Landing in New York on All Fours: Archival Pictures of Imported Animals – NYTimes.com.
Świetne zdjęcia pokazujące transport zwierząt do zoo w latach 60. XX wieku.
wycieczki, krajobrazy, zdjęcia i inne głupoty
Landing in New York on All Fours: Archival Pictures of Imported Animals – NYTimes.com.
Świetne zdjęcia pokazujące transport zwierząt do zoo w latach 60. XX wieku.
W ferworze różnych noworocznych spraw zapomniałbym napisać o czymś bardzo ważnym! W piątek byłem na fantastycznym koncercie w wykonaniu Wrocławskiej Orkiestry Barokowej, Chóru Filharmonii Wrocławskiej i czterech solistów.
Anna Mikołajczyk – sopran
Ewa Marciniec – alt
Marcus Ullmann – tenor
Jarosław Bręk – bas
Chór Filharmonii im. Witolda Lutosławskiego we Wrocławiu
Wrocławska Orkiestra Barokowa
Jarosław Thiel – dyrygent♣
w programie:
J.S. Bach – Oratorium na Boże Narodzenie
Koncert był długi – trwał od 20.30 do 23.00 i składał się z czterech kantat – po jednej na każdy dzień Świąt. Było warto.
The Argument Against Headphones – NYTimes.com.
Powyżej znajduje się łącze do krótkiego artykuły na stronie New York Timesa. Mówi on o używaniu słuchawek oraz o tym, jakie z tego płyną konsekwencje. Wyniki z niego, że w USA już 1⁄5 młodzieży ma ubytki słuchu; a ci, co nie mają, będą je mieć prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości.
Oczywiście nie ma niczego złego w słuchaniu czegoś z odtwarzacza przez słuchawki. Jak napisano w artykule, ma to swoje dobre strony, bo można np. słuchać muzyki nie przeszkadzając innym. Sam czasem to robię. Problem jest jednak taki, że wiele osób znacznie przesadza z głośnością i zdarza się to nagminnie. Bardzo często zdarza się, że jadąc tramwajem czy autobusem muszę słuchać tego, co ktoś ma na swojej mp-trójce. Jest to denerwujące, a przy tym zapewnia głuchotę na przyszłość, która jednak objawi się, gdy już będzie za późno.
2011
W Nowy Rok wchodzę 159. wpisem na tej stronie. Wypadałoby go zacząć optymistycznie – np. przy pomocy ładnych zdjęć. Ja wczoraj kilka zrobiłem. Teraz nie mam tyle czasu, by spacerować, szczególnie z aparatem. A chciałem sobie przypomnieć miejsca, w których nie byłem od jesieni. Pogoda jest ładna, trochę wietrzna, w okolicach 0ºC. Śnieg trochę topnieje, ale myślę, że mróz jeszcze chwyci.
A tu są zdjęcia z całego świata:
Zdjęć z Kalisza jeszcze nie znalazłem, ale gdy się pojawią, to również coś o nich wspomnę.
Studniówka – matura – koniec liceum Bez wątpienia jest to jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu. Studniówka – przyszła i poszła (choć przygotowywaliśmy się do niej długo, szczególnie do wspaniałego poloneza), ale była bardzo udana. Dużo więcej można napisać o egzaminie dojrzałości, który zdawałem w maju i do którego przygotowywałem się prawie 3 lata. Wiele było przy tym nerwów. Zdawałem maturę z polskiego, historii, angielskiego, i (teoretycznie) WOSu; jako króliki eksperymentalne zdawaliśmy matematykę obowiązkowo. Szkoda, że MEN musi na nas testować swoje głupie pomysły. Wiem, że matma poszła mi bardzo dobrze (94%), to potrafię sobie przypomnieć, ile czasu straciłem rozwiązując dziesiątki testów, by być do niej odpowiedni przygotowanym – a to kosztem bezcennego czasu wolnego, świętego spokoju i innych przedmiotów maturalnych. Dużym osiągnięciem było zakwalifikowanie się do finału ogólnopolskiego Olimpiady Wiedzy o Prawach Człowieka. Wiele tam nie osiągnąłem, ale reprezentowałem tam Wielkopolskę, a szkole mogłem „nabić” trochę punktów do tego idiotycznego rankingu. Dzięki Olimpiadzie miałem szóstkę z WOSu na maturzę za darmo. Ostatniego dnia kwietnia ukończyłem liceum (z wyróżnieniem) i to nie byle jakie, bo kaliskiego Asnyka.
Katastrofa 10 kwietnia 2010 roku rozbił się w Smoleńsku samolot z 96 osobami na pokładzie, co gorsza był wśród nich prezydent RP. Mówiono o tym na całym świecie, wszyscy składali kondolencje i było bardzo uroczyście – aż do przesady (wykpiwane stwierdzenie Obamy, że „wszyscy jesteśmy Polakami”). Ale nie katastrofa jest najciekawsza, ale raczej to, że jest to temat wywołujący skrajne emocje i do tego wałkowany bez umiaru przez media od rana do nocy – i tak już jest od 9 miesięcy, i nie zanosi się na to, by się to skończyło. Oczywiście, że to co się stało, było bardzo przykre. Ale stacje telewizyjne przez pierwszy tydzień (ze stacjami telewizyjnymi koncernu ITI) licytowały się, w czyjej ramówce będzie więcej żałoby, smutnych melodii, czarno-białych zdjęć itp. O tym, co nastąpiło po tym – nie chce mi się nawet pisać. Wielka, ogólnokrajowa awantura rozpoczęła się od tego, gdzie ma być para prezydencka pochowana. Fajnie jest sobie zadzownić do Dziwisza i powiedzieć, że „życzymy sobie miejsce na Wawelu”. Też bym tak chciał. Później różnorakie teorie spiskowe, że zamach, że mgła wywołana sztucznie (Radio Maryja). Koncern medialny kościoła toruńsk0-katolickiego osądził winnych nieszczęściu już w dniu katastrofy. Do tego doszło pieniactwo Kaczyńskiego, Macierewicza… aż niedobrze się robi. Koniec więc z tym! Ja na końcu tylko dodam, że w żadną teorię spiskową nie wierzę.
W zgiełku katastrofy nikt nie zauważył, jakiego piwa naważyli nam harcerze umieszczając przed Pałacem Prezydenckim krzyż, który później przez miesiące był oblegany przez zastępy fanatyków religijnych czczących prezydenta jako świętego męczennika i wielebnego ojca narodu, który za niego poległ. Szopka zakończyła się po wielu miesiącach niezdecydowania rządu, który bał się zareagować (bo zaraz zaczęłoby się typowe dla episkopatu szukanie wroga i antychrysta) i kościelnych hierarchów, którzy po prostu umyli ręce. Żałosne sceny na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie szybko stały się żelaznym punktem wycieczek zarówno polskich, jak i zagranicznych. Sam tam byłem.
Wakacje W dniu, w którym podjęto pierwszą próbę przeniesienia krzyża, ja z przyjaciółmi udałem się na dworzec kolejowy w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie wsiedliśmy do pociągu do Rzeszowa (spóźnionego 3 godziny). Ze stolicy Podkarpacia pojechaliśmy szynobusem do Sanoka, a z Sanoka autobusem do Sękowca. Tak znaleźliśmy się w sercu Bieszczad. Poza tym latem podjąłem 3 próby pracy, z czego dwie zakończyły się katastrofą; żonglowałem podaniami na uniwersytety i ganiałem za mieszkaniem.
Poznań – studia Dostałem się tam, gdzie chciałem, tj. na Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, na kierunek prawo. W październiku połowicznie przeprowadziłem się do Poznania. I tak, od trzech miesięcy, kursuję pomiędzy PyraCity i Kaliszem, gdzie powracam co tydzień. Z kierunku studiów jestem zadowolony, choć trudno coś więcej na razie powiedzieć. Za parę tygodni czekają mnie pierwsze uniwersyteckie egzaminy. Myślę, że nie będzie źle.
I tak jest do dzisiaj. Teraz jest 10:30, 31 grudnia 2010 roku. Można będzie powiedzieć (parafrazując Księgę Rodzaju) „i tak minął dzień, i noc i kolejny rok”.
Wszystkim Czytelnikom, którym chce się tu czasem zajrzeć dziękuję za cierpliwość i życzę szczęśliwego Nowego Roku! Do zobaczenia!
W radiu napastują nas „Last Christmas”, wszyscy piorą firanki i myją okna – niezawodny to znak, że nadchodzi Boże Narodzenie. Święto przesympatyczne, wesołe, pozwalające na rozmyślania, ale dla wielu włączające w mózgu jedynie hasła takie jak właśnie „obym zdążył umyć okna”. Znam takie osoby.
Na życzenia jeszcze za wcześnie, pozwolę sobie za to powiedzieć, że w nowym roku czekają kolejny zmiany (ale nie jakieś radykalne) na tejże stronie. A to już przecież dwa lata istnienia bloga!
Miałem o tym nie pisać, bo po co sam mam się denerwować i jeszcze innych wprowadzać w zły nastrój. Trudno jednakże przemilczeć najnowsze rewelacje przewodniczącego kościoła toruńsko-katolickiego.
- Otóż ja słyszałem, nie mogę powiedzieć, kogo to dotyczy z tych rodzin ludzi, wygląda wszystko na to, że byli zamordowani, że to był zamach, tak to wygląda. Bo gdyby nie był, to dlaczego kryją – mówił o. Tadeusz Rydzyk w nocy z soboty na niedzielę. – Jasno powiedzieć wszystko. Bardzo prawdopodobne to jest, że to było specjalne zamordowanie. Zresztą mówi się, że to było prowadzenie na śmierć, że był tak ten samolot prowadzony. Mówi się o tym.
Źródło: http://glosrydzyka.blox.pl/2010/12/O‑Rydzyk-o-katastrofie-smolenskiej-specjalne.html
Nie jest to nic nowego, ale urojenia redemptorysty osiągnęły kolejny, znaczący pułap.
Cieszy mnie wiadomość, że również w łonie Kościoła są osoby, które widzą, że jest to problem. Ostatnio w „Gazecie Wyborczej” opublikowano list dominikanina o. Ludwika Wiśniewskiego skierowany do nuncjatury, w którym nie owijając w bawełnę pisze to, o czym wszyscy od dawna wiedzą, ale o tym nie mówią: o podziale w episkopacie, nierozwiązanym problemie toruńskiego koncernu medialnego i (a to się wiąże jedno z drugim) ksenofobii, szowiniźmie niektórych duchownych.
Dzisiaj wyjeżdżam z Poznania na weekend (jutro mamy wolne z powodu otwarcia Collegium Iuridicum Novum, które – nota bene – miało nastąpić ponad miesiąc temu). Potem przyjadę tylko na 2 dni, na ostatnie przedświąteczne zajęcia.
Wczoraj wybrałem się wieczorem zobaczyć nocne iluminacje, jakie przygotowano w Poznaniu.
Ale mróz!
Pies czyli kot | Tylko się urwać – Polityka.pl.
W artykule, do którego łącze zamieszczone jest powyżej, znalazłem ciekawe przemyślenie na temat telewizyjnych programów informacyjnych, które od rana do nocy roszczą sobie prawo do powiadamiania nas o wszystkich faktach, często nieistotnych, ale i tak zaklasyfikowanych jako „wiadomości dnia”.
Telewizja stała się dodatkowym oknem w domu. Za oknem śnieg, w telewizyjnym oknie też śnieg, tyle że piękniej omówiony. Każdego – żeby było demokratycznie – przechodnia terenowy sprawozdawca pyta o ocenę stanu zaśnieżenia i odśnieżenia. I każdy mówi mu to samo, a ja słucham i wzdycham (…). Dodatkowo wszystkie te rozmowy «przepasane jakby wstęgą, miedzą» setkami identycznych reklam. Jest jak w raju – spokój, cisza i adoracja. Wstajesz i wiesz – obiecuje stacja. Ja doświadczam realizacji tej obietnicy, wzmocnionej wyznaniem Sokratesa – wstaję i wiem, że nic nie wiem.
Źródło: Stanisław Tym Tylko się urwać [w:] „Polityka” nr 50 (2786), 11 grudnia 2010 [dostęp online]
Takie oto znalazłem przed chwilą w sieci warte zauważenia cytaciki. Dotyczą one tego, co zrobić, by powiększyć swoją inteligencję. Należy żuć gumę i…
Badacze z Baylor College of Medicine w Houston (w stanie Teksas, w USA) odkryli pozytywny wpływ żucia gumy na wyniki w nauce dzięki eksperymentowi. Po 14 tygodniach uczniowie, którzy żuli przez cały ten okres gumę na lekcjach, mieli lepsze wyniki w standardowych testach matematycznych i uzyskiwali wyższe oceny końcowe, niż reszta rówieśników.
Znalezione na BelferBlog [za:] link
Zbawcza może być także penetracja własnego nosa:
Zauważyłem, że nie tylko żucie gumy potrafi rozruszać mózg (…). Na przykład doskonały wpływ na inteligencję ma dłubanie w nosie. (…) Ze swoich studiów pamiętam, że najinteligentniejszy profesor (…) miał zwyczaj podczas wykładu lepić pociski z tego, co wydłubał z nosa.
Właśnie skończyłem czytać trylogię Stiega Larssona „Milennium”. Saga jest naprawdę warta przeczytania; jest to z pewnością jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałem. Trudno jest się od nie oderwać, co poświadcza wiele osób. Jest bardzo nowoczesna (choćby ze względu na używany język), co nie każdemu może się spodobać; nie trzeba być jednak miłośnikiem kryminałów, żeby ją „pochłonąć” bez problemów i zaprzyjaźnić się z jej bohaterami. Godna uwagi jest również ekranizacja z Noomi Rapace w roli głównej. Film jest długi i w miarę wiernie oddaje charakter powieści. Poza tym… jest to nareszcie coś nie po angielsku (przyjemnie można odetchnąć od napastującego nas ze wszystkich stron języka Shakespeare’a) i rozgrywającego się nie w Ameryce, ale w Szwecji. Nie każdy musi być fanem Skandynawii, ale dla mnie była to na przykład miła odmiana. Okazuje się, że Stany Zjednoczone nie są jedynym państwem w którym produkuje się filmy – w dodatku bardzo dobre.
Wracając do książki – jej autor bez ogródek i w sposób bardzo dosadny pisze o sprawach współczesnego świata, w tym moralności. W głównym bohaterze można upatrywać samego autora, który – nim napisał książkę – był dziennikarzem z bardzo sztywnymi, ale jasnymi zasadami. Po słowach narratora można też domyślić się zdania autora na różne tematy – w tym polityczne. Warto dodać, że Stieg Larsson zajmował się działalnością antyfaszystowską, a w książce nie raz wspomina o „patrzeniu prawicy na ręce”.
Trzy cegły spod pióra szwedzkiego autora czyta się doskonale.