Znowu przyszła zima; śniegu u nas co prawda nie ma, ale temperatury spadły poniżej 0 i mają dojść aż do ‑11 stopni. Wieje silny wiatr, co jest szczególnie odczuwalne na otwartych terenach.
Ale nie zraziło mnie to przed niedzielnym spacerem nad Prosnę. W ostatnich dniach, jeszcze przed nadejściem mrozu, padało cały dniami. Deszcze nie były może ulewne, ale padało ciągle przez wiele godzin, z niewielkimi tylko przerwami. Poziom wody w Prośnie znacznie wzrósł, na łąkach i polach pojawiły się rozlewiska. Są miejsca, gdzie nie można przejść z powodu podniesienia się (o kilkadziesiąt centymetrów) poziomu wody w rzece.
Krajobraz wygląda inaczej. Na odcinku kaliskim Prosna jest raczej rozleniwioną i niezbyt głęboka. Teraz jednak zmieniła oblicze. Od razu przypomina mi się powódź z 2010 roku. Oczywiście do tych stanów jeszcze daleko, ale mimo wszystko dawno nie widziałem rzeki tak wezbranej jak obecnie. W mediach jest mowa o silnych opadach śniegu w górach. Gdy wszystko zacznie się topić, ta woda spłynie w końcu też do Kalisza.
Nawet jest filmik:
Jedna odpowiedź do “Nad rwącą rzeką”