Zwykle do Doliny Baryczy wybierałem się wiosną (tzn. w maju). Ale już w tamtym roku po raz pierwszy pojechałem nad Stawy Milickie w listopadzie. W tym roku tę wycieczkę powtórzyłem.
Jaz na Baryczy, która w tym miejscu nie jest już tylko strumieniem
Pogoda nie była idealna, bo trochę mżyło. Jednak i tak było bardzo malowniczo. Lasy, łąki, pola i rozlewiska są o tej porze roku wyjątkowo tajemnicze i pociągające. Na stawach pluskają się ptaki, które co chwile wydają różne dziwne dźwięki.
Czarny PotokŚródpolna aleja drzewStaw bez wodyOdciski setek łapek na przybrzeżnym błotkuNagrobek?
Wielokrotnie wspominałem już o krótkich wycieczkach do Doliny Baryczy. W tym roku odwiedziłem już okolice Antonina, a także Kompleks Potasznia. Bardzo udaną wycieczkę w tamte okolice zaliczyłem jesienią poprzedniego roku. Prawda jest jednak taka, że przy wycieczkach jednodniowych jadę w takie miejsce, które nie jest dalej, niż godzina drogi samochodem.
Tym razem miałem niepowtarzalną okazję zahaczyć o Dolinę Baryczy wracając z wycieczki w Góry Sowie. Od dłuższego czasu myślałem o odwiedzeniu okolic Milicza, ale zawsze było to za daleko albo zbyt nie po drodze. Teraz nadarzyła się okazja. W końcu Milicz i jego okolice to prawdziwe centrum Doliny Baryczy, bo to właśnie od Milicza biorą swą nazwę całe Stawy Milickie.
Pierwszego dnia popołudniu odwiedziłem Rudę Sułowską. To miejsce jest o tyle ciekawe, że można zrobić tam przyjemną wycieczkę w formie pętli wokół stawów. Stawy mają bowiem ten minus, że w wiele miejsc nie można wejść ze względu na hodowlę.
Ruda Sułowska
Drugiego dnia pojechałem na niedługi spacer po Miliczu. Potem udałem się do Rudy Milickiej. Wtedy niestety znacznie pogorszyła się pogoda i zaczęło wkrótce padać. Do tego niestety okazało się, że szlak jest częściowo zamknięty (ale to inna historia). Niestety, ale chociaż Milicz szczycie się bycia „rowerową stolicą Dolnego Śląska”, to dla turysty pieszego stawy milickie w tych okolicach nie są tak ciekawe. W wiele miejsc nie można wejść, a czasami szlak prowadzi drogą wzdłuż stawów, ale samych stawów nie widać, co trochę traci sens wizyty.
W Rudzie Milickiej akurat trudno o spacer wokół stawów.
Pałac w Miliczu (obecnie szkoła)Zamek w MiliczuRuda Milicka
Podsumowując, można powiedzieć, że stawy mimo wszystko trochę nie są tego warte, żeby jechać tam specjalnie – szczególnie, jeśli nie ma się roweru. Stwierdzam, że Kompleks Potasznia pod względem turystycznym jest dla mnie ciekawszy.
Poza tym, wiosenny krajobraz stawów jest dosyć monotonny. Wczesną wiosną lub jesienią jest trochę ciekawiej.
Od paru dni jest bardzo ciepło, jak na marzec, chociaż nie zdziwi mnie, jeśli przyjdzie jeszcze uderzenie zimna i zima da o sobie znać.
Jak co roku w marcu postanowiłem i tym razem udać się w nad stawy w okolice Przygodzic. W Przygodzicach jest w zasadzie początkowy odcinek Doliny Baryczy i w tych okolicach Barycz (jeszcze jako niewielka rzeczka) zasila kilka wielkich stawów, które są ostoją dla bardzo wielu ptaków (które raczej słychać, niż widać).
W tym roku postanowiłem się udać trochę bardziej na południe, tzn. w okolice Antonina. Tam znajduje się Rezerwat Wydymacz, w którym jest staw, rozlewiska i okazy gigantycznych starych dębów. Nie byłem tam od 2019 roku. Sam Antonin słynie natomiast z drewnianego pałacu, w którym podobno był Chopin.
Susza daje już o sobie znać. Rezerwat poprzecinany jest siecią rowów, strumieni i rzeczek. W tej chwili są albo wyschnięte, albo niewiele w nich wody. W głównym stawie też było niewiele wody.
Wątły strumyczekWydymaczJeden z wielkich dębówPałac w Antoninie
Do Antonina jest ok. 30 kilometrów, więc nie jakoś daleko. Wybrałem tym razem jednak trochę nietypową drogę, bo jadąc do Antonina odwiedziłem jeszcze Kotłów. Jest to wieś położona na wysokim wzgórzu tuż pod Mikstatem. Byłem tam poprzednim razem w maju 2019 roku. Na wzgórzu znajduje się bardzo stary kościół, który swoją historią sięga najpewniej głębokiego średniowiecza, ponieważ jego trzon stanowi najstarsza, romańska część. Ściany mają po 2 – 3 metry grubości i wyciosane są z kamienia. W środku panuje przeszywający chłód.
Romański kościół w KotłowieCmentarz dookoła kościołaKościół romańsko-barokowy
Zbliża sie połowa grudnia. Rok temu o tej porze była już zima pełną gęba, bo chociaż spadł śnieg. W tym roku temperatura jest w okolicach zera, ale nic poza tym. To jednak dobry moment, żeby wspomnieć późnojesienną wycieczkę do Doliny Baryczy.
Już w maju, gdy wędrowałem przez Stawy Milickie w Dolinie Baryczy, stwierdziłem, że dobrym pomysłem byłoby odwiedzić to miejsce jesienią. Tak więc w tym roku w listopadzie po raz pierwszy o tak późnej porze zdecydowałem się, żeby pojechać nad Barycz.
Stawy
Okazało się, że był to bardzo dobry wybór. Na dodatek, stawy jesienią wyglądają chyba jeszcze ciekawiej i bardziej intrygująco, niż wiosną. Miejsce jest w ogóle bardzo ciekawe. Jest to już jednak Dolny Śląsk i wszystko wygląda odrobinę inaczej. Przechodzi się przez jaz z jakąś zabytkową maszynerią. Dookoła stawów znajdują się tajemnicze lasy. Na rozstaju dróg znajduje się coś w rodzaju nagrobka (słabo już czytelnego). Dotarłem także do miejsca, gdzie – według mapy, setki lat temu znajdowało się grodzisko.
Pierwszy rzut oka na stawyResztki grodziskaBarycz za trzcinami
Gdyby uznać, że stawy przygodzickie to część Doliny Baryczy (a jakby nie było, leżą nad Baryczą), to w Dolinie Baryczy byłem już drugi raz w tym roku.
Jednak w maju zawsze jeżdżę w ciekawsze i bardziej przyrodniczo zróżnicowane miejsca, tzn. nad stawy milickie. A właściwie nad sam ich początek, tzn. w okolice kompleksu Potasznia, bo przy wycieczkach jednodniowych zwykle trzymam się zasady, że jeżdżę do miejsc oddalonych nie dalej niż na ok. godzinę jazdy samochodem.
Nadal to miejsce bardzo lubię, chociaż najlepszy do eksploracji byłby rower – którego póki co niestety nie jestem w stanie zabrać.
Było w tym roku bardzo ciepło, bo w długi weekend majowy temperatura dochodzi do 27 stopni. Jest też bardzo sucho, deszcz od dawna nie padał, co skutkuje chociażby dosyć niskim stanem Baryczy.
Słońce było oślepiające, co źle wpływa na zdjęcia. Pomimo wszystko, wędrówka była udana. Ciekawa jest nie tylko przyroda, ale także ślady po dawnym zaborze pruskim, który tu był do 1918 roku: np. zagubiony wśród łąk tajemniczy nagrobek z niemieckimi napisami albo urządzenia na jazie z informacją, że zostały wyprodukowane przed stu laty. Widać też taką charakterystyczną rzecz, jak stacje transformatorowe w kształcie ceglastych wież – są stare i nietypowe. W Wielkopolsce takich nie spotkałem.
Jak co roku w weekend majowy wybrałem się do Doliny Baryczy. Niestety w tym roku jakoś tak się złożyło, że nie odwiedziłem stawów przygodzickich. Ale jeszcze nic straconego.
Wybrałem się do bardziej oddalonego kompleksu stawów, który znajduje się już na terenie województwa dolnośląskiego – jeżdżę tam od 2020 roku. Wcześniej poprzestawałem na okolicach Odolanowa. Uderzające jest, jak zmienia się architektura, układ urbanistyczny wsi i trochę też krajobraz, gdy tylko wyjedzie się z Wielkopolski. Pojawiają się charakterystyczne dla Dolnego Śląska ceglane „wieże transformatorowe”.
Pogoda była idealna na wędrówkę po lasach, łąkach, wśród pól i nad stawami: było ciepło, ale nie gorąco. Warunki do robienia zdjęć średnie – niebo było zasnute chmurami. Ale i tak bez większego problemu przeszedłem 12 km. Doszedłem nad Barycz. Wody w niej trochę mniej, niż poprzednio. Najprzyjemniej było się wyciągnąć się na łące ukrytej wśród drzew nad samą Baryczą.
Stary jazJeden ze stawówAleja drzewRozlewiska nad stawemBaryczNa grobli