser – pluskająca sie wydra 

W Dolinie Warty późną jesienią

Pod koniec listo­pa­da tra­dy­cyj­nie już poje­cha­łem na pół­noc­ny skraj Pusz­czy Pyz­dr­skiej, do Doli­ny Warty.

Jak co roku, w pierw­szej kolej­no­ści uda­łem się do miej­sca, w któ­rym Pro­sna wpa­da do War­ty. To nie­zwy­kle ciche, odlud­ne, uro­kli­we miej­sce. Cho­ciaż obok jest nie­zbyt cie­ka­wa wio­cha, w któ­rej psy bie­ga­ją luzem po uli­cy i cza­sem jest pro­blem, żeby je minąć. 

Mimo wszyst­ko jest to sym­pa­tycz­ne zacisz­ne ustronie.

Cmen­tarz we Wrąb­czyń­skich Holen­drach zwie­dzi­łem po raz pierw­szy. Pamię­tam, że już w 2020 roku, gdy odwie­dzi­łem te stro­ny po raz pierw­szy, pró­bo­wa­łem go odna­leźć, ale bez skut­ku. Cho­ciaż jest bli­sko dro­gi, nie tak łatwo go doj­rzeć. Ale jest. Scho­wa­ny za drze­wa­mi, przy­cup­nął na skra­ju lasu. Para­dok­sal­nie gro­by nie są aż takie sta­re – pocho­dzą czę­sto z prze­ło­mu XIXXX wie­ku. Jest to jed­na z nie­licz­nych pamią­tek po ludziach, któ­rzy zamiesz­ki­wa­li kie­dyś te strony.

Zobacz tak­że: cmen­tarz w Pisko­rach, cmen­tarz w Orli­nie.

Potem tra­dy­cyj­nie uda­łem się do Wrąb­czyn­ka, żeby powę­dro­wać w Doli­nie War­ty – cho­ciaż stam­tąd do samej War­ty nie jest wca­le bli­sko. To pięk­ne, zacisz­ne, opu­sto­sza­łe miej­sce. Bez­kres prze­strze­ni ze wszyst­kich stron.


Zobacz też:

Pusz­cza Pyz­dr­ska wio­sną 2023

Pusz­cza Pyz­dr­ska jesienią/zimą 2022

Nad­war­ciań­ski Park Kra­jo­bra­zo­wy – 2021

Pusz­cza Pyz­dr­ska ogól­nie – 2020

Ślęża

Wczo­raj po raz dru­gi odwie­dzi­łem masyw Ślę­ży. Poprzed­nim razem byłem tam latem 2021 roku. Jed­nak wte­dy było lato; wcho­dzi­li­śmy na górę od Prze­łę­czy Tąpa­dła. Były tam dzi­kie tłumy.

Wczo­raj wybra­li­śmy inną tra­są – przez Wie­ży­cę. Nie­ste­ty ludzi też było spo­ro, szli­śmy w pro­ce­sji – ale to wina tego, że po pierw­sze był week­end, a po dru­gie świę­to państwowe. 

Pogo­dę mie­li­śmy wyjąt­ko­wo ład­ną. Co praw­da był listo­pad, ale świe­ci­ło słoń­ce, było bez­wietrz­nie, nie było jakoś odpy­cha­ją­co. Wędrów­ka na górę z prze­łę­czy trwa ok. 2 godzin, w dru­gą stro­nę tro­chę kró­cej. Jest kil­ka szla­ków do wybo­ru. Poza pew­ny­mi momen­ta­mi podej­ście nie jest bar­dzo stro­me (cho­ciaż i tak trze­ba się tro­chę spo­cić, ale to jed­nak nic w porów­na­niu np. z Babią Górą).

Jadąc w kie­run­ku Ślę­ży od stro­ny Wro­cła­wia widok jest nie­sa­mo­wi­ty – oto bowiem pośrod­ku pól nagle wyra­sta cał­kiem wyso­ka, samot­na góra. Oczy­wi­ście w dali maja­czą Góry Kaczaw­skie i Sude­ty, ale ten jeden szczyt pośrod­ku pust­ki jest dosyć nie­ty­po­wy. Nic więc dziw­ne­go, że w daw­nych cza­sach było to miej­sce kul­tu wyko­rzy­sty­wa­ne przez Sło­wian. Z resz­tą do dziś są tam pozo­sta­ło­ści w posta­ci rzeźb i wałów kultowych.

Od począt­ków XX wie­ku Ślę­ża jest naj­bliż­szym pod­wro­cław­skim kuror­tem tury­stycz­nym, jest też więc bar­dzo zadeptana. 

Pałacyk jesienią

W Połu­dnio­wej Wiel­ko­pol­sce nie bra­ku­je róż­nych pała­cy­ków, ale nie wszyst­kie moż­na zwie­dzać. Dwa dni temu wybra­łem się do Lew­ko­wa, do daw­nych dóbr lokal­nych magna­tów, obec­nie zamie­nio­nych w muzeum. Lew­ków to wieś z jed­nym skrzy­żo­wa­niem poło­żo­na pod Ostro­wem Wiel­ko­pol­skim, kil­ka­na­ście kilo­me­trów od Kali­sza. W cen­trum wsi jest kościół (rów­nież ufun­do­wa­ny przez daw­ne­go wła­ści­cie­la pała­cu), sklep i kil­ka blo­ków, któ­re bez­po­śred­nio sąsia­du­ją z par­kiem, w któ­rym znaj­du­je się pałac. Kil­ka­set metrów dalej jest też lot­ni­sko (dla malut­kich samolotów).

Pałac, jak rów­nież zabu­do­wa­nia gospo­dar­cze, poło­żo­ny jest w ład­nym par­ku, któ­ry jest jesz­cze pięk­niej­szy jesie­nią. Daw­niej ten pałac to był oddział Muzeum Okrę­go­we­go Zie­mi Kali­skiej, obec­nie jest to samo­dziel­na jed­nost­ka. Pałac i jego oto­cze­nie nie­daw­no prze­szły grun­tow­ny remont, któ­ry trwał bli­sko 4 lata. Byłem jedy­nym zwie­dza­ją­cym. Z roz­mo­wy z ochro­nia­rzem dowie­dzia­łem się, że wystrój wnętrz odtwa­rza­no na pod­sta­wie przed­wo­jen­nych zdjęć.

Miło, że pała­cy­ko­wi przy­wró­co­no świet­ność; jest to jakiś łącz­nik z prze­szło­ścią. Mia­łem szczę­ście, bo aku­rat tra­fi­łem na wysta­wę przed­wo­jen­nej cho­dzie­skiej por­ce­la­ny. A ja bar­dzo lubię skorupy!


A tak pała­cyk i jego oto­cze­nie wyglą­da­ły 5 lat temu, przed remon­tem (zdję­cia wyko­na­łem, gdy byłem w tych oko­li­cach w lutym 2018 roku).

Nad rzeką w listopadzie

Kon­ty­nu­ując świec­ką tra­dy­cję i tym razem wcze­śnie rano 1 listo­pa­da wybra­łem się na spa­cer nad rze­kę. Jesień jest już zaawan­so­wa­na, ale są jesz­cze liście na drze­wach. Poza tym, jest bar­dzo cie­pło; na dwo­rze było bli­sko 10 stop­ni, cho­ciaż nie­raz się zda­rza­ło, że o tej porze roku bywał już mróz.