Prawie 3 lata temu, w czerwcu cieszyłem się, że ukończyłem gimnazjum. Dzisiaj za to kończę Liceum. Reszta jest milczeniem.
A poza tym pogoda jest śliczna, choć ma się na długi weekend popsuć.
wycieczki, krajobrazy, zdjęcia i inne głupoty
Prawie 3 lata temu, w czerwcu cieszyłem się, że ukończyłem gimnazjum. Dzisiaj za to kończę Liceum. Reszta jest milczeniem.
A poza tym pogoda jest śliczna, choć ma się na długi weekend popsuć.
Od piątkowego wieczoru do niedzielnego południa byłem w Toruniu na XVII Olimpiadzie Wiedzy o Prawach Człowieka. Byłem tam z jeszcze trzema reprezentantami z Wielkopolski. Niestety laureatem nie zostałem. Ale co z tego, skoro maturę z WOSu i tak mam na 100%!
Poza tym, starówka w Toruniu jest niezaprzeczalnie wspaniała.
Dzisiaj udaję się do Torunia na finał Olimpiady Wiedzy o Prawach Człowieka, czyli w skrócie – ogólnopolski zjazd kujonów 🙂 Za bardzo się tym nie przejmuję – co będzie, to będzie; i tak mam już 100% z WOSu na maturze. Choć wypadałoby się tam przyzwoicie pokazać. Cieszę się, że to w Toruniu, bo jest to naprawdę piękne miasto. Mam nadzieję, że będę miał okazję przejść się po starówce.
A już właściwie za tydzień zaczyna się matura. Straszono nas nią właściwie od początku gimnazjum, jeżeli nie od podstawówki. Jednak chyba nie będzie tak strasznie. Zdaję: polski (podstawowy i rozszerzony), angielski (tak samo), matmę (podstawową), historię (rozszerzoną) i zdawałbym WOS, ale jestem zwolniony. Boję się trochę tej historii i polskiego rozszerzonego. Można trafić na temat wypracowania, który będzie tak pokrętnie sformułowany, że nie będzie wiadomo, o co w nim chodzi.
Volens nolens nie da się uniknąć w dzisiejszych dniach tematyki pogrzebu głowy państwa. Tym bardziej, że wczoraj została ogłoszona powszechnie krytykowana zgoda Dziwisza, by prezydent z żoną zostali pochowani w Katedrze Wawelskiej. Oddaję głos Danielowi Passentowi:
Tragicznie zmarły prezydent staje się wedle tej legendy bohaterem narodowym, strażnikiem i bohaterem pamięci narodowej; zginął na posterunku, wraz z powszechnie lubianą Małżonką, w otoczeniu generalicji, polityków, członków rodzin katyńskich, jadąc złożyć hołd w miejscu dla narodu polskiego świętym, dwa kroki od mogił pomordowanych rodaków, przy których znalazł śmierć. Nawet premier Tusk powiedział, że Katyń jest mitem założycielskim wolnej Polski.
Katyń plus tragedia smoleńska to główne filary rodzącego się mitu. Wawel to kolejny filar. Kardynał Dziwisz komunikując swoją niewiarygodną decyzję, wzywał do jedności, ale wykonał krok, który jedności nie sprzyja, ponieważ prezydentura Lecha Kaczyńskiego budziła wiele kontrowersji i sporów. (…)
Na krótką metę ta arogancka decyzja zaszkodzi Pamięci Prezydenta Kaczyńskiego, będą wysuwane najgorsze zarzuty (…). Ale Wawel nie jest na krótką metę, Wawel jest na zawsze.
Opinie D. Passenta są bardzo powściągliwe, bo nie wypada inaczej pisać na blogu w tygodniu żałoby. Z ust ludzi dochodzą jednak zdania znacznie ostrzejsze.
Taka ładna pogoda, a w radiu, telewizji, gazetach i w Internecie wszędzie to samo. I tak od soboty (dzisiaj jest wtorek), od godziny 9.00. Wtedy bowiem doszły słuchy, że samolot wiozący prezydenta na uroczystości do Katynia się rozbił. Na początku myślałem, że się rozbił, ale nic się nie stało (tak było z Leszkiem Millerem), ale okazało się, że stała katastrofa jak jeszcze nigdy 0 – nie przesadzając – w historii ludzkości. Nie zdarzyło się chyba jeszcze, by w ciągu paru chwil zginął prezydent, dowódcy wojska i mniej lub bardziej ważni politycy i urzędnicy. W sumie 96 osób. Póki co wszyscy starają się nie spekulować (żałoba), choć to trudne. Jak już wspomniałem, w mediach wielkie rozpaczanie. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że pod tym wszystkim kryje się spora ilość obłudy. Tak pisał o tym na swoim blogu Dariusz Chętkowski:
Dzieci nie rozumieją, dlaczego dorośli mówią teraz wielkie okrągłe słowa o Prezydencie, gdy wcześniej gadali co innego. Myślę, że tę sprawę należy wyjaśnić, bo dzieci gotowe są jeszcze pomyśleć, iż dorośli są fałszywi.
Wcale nie chodzi o to, że o zmarłych należy mówić dobrze albo wcale. To też ważna przyczyna, ale przecież nie jedyna. Gdyby tylko o to chodziło, nie byłoby tak masowego zrywu serc. Dominowałoby milczenie.
Choć to trudne, na razie nic więcej nie napiszę.
A pogoda rzeczywiście niczego sobie. W piątek byłem na najdłuższej opracowanej przeze mnie trasie rowerowej, liczącej ok. 20 km. Przejechanie tego dystansu zajęło mi ok. 2 godzin. Teraz też robi się coraz ładniej i cieplej. To ostatnie może być zaletą, a może być i wadą. Szczególnie biorąc pod uwagę „wspaniałe” Kaliskie Linie Autobusowe, w których pojazdach okna się nie otwierają, a klimatyzacji też nie ma. Nie wiem, czy nie jest to niezgodnie z Konwencją w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, poniżającego lub nieludzkiego traktowania albo karania.
Spring by ~Apolinarias on deviantART
Amen.
Zwyczajowo można by zacząć od raportu pogodowego. Dosyć to nudne. A jednak. Aura się popsuła. Widok za oknem nie jest zbyt zachęcający, a było już tak ładnie. Oczywiście nie oznacza to, że spadł śnieg, bo nie spadł (a przynajmniej w Kaliszu), ale jest zimno i leje, i mokro i w ogóle pogoda nie zachęca do wyjścia na dwór.
Mnie to oczywiście nie odstrasza, bo jak mawiają Skandynawowie: nie ma złej pogody, jest tylko źle dobrane ubranie.
Ostatnio w szkole omawialiśmy arcy-dramat, tj. „Szewców” Witkacego. Średnio wiadomo, o co tam chodzi, niemniej jednak można tam znaleźć kilka ciekawych cytatów, które jak zwykle zamieszczę.
Tak – nie bardzoście się wysilili na ten spicz przez s, p, i “cze”. Ja, wicie, Jędrek, znam Kretschmera z wykładów tej tam intelektualnej lafiryndy, Zahorskiej, w naszej Wolnej Wszechnicy Robotniczej. Oj, wolna ona, wolna – raczej rozwodniona jest ta nasza Wszechnica. Sami się częstują twardą wiedzą, a na nas to tę biegunkę umysłową puszczają, aby nas jeszcze gorzej zatumanić, niż to chciały wszelkie religianty na usługach feudałówi ciężkiego się przemysłu wygłupiające. A wam mówię, Jędrek, że to schizoidalna psychologia. Nie wszyscy są tacy. To rasa ginąca. Coraz więcej jest na tym świecie pykników. Ma se radio, ma se stylo, ma se kino, ma se daktylo, ma se brzucho i nieśmierdzące, niecieknące ucho, ma se syćko jak się patrzy – czego mu trza? A sam w sobie jest ścierwo podłe, guano pogodne przebrzydłe. To je pyknik, wis? A taki niezadowolony ze siebie to ino mąt na świecie czyni, żeby siebie przy tym przed sobą wywyższyć i siebie sobie pokazać lepszym, niż naprawdę jest – nie być ino pokazać, i nie lepszym ino takim fajniejszym, wyhyrniejszym. Tak ci to wyhyrma przed sobą. (po pauzie) A ja to sam nie wiem, jaki jestem: pyknik czy schizoid?
O gołąbeczko moja! Ty nie wiesz, jak szczęśliwą jesteś, że pracować możesz! Jak się nam rwą do pracy te gicale i paluchy śmierdzące, jak się syćko w nas do tej jedynej pocieszycielki wypina, jaze do penknięcia. A tu nic. Patrz w szarą, chropawą do tego ścianę, wariuj, ile chcesz. Myśli lazą jak pluskwy do łóżka. I puchną te bolące wątpia z nudy tak strasznej, jak góra Gauryzankar jaki, a śmierdzącej jak Cloaca Maxima, jak Mount Excrement. (…) Kiedy pracy ni ma i nic z tego być nie może. (Pełznie do kraty. Do Księżnej) Jasna Pani: ukochana, jedyna moja pieszczotko, koteczko transcendantalna, metapsychiczne cielątko boże, bogoziemiemne, a tak przyjemne, zmyślne i pojętne jak myszka jaka czy co – ty nie wiesz, jak szczęśliwą jesteś, że pracę masz!
Na piedestał, na piedestał mnie co prędzej! Nie mogę żyć bez piedestału! (śpiewa)
Trzymajcie mnie, trzymajcie mnie, ach na tym piedestale,
Bo się za chwilę cała z niego sama, ach, na pysk wywalę!
Wbiega na piedestał i tam staje w chwale najwyższej z rozpiętymi nietopezimi skrzydłami w łunie bengalskich i zwykłych ogni, które nie wiadomo jakim cudem na prawo i lewo się zapalają. Scuryy zawył jak nieboskie stworzenie.
Oto staję w chwale najwyższej na przełęczy dwóch światów ginących!
(…)
…z matriarchatu ultrahiperkonstrukcji, jak kwiat transcendentalnego lotosu, spływam między łopatki Boga…