Można by powiedzieć, że marzenia się spełniają, albowiem ktoś na tę moją stronę czasem zagląda. Wynika to z prowadzonych statystyk, ale także z tego, że ktoś do mnie napisał. Zamieszczam odpowiedź.
Cześć!
Szkoda, że nie zostawiłaś żadnych namiarów do siebie 🙂
Pewnie trochę na tym blogu nakręciłem, jednak ostatecznie informuję, że nie chodzę na korepetycję z WOSu, ponieważ nasza nauczycielka sama nam organizuje powtórzenia. Cieszę się, że do mnie napisałaś. Jeśli możesz, odezwij się i tym razem wpisz np. e‑maila; gg nie używam.
Pozdrawiam
W całej Polsce teraz zamiecie, zawieje, śnieg do pasa. A w Kaliszu oczywiście nic 🙂
Ostatnio pisałem, że „już prawie jesień”, a teraz odpowiedniejsze byłoby „już prawie zima”. W Kaliszu nie jest źle, ale na wschodzie to normalnie solarki i pługi po ulicach jeździły. W niedzielę rzeczywiście pojechałem na poszukiwanie jesieni.
Ale ten sielski obrazek jest trochę nieaktualny.
Dzisiaj jest Dzień Nauczyciela, więc mam wolne. Ale obowiązki szkolne wolnego nigdy nie mają…
Rok szkolny rozpoczął się na dobre. Jest to dla mnie też rok maturalny. Ale po co się nad tym rozwodzić…
Wreszcie zaczyna się Jesień – zdecydowanie najładniejsza pora roku. Myślę, że w weekend będę miał wystarczająco dużo czasu, by zrobić jej parę zdjęć. Po kilku dniach bardzo deszczowych teraz zrobiło się ciepło i ładnie – choć na tym mi akurat nie zależy. Dla mnie najważniejsze są kolory. W tym roku przeżyłem jesień dwa razy: w Hamm i w Kaliszu.
Dzisiaj nie poszedłem do szkoły, bo dziś wielki dzień. A przynajmniej dość ważny dla mojej szkoły podstawowej (SP nr 15 w Kaliszu im. Szarych Szeregów). Po 50 latach oczekiwania szkoła doczekała się obiektów sportowych z prawdziwego zdarzenia, na których uroczystym otwarciu występuję.
Na koniec jeszcze słowo maturalne: zacząłem już przygotowania. Z matmy, historii, WłOSu…
Jeśli chodzi o komputerowy kanał, to przyzwyczaiłem się już do czystki na dysku (i nienaturalnej prędkości komputera). W sumie sprzęt został już przywrócony do życia.
(1) Ponad tydzień temu wróciłem z Hamm. A właściwie, to nie tylko w Hamm, ale także z Heergugowaard. Byłem na wymianie szkolnej; oba te miasta są partnerami Kalisza.
Hamm, to urocze miasto w zachodnich Niemczech (Nadrenia Północna-Westfalia). Pod względem wielkości jest siódme w Niemczech; choć wcale na takie nie wygląda: jest bardzo zielone nie tylko za sprawą licznych parków, ale także dzięki temu, że często by przejechać z jednego stadteil (coś, jak dzielnica (albo raczej wioska służebna 🙂 )) to drugiego, trzeba minąć pola, lasy, łąki. Jego centrum stanowi ładny plac, na którym stoi kościół św. Pawła (protestancki).
Miasto jest świetnym miejscem dla rowerzystów: są w nim liczne ścieżki rowerowe. Często jest tak, że nawet jest oddzielna sygnalizacja świetlna dla rowerów. Trzeba się jednak pilnować, bo oznacza to nie tylko wygody, ale także policjanci („żaby”) na rowerach ścigające nieuważnych. Jeżdżenie w miejscach oznakowanych „tylko dla pieszych” nie przejdzie. Na szczęście bez problemu można znaleźć parking dla rowerów.
Będąc w Hamm odwiedziliśmy niedaleko położone Soest – niewielkie, pochodzące ze średniowiecza miasteczko. W przeciwieństwie do Hamm (zburzonego w czasie wojny), tam jest pełno zabytków.
Z ciekawostek dodam, że Hamm było dawniej miastem typowo przemysłowym (leży w Zagłębiu Ruhry). Dziś została tylko jedna kopalnia, reszta popada w ruinę. Jest tam wiele osób z polskimi nazwiskami – są to potomkowie Polaków, którzy przybyli tam, aby znaleźć pracę w przemyśle ok. 200 lat temu.
Jedną z głównych atrakcji w mieście jest Maximilianpark. Podchodziliśmy do tego z rezerwą: widzieliśmy bowiem zdjęcia wielkiego budynku uformowanego na kształt słonia. Niemcy chwalili się, że to największy słoń świata; dla nas był przede wszystkim najbrzydszy. Stwierdziliśmy, że park, to chyba jakaś wielka kaszana: na początku bardziej wygląda jak ogród botaniczny. Jednak, gdy poszliśmy dalej, okazało się, że są tam niesamowite place zabaw, na których dorosły (lub prawie dorosły) człowiek może dostać małpiego rozumu.
Hamm warto odwiedzić.
Z naszą wycieczką po 4 dniach w Niemczech, pojechaliśmy do Holandii, do Heerhugowaard, które także jest miastem partnerskim Kalisza. To jest znacznie mniejsze miasto – ok. 50 tys. mieszkańców, powstałe na terenach, gdzie jeszcze 100 lat temu była woda. W Holandii widzieliśmy oczywiście całą masę wiatraków i wielką sieć kanałów.
Heerhugowaard raczej nie ma żadnego szczególnego uroku, a wszystkie domu są tam raczej pobudowane „na jedno kopyto”.
Na miejscu dowiedzieliśmy się, że po naszym przyjeździe, przyjeżdża tam prezydent Kalisza. A to w związku z otwarciem nowej dzielnicy mieszkaniowej. Jej niezwykłość polega na tym, że jest ona zupełnie samowystarczalna energetycznie. Ceny domów, jak wynika z moich obliczeń, od ok. 300 tys. do 500 tys. złotych – czyli nie tak źle.
(2) Po powrocie, musiałem wrócić do rzeczywistości. A tu sprawdziany, kartkówki i zaległości. Ale bardzo szybko się z nimi uwinąłem i teraz pracuję już w normalnym trybie. O ile taki istnieje w klasie maturalnej.
(3) Dzisiaj wypełniłem deklarację maturalną. A tam takie cuda: polski na poziomie podstawowym i rozszerzonym (+ prezentacja), matma na wiadomym poziomie, volens nolens historia (nie chcem ale muszem), angielski podstawowy i rozszerzony oraz WOS. Nie chce mi się po raz kolejny poruszać sprawy matur, bo pisałem już o tym nie raz. Nie będę więc pisał, że oddzielenie poziomów na polskim to idiotyzm etc. etc. W sumie w maju czeka mnie 9 egzaminów. Zacząłem już chodzić na korki z matmy i historii. (Trzeba było zostać w Hamm…)
(4) W Niemczech była już jesień, u nas pojawia się bardzo leniwie – a przecież to najpiękniejsza pora roku! Dzisiaj pojadę trochę jej poszukać…
(5) Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy też może ktoś to przeczytał, ale gdy byłem ostatnio w bibliotece, to czytelnia była otwarta.
PS. Przepraszam, że długo nie pisałem, ale jakoś nie miałem do tego melodii.
Moim zdaniem pogoda robi się coraz ładniejsza i w ogóle świat robi się coraz piękniejszy. Oczywiście większość osób tego zdania nie podziela, ale ja najbardziej ze wszystkich pór roku lubię jesień. Wróciłem właśnie z wycieczki rowerowej – to dopiero początek września, więc nie ma za bardzo na co patrzeć. Ale już można gdzieniegdzie dojrzeć bardzo ładne żółte i pomarańczowe listki. Z resztą drzewa nawet zimą – gdy są zupełnie „na golasa” to i tak są bardzo ładne.
Jednak wrzesień, który nadszedł to nietylko początek jesieni, ale także szkoły. My zaczynamy bardzo powoli: zupełnie jak w wierszu „Lokomotywa”. Ale za to jak później będziemy pędzić! I to bez hamulców!
Na razie jedziemy na wymianę do Niemiec – to już za mniej niż tydzień, w czwartek. Odwiedzimy także Holandię.
(1) Przygotowywuję się do wyjazdu do Rusinowa, do którego jadę jutro. Zrobiliśmy już duże zakupy, trzeba się jeszcze będzie spakować. Myślałem, że ta miejscowość jest koło Kołobrzegu (i w sumie jest) ale bliżej z niej do Jarosławca. Pogoda zapowiada się niezła. Pewnie wezmę aparat i zrobię trochę fajnych zdjęć.
Trochę mi się dzisiaj nudziło, więc z kolegą pojechaliśmy na mały rajd rowerowy wzdłuż Prosny. Poznałem różne ciekawe miejsca, zakamarki o których wcześniej nie wiedziałem. Byliśmy też nad szalskim zalewem; zrobiłem tam kilka zdjęć.
Pogoda dzisiaj wyjątkowo dopisuje. A w piątek – do Świeradowa!
(1) Właśnie wróciłem z rwania wiśni. Byłem tam od 8.00 do ok. 15.00. Zebrałem około 25 koszyków; będę z tego miał może z 15 zł… No cóż – już wiem, jak było w łagrach. Jutro też idę.
(2) A gdy wróciłem, okazało się, że w Warszawie rozróba jak rzadko. Kupcy postanowili pójść w ślady górników, rolników i stoczniowców zachowujących się jak koty na wiosnę – też poszli rzucać płytami chodnikowymi. Jest to oględnie mówiąc obrzydliwe (i trochę śmieszne też). Naszą stolicę szpacą blaszane budy rozlokowane w centrum miasta, ale nie można ich usunąć. Ważne, by władze Warszawy się nie ugięły; skoro kupcy nie chcą opuścić hal po dobroci – to jest to tylko i wyłącznie ich problem; komornik ma prawo użyć różnych środków. Tak więc krzyki typu „gdzie jest demokracja?!” i pokazywanie spałowanych pleców jest nie na miejscu. Z resztą w Kaliszu jest niewiele lepiej; właściwie nie ma żadnego ładnego placu, bo na Nowym Rynku urządzono targ i teraz nie dość, że to miejsce zostało pozbawione wszelkiego uroku i zostało zaśmiecone, to postrzegane jest również jako wylęgarnia menelstwa. Jak było tam kiedyś, można zobaczyć tutaj.
Niestety Warszawa jest stolicą.
(3) Pogoda może być, ale gorąco nie jest.
(4) Jeszcze jedno; warto coś napisać o najnowszym wybryku prezesa Imperium Toruńsko-Katolickiego i Ojcu-Dyrektorze Pewnej Rozgłośni. W czasie zlotu*RRM w Częstochowie, kolejny raz zabłysnął swoją erudycją błyszcząc rasistowskim kawałem. Można przeczytać o tym tutaj. Bez odszczeknięcia się nie obyło.
(5) Za tydzień jadę do Świeradowa. Chodziła mi po głowie wycieczka, do Drezna, ale to jednak zbyt daleko.
* Niektórzy mówią, że to była pielgrzymka; ale na pielgrzymkę ludzie idą się modlić, kontemplować, ewentualnie śpiewać nabożnie pieśni. Nie idą tam w celu zakupienia telefonów komórkowych, wysłuchania nowych strategii marketingowych, podżegania do nienawiści, czy też wysłuchania orędzia eks-premiera.
Ciekawa historia W pewnym małym miasteczku władze miejskie postanowiły, że w parku miejskim zostanie usypana góra. Latem będzie można uprawiać wspinaczkę, turystykę rowerową, a zimą wiadomo – wszelkiego rodzaju sporty narciarskie.
Kiedy zrealizowano plan przy pomocy Funduszy Europejskich i góra została wzniesiona, postanowiono z tej okazji zorganizować uroczystość otwarcia. W ratuszu sprzeczano się kto ma przeciąć wstęgę na otwarciu. Kłótnia trwała do późnych godzin nocnych. Kiedy rano mieszkańcy miasteczka się obudzili wszyscy z przerażeniem zobaczyli, że góra zniknęła! Okazało się bowiem, że emocje wzięły górę!
Obraz
– A tu widzicie państwo niezwykłą rzadkość – olej na płótnie „Portret nieznanego”. To nieznana wcześniej kopia obrazu nieznanego artysty, namalowana nie wiadomo przez kogo, nie wiadomo kiedy i niewiadomo jak trafiła do naszego muzeum.
Dookoła zasadniczo jest gorąco; portal twojapogoda przedstawia przyszłość w ciemnych barwach, ale prawdę mówiąc – ich przepowiednie raczej się nie sprawdzają. Od rana do wieczora jest teraz tak duszno, że strach z domu wychodzić (jak się ma grube mury, to wewnątrz jest naprawdę przyjemnie). Może dzisiaj pojadę, na rolki – ale dopiero wieczorem.
Poza tym, to zrobiłbym jakieś zdjęcia, ale nie mam baterii do aparatu… A szkoda, bo często jeżdżę na jakieś wycieczki i robię wiele ładnych zdjęć.
Z innej beczki
Strona jest sukcesywnie uzupełniana w stare informacje. Teraz planuję się zabrać za dział „Sztuka”. Muszę przyznać, że przy użyciu WordPress – prowadzenie bloga* jest rzeczywiście łatwe i przyjemne. Zainstalowałem sobie też kilka „wtyczek” (pluginów), które jeszcze bardziej ułatwiają zadanie.
* Przepraszam, powinienem używać raczej nazwy „silva rerum”… Jeszcze a propos prowadzenia bloga: tu coś o tym pisałem; patrz ad. 3
Jadę jutro do Wrocławia. Jeśli wezmę aparat i kupię do niego baterie, to może pojawią się tutaj jakieś zdjęcia z tej wycieczki. Z doświadczenia wiem, że z bateriami bywa ciężko.
Kupiłem kilka miesięcy temu akumulatorki w Liroju Merlinie, by wsadzić je do bezprzewodowej klawiatury; okazało się, że trzymały energię jeszcze krócej, niż te, które były kupione kilka lat wcześniej. Natomiast jak w Czechach kupiłem baterie, ledwie je wsadziłem, pokazał się komunikat:
WYMIEŃBATERIE
Pięknie. Więc to, czy zdjęcia się pojawią, czy nie, wiele zależy od szczęścia.
A teraz jakieś ciekawostki. (1)Imperium Toruńsko-Katolickie otwiera własną sieć telefonii komórkowej. Można o tym poczytać tutaj.
(2) Jadę jutro do Wrocławia i muszę przyznać, że znalezienie jakiś informacji o tym mieście nie było takie proste. Radzę więc temu miasto zadbać o lepszy marketing.
(3) Trwają pracę nad nowym wyglądem mojej strony, ale walczę z jednym małym dziadostwem, bo jak się okazuje, zrobionie własnego szablonu to nie jest taka prosta sprawa. Zaraz wyjaśnię: wiele jest dostępnych w internecie aplikacji, które umożliwiają „coś” – np. prowadzenie bloga albo sklepu, albo jeszcze jakiegoś innego ustrojstwa. Przykładem takiego mechanizmu jest aplikacja WordPress, w oparciu o którą postaje ta strona. Tego typu aplikacje działają na tej zasadzie, że aby zmienić ich wygląd, „wystarczy” zmienić specjalny szablon. Niestety w praktyce nie jest to takie proste.
(Ad. 3) Nie myślcie, że nie potrafię zrobić strony internetowej w oparciu o PHP i XHTML; jednak używanie odpowiednich mechanizmów bardzo ułatwia całe przedsięwzięcie, nawet jeśli ma się całkiem spore zacięcie informatyczne.
(4) Jeśli chodzi o pogodę, to jest całkiem niezła. Problem jest taki, że ciągle się chmurzy i nie wiadomo, czy nagle coś na móżdżek nie zleci. Z tego powodu zawsze się waham, gdy wybieram się na przejażdżkę rowerową. Podobnież szukałem dziś informacji na temat pogody we Wrocławiu; skorzystałem z Interii, Onetu i WP – wszędzie były sprzeczne informacje.
(5) Jeszcze jedno: w związku z pogodą, pod taflą monitora chodzi armia przecinkowców. Kiedyś było ich ze 3. Teraz jest ich chyba z 15. Bbbbrrreee.
Ostatni dzień pierwszego tygodnia wakacji spędziłem w Mikorzynie. Pogoda była nieszczególna, ale i tak mogłem pójść na fajny spacer. Warto zobaczyć zdjęcia.
A na południu Polski powódź. Napisałbym coś na ten temat, ale potem znowu będzie, że jestem bez serca.
Już jakiś czas temu zaczął się kwiecień, o czym jeszcze nie pisałem. Wraz z nim zawitała wiosna – już chyba na stałe. Teraz wszystko zaczyna wyglądać ładniej. (Pomimo, że przecież zima też jest ładna)
Dawno już nic nie pisałem, a tymczasem nadszedł już Wielki Czwartek.
Dziś w moim pokoju odbyło się Wielkie Sprzątanie – następne takie pewnie dopiero koło lipca :-).