Biało

Przez chwi­lę było mroźno.

Downton Abbey

Wczo­raj zakoń­czy­łem swo­ją przy­naj­mniej dwu­let­nią przy­go­dę z „Down­ton Abbey”. Jest to nie­wąt­pli­wie jeden z naj­lep­szych seria­li, jakie oglą­da­łem. Pamię­tam, jak będąc na trze­cim roku stu­diów, zaczy­na­łem oglą­dać ten serial (wów­czas były już chy­ba trzy, czy czte­ry sezo­ny) i oglą­da­łem nie­raz, wie­czo­ra­mi, po dwa odcin­ki dzien­nie (choć są rzecz jasna oso­by mogą­ce obej­rzeć cały sezon jed­ne­go dnia). Wczo­raj nato­miast, obej­rza­łem fina­ło­wy odci­nek ostat­nie­go, szó­ste­go sezo­nu. Jak dla mnie, serial spo­koj­nie mógł­by się cią­gnąć dalej.

Ten serial poka­zu­je, że dosko­na­łą roz­ryw­kę (i to na pozio­mie) może dostar­czyć nie tyl­ko kino, ale i mały ekran (a nawet ekran 13-calo­wy, w kom­pu­te­rze), a tak­że, że war­te uwa­gi są nie tyl­ko seria­le kry­mi­nal­ne, ale tak­że oby­cza­jo­we i kostiumowe.

Akcja seria­lu roz­gry­wa się w latach 1914 – 1925: opo­wia­da o rodzi­nie angiel­skiej ary­sto­kra­cji (nie jakiejś tam szlach­ty zaścian­ko­wej, tyl­ko praw­dzi­wych lor­dów) i – co naj­waż­niej­sze – w powią­za­niu z losa­mi „kla­sy nie­po­sia­da­ją­cej”, czy­li np. służ­by. Serial, jak mi się zda­je, dosyć wier­nie poka­zu­je spo­łe­czeń­stwo na począt­ku XX wie­ku, ówcze­sne roz­ter­ki, rela­cje mię­dzy­ludz­kie. Nie­wąt­pli­wie wart jest obejrzenia.

Rodzi­na miesz­ka w wiel­kim zamku

Na koniec dodam, że parę­na­ście dni temu skoń­czy­łem tak­że „Dr. House­’a”. Nie widzia­łem wszyst­kich odcin­ków, ale na pew­no widzia­łem przy­naj­mniej 2 – 3 pierw­sze sezo­ny, dwa ostat­nie i na pew­no nie­któ­re odcin­ki ze środ­ka. Ten serial poja­wił się w tele­wi­zji w cza­sie, gdy byłem w liceum i był to pierw­szy serial, jaki­kie­dy­kol­wiek w mia­rę regu­lar­nie oglą­da­łem w telewizji.

Nowy rok

Zaczy­na się nowy rok; jeśli nie będzie gor­szy od 2015 to będzie świetnie.

W 2015 roku skoń­czy­łem stu­dia, któ­re prze­cież, dopie­ro co zaczą­łem. Teraz czas na nowe wyzwania.

Naj­waż­niej­sze dla mnie jest, że jestem w Kali­szu i nie muszę już wię­cej jeź­dzić do Pozna­nia. Poznań jest, rzecz jasna, świet­ny, ale cie­szę się, że zakoń­czy­ła się moja pię­cio­let­nia stu­denc­ka tułacz­ka i nie muszę już sie­dzieć jak na szpil­kach zasta­na­wia­jąc się, czy zdą­żę na auto­bus, pociąg itd.

Pentameron

Na zachę­tę Sal­ma Hay­ek. Źró­dło: http://srebrny-ekran.pl/wp-content/uploads/2015/11/tale1.jpg

W tym tygo­dniu byłem na fil­mie „Pen­ta­me­ron”, któ­ry rekla­mo­wa­no już ze dwa mie­sią­ce, ale na naszej pro­win­cji jest tyl­ko jeden seans – i był on w ten ponie­dzia­łek. Dodam, że film wyświe­tlo­no w kali­skim kinie Cen­trum, tzn. kinie stu­dyj­nym, któ­re jest faj­ne, bo nie gra byle cze­go i  nie jest tam sprze­da­wa­ne jedze­nie. Nie­ste­ty, fote­le są nie­wy­god­ne (noga boli mnie do dziś), a ekran i dźwięk jed­nak nie są takie, jak w dużych kinach.

Film jest rze­ko­mo wło­ski, ale akto­rzy wzię­ci byli chy­ba z łapan­ki. Co odbi­ło się na języ­ku, bo z jakiś przy­czyn nakrę­co­no go po angiel­sku i efekt jest dosyć dzi­wacz­ny. Z jed­nej stro­ny – film bar­dzo euro­pej­ski, sce­na­riusz napi­sa­ny na pod­sta­wie baśni jakie­goś wło­skie­go baro­ko­we­go pisa­rza (stąd podo­bień­stwo do „Deka­me­ro­nu”), z odnie­sie­nia­mi do euro­pej­skich legend, mitów itd. – a z dru­giej stro­ny – cały efekt psu­je ohyd­ny angiel­sko-pseu­do-ame­ry­kań­ski akcent. Akto­rzy ewi­dent­nie się męczą.

Gra aktor­ska dosyć drewniana.

Jak przy­sta­ło na baśń, są pięk­ne zdję­cia, ład­ne efek­ty, świet­na sce­no­gra­fia, fan­ta­stycz­ne kostiu­my – i to jest ewi­dent­nie na plus. Co do muzy­ki: wszy­scy zachwy­ca­ją się Despla­tem; ja się nie zachwy­cam. Ale fabu­ła też tro­chę roz­cza­ro­wu­je. Niby te opo­wiast­ki są cał­kiem cie­ka­we, ale bra­ko­wa­ło jed­nak jakie­goś zakończenia.

Jed­nym sło­wem: nie było źle, ale mogło być tro­chę lepiej.

Król wyru­sza na poszu­ki­wa­nie mor­skie­go potwo­ra. Przez szyb­kę nie­wie­le widzi. Źró­dło: http://www.kinonh.pl/pliki/wgrane/image/fotosy/ZAPOWIEDZI/PENTAMERON/11.jpg_standa.jpg

I po pracy

Zaczą­łem pra­cę, z któ­rej jestem zado­wo­lo­ny, ale jesz­cze mie­siąc i ją rówież koń­czę. Zacznę coś zupeł­nie nowe­go i ocze­ki­wa­ne­go od dawna.

A poza tym, zbli­ża­ją się Świę­ta, ale za oknem tego zupeł­nie nie widać. Pogo­da jest beznadziejna.

20151219_120212

20151219_120836

20151219_121654

Praca

Jesień śmia­ło postę­pu­je, cho­ciaż pogo­da jest zupeł­nie zno­śna. Zupeł­nie zno­śna nawet na rower, pod warun­kiem, że świe­ci słoń­ce. Wido­ki są naj­lep­sze w cią­gu całe­go roku.

Nato­miast ja roz­po­czą­łem dzi­siaj pierw­szą poważ­ną pracę.

DSCF9144

DSCF9133

DSCF9129

DSCF9126

Jesień w domu

To bar­dzo miłe uczu­cie, że nie­dzie­lę spę­dzam w domu, a nie w auto­bu­sie do Pozna­nia. Mam nadzie­ję, że nie będę żałować.

Jesienna mgiełka
Jesien­na mgiełka

Powrót do Kalisza

Pięć lat temu rela­cjo­no­wa­łem swo­je pierw­sze kro­ki w Pozna­niu, a dzi­siaj mogę zre­la­cjo­no­wać swój osta­tecz­ny powrót. W cza­sie stu­diów miesz­ka­łem w dwóch mia­stach na raz co ma zale­ty, ale i wady. Do wad nale­żą przede wszyst­kim cza­so­chłon­ne dojazdy.

Po skoń­cze­niu stu­diów jesz­cze przez czte­ry mie­sią­ce odby­wa­łem staż w Pozna­niu, ale gdy nada­rzy­ła się oka­zja, zde­cy­do­wa­łem się osiąść jed­nym miej­scu, czy­li w Kaliszu.

Wolę jed­nak mniej­sze miasta.

Na zakoń­cze­nie – ostat­nie zdję­cia z jesien­ne­go Sołacza.

Detektyw” – sezon 2

Przy­kro mi bar­dzo, ale muszę to napisać.

Dru­gi sezon seria­lu „Detek­tyw” (ang. True Detec­ti­ve) jest bez­na­dziej­ny. O ile pierw­szy sezon, pomi­mo znacz­nych dłu­żyzn, dało się oglą­dać, o tyle dru­gie­go oglą­dać się nie da. W pierw­szym sezo­nie było dwóch poli­cjan­tów, był trup, było docho­dze­nie, były jakieś retro­spek­cje itd. – dało się w tym poła­pać. Na koń­cu, dla cier­pli­wych, było jakieś zakoń­cze­nie, nie pamię­tam już jakie.

Dru­gi sezon nie ma z pierw­szym nic wspól­ne­go. Są cał­ko­wi­cie nowi boha­te­ro­wie, wzię­ci zni­kąd. Nie ma tru­pa (tzn. jakiś jest, ale nie o nie­go cho­dzi), tyl­ko jakieś poli­tycz­no-gospo­dar­cze prze­krę­ty. Nie idzie się w tym poła­pać. Już w pierw­szym odcin­ku jest się zasy­pa­nym taką ilo­ścią nazwisk i miejsc, że nie wia­do­mo, o co cho­dzi. Dalej jest tyl­ko gorzej.

Boha­te­ro­wie śred­nio sym­pa­tycz­ni. Jed­na cie­kaw­sza postać… z resz­tą nieważne.

Pod­su­mo­wu­jąc, odradzam.

Tatry – część czwarta: Droga na Halę Gąsienicową

Tego dnia zasta­na­wia­łem się, czy nie pójść do Czar­ne­go Sta­wu Gąsie­ni­co­we­go, któ­re­go jesz­cze nigdy nie widzia­łem. Nie­ste­ty, pogo­da zde­cy­do­wa­ła inaczej.

Pierw­szym przy­stan­kiem mia­ło być schro­ni­sko „Muro­wa­niec”. Dro­ga roz­po­czy­na się w Kuź­ni­cach. Nie­ste­ty, gdy wysze­dłem ponad poziom lasu oka­za­ło się, że pogo­da nie sprzy­ja do dal­szych wędró­wek. W wyso­kich górach wiał bowiem bar­dzo sil­ny wiatr, któ­ry bar­dzo utrud­niał wędrów­kę. Z tru­dem dosze­dłem więc do schro­ni­ska, a potem zawróciłem.