Po tygodniach suszy nadeszły letnie ulewne deszcze i znaczące ochłodzenie. Gdy w końcu przestało padać, postanowiłem się wybrać na choćby krótką wieczorną przejażdżkę rowerową. Z mojej pasji do jeżdżenia na rowerze niewiele zostało, ale to temat na osobną opowieść. Nie da się ukryć, że jeżdżę teraz na rowerze znacznie mniej, niż dawniej.
W latach szkolnych, jeszcze na studiach, czy nawet jeszcze przez pierwsze lata po studiach, jeździłem na rowerze dużo i często – głównie na intensywne wyprawy krajobrazowe (choć były to w kółko te same krajobrazy w tych samych ulubionych miejscach), które liczyły po 20 – 30 km.
Dzisiaj pojechałem do miejsca, które jest niedaleko mojego domu, ale w którym narodziła się, myślę że ponad 15 lat temu, wygasła obecnie pasja do dalekich wypraw rowerowych. To ciekawe miejsce nad niedalekim zalewem, gdzie piaszczyste plaże przeplatają się z polami, łąkami i rachitycznym lasem. To w tamtym miejscu po raz pierwszy zacząłem się sam wypuszczać na dalsze wyjazdy rowerowe.
Dzisiaj przyjechałem tam ponownie po latach. Nie wiem, jak dawno nie byłem w tych okolicach, ale może to być nawet 5 – 6 lat! W miejsce, gdzie dawniej jeździłem codziennie!
Niby wiele się nie zmieniło, ale jednak pewne zmiany zaszły. Na przykład łąka, którą dawniej można było spokojnie przebyć na rowerze, obecnie jest całkowicie zarośnięta.
Muszę tam wrócić i spróbować przejechać znowu na rowerze w te miejsca, gdzie jakieś 15 – 18 lat temu tak często odwiedzałem.







Próbowałem znaleźć jakiś archiwalny wpis o tym miejscu, ale nie wiem czy jest coś poza tą wzmianką sprzed 16 lat.