Wiosna nad Wartą

W tam­tym roku dwu­krot­nie odwie­dzi­łem pół­noc­ną część Pusz­czy Pyz­dr­skiej, tzn. wio­snąjesie­nią.

Do tej pory zawsze uda­wa­łem się do Pusz­czy jesie­nią. W 2023 roku po raz pierw­szy poje­cha­łem w te oko­li­ce wio­sną i to był bar­dzo dobry wybór. W tym roku myśla­łem nad tym już od lute­go, ale się nie uda­ło. Poje­cha­łem dopie­ro pod koniec kwiet­nia. Pogo­da była dosyć zim­na, jak na koniec kwiet­nia, wbrew temu, że wcze­śniej tem­pe­ra­tu­ra przez kil­ka dni docho­dzi­ła do 25 stopni.

Tra­dy­cyj­nie uda­łem się naj­pierw do ujścia Pro­sny, potem ponow­nie odwie­dzi­łem wydmy śród­lą­do­we w Pie­trzy­ko­wie, zaj­rza­łem na chwi­lę do Lądu, a potem jesz­cze ponow­nie poje­cha­łem na sta­ry cmen­tarz w Orli­nie Dużej.

U ujścia Pro­sny do War­ty poprzed­nim razem byłem jesie­nią (pierw­szy raz w 2020 roku). Jak zwy­kle, wędrów­kę roz­po­czą­łem w Modli­cy. Roz­wa­ża­łem, czy by tym razem nie odwie­dzić tego miej­sca od dru­giej stro­ny, tj. od stro­ny powia­tu jaro­ciń­skie­go. Jed­nak była­by to zbyt duża odle­głość, dla­te­go odło­ży­łem to na inny raz. Wybra­łem więc tra­dy­cyj­ną drogę.

Kra­jo­braz wio­sen­ny jest inny, niż jesien­ny. Co praw­da wio­sna jest już w peł­ni, ale nie wze­szła jesz­cze roślin­ność. Powo­du­je to, że jest dużo lep­sza widocz­ność na wszyst­kie stro­ny i widać miej­sca, któ­re zwy­kle są zasło­nię­te wyso­ki­mi krza­ka­mi, trzci­na­mi, tra­wa­mi. Poza tym, to miej­sce się nie zmie­ni­ło. Rze­ka cały czas przy­tła­cza swo­im ogromem.

W 2021 roku widać było umac­nia­nie wału prze­ciw­po­wo­dzio­we­go. Teraz jakieś pra­ce są kon­ty­nu­owa­ne. Widać, że są czy­nio­ne przy­go­to­wa­nia do umac­nia­nia brze­gów Prosny.

Potem na chwi­lę poje­cha­łem do Pyzdr, w któ­rych nie byłem już od daw­na. Spa­ce­ro­wa­łem tam przez kwa­drans. Widać, że zakoń­czy­ła się rewi­ta­li­za­cja ryn­ku. Efekt jest na plus. Nato­miast wycię­to liche drze­wa dooko­ła rynku.

Potem ponow­nie odwie­dzi­łem wydmy śród­lą­do­we w Pie­trzy­ko­wie, o któ­rych pierw­szy raz prze­czy­ta­łem w 2022 roku. W tym miej­scu byłem do tej pory raz, tzn. pod koniec 2022 roku i pamię­tam, że wte­dy te oko­li­ce tro­chę mnie roz­cza­ro­wa­ły. Potem, na począt­ku 2023 roku natkną­łem się na wydmy śród­lą­do­we, ale po dru­giej stro­nie War­ty, a mia­no­wi­cie w oko­li­cach Wrąbczynka.

Teraz, po doświad­cze­niach z 2022 roku, obra­łem tro­chę inną stra­te­gię zwie­dza­nia tego miej­sca. Przede wszyst­kim w innym miej­scu zapar­ko­wa­łem, przez co zna­czą­co skró­ci­łem sobie dro­gę do celu podró­ży. A po dru­gie, nie posze­dłem w kie­run­ku wydm tak, jak poka­zu­ją dro­go­wska­zy, tyl­ko w prze­ciw­ną stro­nę, gdzie tra­sa jest bar­dziej malow­ni­cza i o wie­le bar­dziej uroz­ma­ico­na. I nie zawio­dłem się! Odkry­łem napraw­dę ład­ne miej­sce. Nad brze­giem War­ty jest bowiem wszyst­ko: wydmy, las, sta­ro­rze­cze, roz­le­wi­ska, łąki, pola. Z odle­gło­ści kil­ku­dzie­się­ciu metrów mogłem obser­wo­wać dzi­kie pta­ki, któ­rych było tam napraw­dę wie­le. Teren jest trud­ny, bo dro­gę może nam prze­ciąć czy to roz­le­wi­sko, czy jakieś krza­ki, ale moż­na sobie pora­dzić. Na koniec pod­sze­dłem jesz­cze do War­ty (choć, wbrew pozo­rom, jest to kil­ka­set metrów), żeby jesz­cze raz zoba­czyć jej ogrom.

Pie­trzy­ków

Po odwie­dzi­nach nad War­tą waha­łem się, czy wstą­pić jesz­cze do Lądu. Osta­tecz­nie posta­no­wi­łem na chwi­lę tam pod­je­chać. Byłem tam trze­ci, czy czwar­ty raz. Widać, że kościół jest w remon­cie. Mogłem go sobie obej­rzeć „przez kra­tę”. Jed­nak­że jest tam infor­ma­cja, że w okre­ślo­nych godzi­nach moż­na zwie­dzać klasz­tor. Może innym razem.

Do Zagó­ro­wa tym razem nie wstą­pi­łem. Zamiast tego poje­cha­łem bez­po­śred­nio do Orli­ny Dużej, szla­kiem mojej wędrów­ki z 2023 roku.

Nic tam się wła­ści­wie nie zmie­ni­ło. Zabu­do­wy olę­der­skiej wła­ści­wie już nie ma, poza jed­nym domo­stwem rzu­ca­ją­cym się w oczy. Poja­wia­ją się nowe, nowo­cze­sne budyn­ki, przy­tła­cza­ją­ce ogro­mem. Wędro­wa­łem chwi­lę po oko­licz­nych lasach: są to typo­we dla pusz­czy lasy, w któ­rych rosną chu­der­la­we sosny jak zapał­ki. Wstą­pi­łem ponow­nie na sta­ry cmen­tarz ewan­ge­lic­ki. Jest to przy­gnę­bia­ją­cy widok. Cho­ciaż są tam pochów­ki jesz­cze z lat 40. ubie­głe­go wieku.

Na zdję­ciach widocz­ny jest mur czę­ścio­wo przy­naj­mniej wyko­na­ny z rudy darniowej.


Zobacz tak­że:

Sta­re cmentarze

Cmen­tarz w Piskorach

Cmen­tarz we Wrąb­czyń­skich Holendrach

Gdańsk i Gdynia

Pamię­tam, jak po raz pierw­szy w 2019 roku pla­no­wa­łem zimo­wy wyjazd do Trój­mia­sta. I miał to być wte­dy wyjazd do Gdań­ska. Jed­nak w Gdań­sku nie było noc­le­gów, czy też były poza moim zasię­giem finan­so­wym, nie pamię­tam, tak więc osta­tecz­nie tra­fi­łem do Gdy­ni. I to był, jak się oka­za­ło, świet­ny wybór, ponie­waż od tego cza­su Gdy­nię uwiel­biam, chęt­nie do niej powra­cam, a do Gdań­ska jedy­nie „wpa­dam”, gdy jestem w Gdyni.

Gdańsk to po pro­stu takie samo wiel­kie mia­sto, jak Poznań czy Wro­cław. Sta­rów­ka (czy­li tzw. Głów­ne Mia­sto) jest ład­na, ale w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze jest to skan­sen dla tury­stów (por. moje prze­my­śla­nie z Lubli­na). Dłu­gi Targ to rząd pusto­sta­nów. Nato­miast Gdy­nia to mia­sto bar­dzo żywe, ale żywe nie dzię­ki upo­jo­nym wód­ką tury­stom, tyl­ko dzię­ki miesz­kań­com, któ­rzy po pro­stu w tym mie­ście miesz­ka­ją. Nie ma tam wyraź­nej sta­rów­ki, cho­ciaż jest sta­ra część Gdy­ni kon­cen­tru­ją­ca się wokół portu.

W Gdy­ni kró­lu­je moder­nizm, któ­ry dum­nie się prę­ży w budyn­kach przy głów­nych uli­cach: Świę­to­jań­skiej, Wła­dy­sła­wa, któ­re­goś lute­go… i na Kamien­nej Górze – nad­mor­skiej dziel­ni­cy peł­nej przed­wo­jen­nych moder­ni­stycz­nych wil­li. Do tego docho­dzi jesz­cze moder­ni­stycz­ny układ urba­ni­stycz­ny. Nie ma tam kamie­nic z podwórkami-studniami.

Trój­mia­sto od połu­dnia oto­czo­ne jest Trój­miej­skim Par­kiem Kra­jo­bra­zo­wym i wystar­czy rzut oka na mapę, żeby zoba­czyć, ile tam jest tere­nów zielonych.

Pobyt w Gdy­ni tra­dy­cyj­nie roz­po­czą­łem od spa­ce­ru przez Kępę Redłow­ską na Klif Orłow­ski. Aż nie chce się wie­rzyć, że w środ­ku mia­sta są takie atrak­cyj­ne przy­rod­ni­czo tere­ny. Byłem tam dwa razy.

Poza tym, w Gdy­ni zbyt wie­le nie zwie­dza­łem, bo po pro­stu nie mia­łem takiej potrze­by. Ale następ­nym razem, kto wie.

W Gdań­sku byłem dwa razy. Pierw­sze­go dnia poje­cha­łem na krót­ką wyciecz­kę do Oli­wygdzie byłem też poprzed­nim razem. Oli­wa to gdań­ski odpo­wied­nik poznań­skie­go Soła­cza – czy­li zabyt­ko­wa dziel­ni­ca ze sta­ry­mi luk­su­so­wy­mi wil­la­mi. W środ­ku jest pięk­ny park oliw­ski (cho­ciaż inny, niż park sołac­ki w Pozna­niu). Nad Oli­wą kró­lu­je kate­dra oliw­ska. Wyjąt­ko­wo cie­ka­wy zaby­tek architektury.

Dru­gi raz poje­cha­łem do Gdań­ska w kon­kret­nym celu, tzn. żeby odwie­dzić muzeum II woj­ny świa­to­wej. W 2019 roku byłem w Euro­pej­skim Cen­trum Soli­dar­no­ści – i cho­ciaż nie jestem wiel­bi­cie­lem pato­su i mar­ty­ro­lo­gii – to bar­dzo mi się wysta­wa podo­ba­ła. W muzeum II woj­ny świa­to­wej też jest nie­źle. Nie ma tam, ewen­tu­al­nie jest w mniej­szych daw­kach, kult nie­szczę­ścia i poświę­ca­nia, wyeks­po­no­wa­ny w cen­tral­nym muzeum klęsk i nie­szczęść, czy­li w muzeum powsta­nia war­szaw­skie­go. W gdań­skim muzeum woj­na jest poka­za­na wie­lo­wy­mia­ro­wo i z dystan­sem. Poza tym jest tam poka­za­na per­spek­ty­wa nie tyl­ko pol­ska. Tro­chę miej­sca poświę­co­no kwe­stiom, o któ­rych u nas wie­le się nie mówi, jak np. oku­pa­cji Sin­ga­pu­ru przez Japoń­czy­ków, czy gło­dzie w Holandii.

Wysta­wa jest cie­ka­wa i moż­na poświę­cić te 2 – 3 godzi­ny, żeby bez znu­że­nia ją obej­rzeć. Nie mówię, że co roku, ale za parę lat może jesz­cze tam kie­dyś wró­cę. Nato­miast archi­tek­to­nicz­nie muzeum mnie tro­chę roz­cza­ro­wa­ło (podob­nie, jak Polin w War­sza­wie, w któ­rym byłem we wrze­śniu 2019 roku).

Po odwie­dze­niu muzeum, poszwen­da­łem się jesz­cze tro­chę po cen­trum Gdań­ska. Dosze­dłem m.in. do słyn­nej pocz­ty gdań­skiej. Pocz­ta gdań­ska koja­rzy mi się przede wszyst­kim z „Bla­sza­nym bęben­kiem”, któ­ry czy­ta­łem 14 lat temu. Jest tam szcze­gó­ło­wo, cho­ciaż tro­chę w krzy­wym zwier­cia­dle, opi­sa­na obro­na poczty.

Sam budy­nek jest bar­dzo cie­ka­wy i żału­ję, że nie mia­łem cza­su na zwie­dze­nie muzeum. Przed muzeum znaj­du­je się monu­men­tal­ny pomnik upa­mięt­nia­ją­cy pocz­tow­ców. Nato­miast na mnie dużo więk­sze wra­że­nie zro­bi­ło miej­sce pamię­ci na podwó­rzu budyn­ku pocz­ty, gdzie znaj­du­je się tajem­ni­czy relief oraz zazna­czo­ne jest miej­sce roz­strze­la­nia ofiar.

Potem uda­łem się Dłu­gim Nabrze­żem w kie­run­ku Bazy­li­ki Mariac­kiej i Dłu­gie­go Tar­gu (wiem, że to tro­chę nie po dro­dze, ale nie szko­dzi). Na tra­sie moż­na podzi­wiać nie tyl­ko gdań­skie „zabyt­ki” (odbu­do­wa­ne po woj­nie), ale rów­nież tro­chę cie­ka­wej archi­tek­tu­ry moder­ni­stycz­nej. Z odda­li widzia­łem „Sołd­ka”, któ­re­go zwie­dza­łem 2 lata temu.

Zaha­czy­łem o Bazy­li­kę Mariac­ką, któ­ra zadzi­wia mnie za każ­dym razem swym ogromem.

Sko­ro jestem już przy mia­stach, to muszę jesz­cze wspo­mnieć o Sopo­cie, któ­ry odwie­dzi­łem ostat­nie­go dnia. O dzi­wo, cho­ciaż był to począ­tek lute­go, były tłu­my tury­stów. Pogo­da w pew­nym momen­cie zro­bi­ła się paskud­na. Na szczę­ście mogłem się posi­lić gorą­cą cze­ko­la­dą w pijal­ni Wedla. 🤭

Fale roz­bi­ja­ją­ce się o falo­chron przy molo w Sopocie

Nadmorska przyroda

Nad morze jeż­dżę nie tyl­ko ze wzglę­du na atrak­cje zapew­nia­ne przez Trój­mia­sto, ale w dużej mie­rze rów­nież tak­że z uwa­gi na bar­dzo cie­ka­wą nad­mor­ską przy­ro­dę. W ogó­le pomo­rze jest bar­dzo cie­ka­we i inne niż Wiel­ko­pol­ska, w któ­rej miesz­kam. Przede wszyst­kim, jadąc do Trój­mia­sta, widać wyraź­nie, że oko­li­ca nie jest tak pła­ska. Teren jest pofał­do­wa­ny, w odda­li widać jakieś wzgór­ki. Nad samym morze przy­ro­da też jest cie­ka­wa i nie­jed­no­li­ta. W Gdy­ni atrak­cją jest Kępa Redłow­ska i Klif Orłow­ski. Za każ­dym razem będąc w Gdy­ni idę w tam­te oko­li­ce i prze­cho­dzę ok. 4 – 5 km. Nawet moż­na z Orło­wa dojść do Sopo­tu, ale ja póki co się na to nie porwałem.

Dro­ga wzdłuż wybrze­ża jest bar­dzo malow­ni­cza i jak dotąd mi się nie znu­dzi­ła. Poziom wody w morzu unie­moż­li­wiał, w prze­ci­wień­stwie do moich pierw­szych wędró­wek w 2019 roku, przej­ście „pod” Kępą Redłow­ską (po beto­no­wej opa­sce). Za to moż­na iść „przez” Kępę – i tam do zwie­dza­nia się reszt­ki umoc­nień i sta­no­wisk arty­le­ryj­skich. Z resz­tą dużą część Kępy zaj­mu­je teren woj­sko­wy i gdy prze­cho­dzi­łem przez te oko­li­ce w tym roku, to chy­ba nawet mignął mi gdzieś nie­da­le­ko jakiś żoł­nierz w trak­cie obcho­du. Potem cie­ka­wy jest Klif Orłow­ski – jed­na z głów­nych atrak­cji mia­sta, stop­nio­wo poże­ra­na przez morze.

Tym razem pró­bo­wa­łem po raz pierw­szy przejść pod kli­fem, ale musia­łem zawró­cić, gdy natra­fi­łem na gli­nia­ste grzę­za­wi­sko, do któ­re­go trze­ba by mieć kalo­sze, żeby przez nie przejść.

Naj­pięk­niej­sze jest jed­nak wybrze­że na Pół­wy­spie Hel­skim, któ­re tym razem zwie­dza­łem pomi­mo złej pogo­dy i moje­go złe­go samo­po­czu­cia. Wte­dy po raz pierw­szy byłem na Helu po opa­dach śnie­gu – i hel­skie lasy, wydmy i pla­ża przy­pró­szo­ne śnie­giem wyglą­da­ły nie­zwy­kle. Pory­wy wia­tru jed­nak odstra­sza­ły od dal­szych wędrówek.

W drodze na Pomorze

Po dwóch latach wybra­łem się nad morze i zno­wu do Gdy­ni, bo bar­dzo ją polubiłem. 

Dro­ga nad morze tym razem wio­dła mnie przez Gnie­zno, Świe­cie, Chełm­no, Kwi­dzyn, Pel­plin. Posta­no­wi­łem uzu­peł­nić wyciecz­kę o te obiek­ty, któ­rych nie uda­ło mi się zoba­czyć za dwa lata temu.

Gniezno

Poprzed­ni raz w Gnieź­nie byłem 9 lat temu, jesz­cze byłem wte­dy na stu­diach. Po pro­stu pew­ne­go zimo­we­go dnia zro­bi­łem sobie krót­ką wyciecz­kę z Pozna­nia do Gnie­zna i pamię­tam z niej głów­nie to, że wiał lodo­wa­ty, prze­ni­kli­wy wiatr. 

Jesz­cze daw­niej gdzieś ok. czwar­tej kla­sy pod­sta­wów­ki byłem w Gnieź­nie z wuj­kiem. Widzia­łem wte­dy drzwi gnieź­nień­skie i pamię­tam, że byłem zdzi­wio­ny, że są tak sto­sun­ko­wo nieduże. 

Teraz rzecz jasna zno­wu odwie­dzi­łem kate­drę. Na jej temat moż­na zna­leźć świet­ny film doku­men­tal­ny na YouTu­be. Film jest war­ty obej­rze­nia, bo kate­dra robi jesz­cze więk­sze wra­że­nie, gdy się wie, na co się patrzy. Wte­dy na przy­kład widać, że cały budy­nek jest lek­ko skrzy­wio­ny. War­te odwie­dze­nia jest też muzeum die­ce­zjal­ne, w szcze­gól­no­ści że są w nim nie tyl­ko zabyt­ki zwią­za­ne z kościołem. 

A poza tym, no cóż… samo Gnie­zno to nie­wąt­pli­wie dziu­ra, podob­na pod wie­lom wzglę­da­mi do Kali­sza. Tyle tyl­ko, że jest to dziu­ra z obwod­ni­cą i dro­gą ekspresową.

Świecie i Chełmno 

Świe­cie mnie moc­no roz­cza­ro­wa­ło, bo wła­ści­wie nie ma tam nicze­go cie­ka­we­go. Może o innej porze roku było­by lepiej. Zamek Krzy­żac­ki w Świe­ciu też nie jest nad­zwy­czaj­ny. Jest malow­ni­czo poło­żo­ny, nad Wdą (któ­ra gdzieś w tych oko­li­cach wpa­da do Wisły), któ­ra na doda­tek pięk­nie się roz­la­ła po ota­cza­ją­cych ją łąkach, ale poza tym samo oto­cze­nie zam­ku nie jest zachę­ca­ją­ce – wokół są śmie­ci i wszyst­ko wyglą­da na roz­grze­ba­ny plac budowy.

Chełm­no to zupeł­nie co inne­go. To mia­sto z bar­dzo sta­rą, wie­lo­wie­ko­wą histo­rią. I dzi­siaj jest dużo bar­dziej zachę­ca­ją­ce. Przede wszyst­kim ma cie­ka­wą sta­rów­kę, któ­ra to sta­rów­ka jest tro­chę przy­ku­rzo­na (co ma swój urok), ale jest żywa – nie jest to taki skan­sen, jak np. w Lubli­nie. Są tam cie­ka­we śre­dnio­wiecz­ne zabyt­ki, kościo­ły, czy tez róż­ne inne budyn­ki. No i przede wszyst­kim ma dosko­na­le zacho­wa­ne śre­dnio­wiecz­ne mury miej­skie wraz z nie­któ­ry­mi wier­sza­mi – podob­nie, jak w Byczy­nie.

Rynek w Chełmnie

Grudziądz

Następ­ne­go dnia jecha­łem już pro­sto do Gdy­ni, ale z przy­stan­ka­mi. Pierw­szy przy­sta­nek był w Gru­dzią­dzu, w któ­rym poprzed­nim razem mia­łem nawet noc­leg.

Cho­ciaż Gru­dziądz jest mia­stem mniej­szym od Kali­sza, to nie­ste­ty nasze mia­sta dzie­li prze­paść – widać to przede wszyst­kim po infra­struk­tu­rze. Gru­dziądz ma tram­wa­je, jest pod­łą­czo­ny do auto­stra­dy, ma obwod­ni­cę, o wie­le lep­sze dro­gi, ma atrak­cyj­ną i cie­ka­wą sta­rów­kę. Oczy­wi­ście widzia­łem też minu­sy, np. dzi­kie par­kin­gi i śmie­ci. Ale cało­ścio­wo robi pozy­tyw­ne wrażenie.

Ponow­nie uda­łem się na krót­ki spa­cer po gru­dziądz­kiej sta­rów­ce; nad roz­le­wi­ska­mi Wisły góru­ją maje­sta­tycz­ne śre­dnio­wiecz­ne spi­chle­rze. Sta­rów­ka poło­żo­na jest na wyso­kiej skar­pie nad doli­ną Wisły. To bar­dzo malow­ni­czy widok; obec­nie poziom Wisły znacz­nie się pod­niósł. Sta­rów­ka za dnia pre­zen­tu­je się nie­źle, cho­ciaż widzia­łem nie­do­stat­ki, któ­re poprzed­nio spo­wi­jał mrok – pew­ne nie­do­rób­ki, śmie­ci itp. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że i tak jest tam co oglądać.

Spi­chle­rze, obec­nie nie­któ­re zaadap­to­wa­ne na inne cele

Kwidzyn

Po krót­kiej wizy­cie w Gru­dzią­dzu, ruszy­łem nad­ro­bić zale­gło­ści z Kwi­dzy­na. Ruszy­łem więc z Gru­dzią­dza na pół­noc. W Kwi­dzy­nie byłem już poprzed­nim razem, ale wów­czas zoba­czy­łem Zamek Krzy­żac­ki, ale nie widzia­łem złą­czo­nej z nim kon­ka­te­dry.

Dro­ga przez pomo­rze jest w ogó­le bar­dzo malow­ni­cza. Kra­jo­bra­zy są zupeł­nie inne, niż w Wiel­ko­pol­sce. Dro­ga wie­dzie przez teren pagór­ko­wa­ty. W odda­li na hory­zon­cie maja­czą pola, łąki, lasy. Teren jest dużo bar­dziej zróż­ni­co­wa­ny i cie­ka­wy. Nie ma poroz­cią­ga­nych, cią­gną­cych się kilo­me­tra­mi wioch (a przy­naj­mniej jest ich mniej). Dla­te­go jedzie się spo­koj­nie, ale do przo­du, z rów­ną prędkością.

Do Zam­ku Krzy­żac­kie­go tym razem nie wcho­dzi­łem. Ale uda­ło mi się wejść do kościo­ła, któ­ry jest bar­dzo cie­ka­wą gotyc­ką kate­drą. Jest może tro­chę przy­ku­rzo­ny, ale doda­je mu to uro­ku. Wewnątrz są cie­ka­we polichromie.

Gniew

Po wyjeź­dzie z Kwi­dzy­na i poko­na­niu kil­ku­na­stu rond, któ­re są w tym mie­ście, ruszy­łem na zachód, aby poko­nać po nowo­cze­snym moście Wisłę. Poprzed­nim razem nie pla­no­wa­łem wca­le wstę­po­wać do Gnie­wu, ale tak urze­kło mnie jego poło­że­nie, że na chwi­lę się zatrzy­ma­łem. Tym razem też posta­no­wi­łem cho­ciaż na 10 minut się tam zatrzymać.

Pelplin

Potem w koń­cu mogłem ruszyć, aby zwie­dzić zapla­no­wa­ny na ten dzień gwóźdź pro­gra­mu, czy­li muzeum die­ce­zjal­ne w Pel­pli­nie, któ­re dwa lata temu było w remon­cie. Tym razem mi się uda­ło. W muzeum nie było tłu­mu zwie­dza­ją­cych, co jest dziw­ne, bo jest w nim wie­le cie­ka­wych obiek­tów – przede wszyst­kim pol­ska Biblia Guten­ber­ga, a poza tym cie­ka­we przy­kła­dy sztu­ki sakral­nej, głów­nie zebra­nej z kościo­łów na pomorzu.

Poza tym, wiel­ką atrak­cją Pel­pli­na jest bazy­li­ka kate­dral­na, wcho­dzą­ca w skład pocy­ster­skie­go kom­plek­su zabu­do­wań. Jest to bar­dzo impo­nu­ją­cy przy­kład budow­li gotyc­kiej. Poprzed­nim razem nie uda­ło mi się jej odwiedzić.

Popo­łu­dniu doje­cha­łem do Gdyni.

Pla­ża w Gdy­ni wieczorem

Pół­wy­sep Hel­ski – opis z 2020 roku doty­czą­cy wyjaz­du w 2019

Dro­ga na Pomo­rze w 2022

Trój­mia­sto w 2022

Las zimą na początek nowego roku

Dzi­siaj Trzech Kró­li, czy­li rze­ko­mo świę­to, a w prak­ty­ce dzień, jak każ­dy inny, w szcze­gól­no­ści, że w tym roku wypa­da w sobo­tę. Cho­ciaż to świę­to jest sym­bo­licz­nym koń­cem świąt Boże­go Naro­dze­nia, a to nie­zbyt miłe uczu­cie, bo koń­czy się przy­jem­na świą­tecz­na atmos­fe­ra i trze­ba wró­cić do codzienności.

Teraz poja­wił się mróz (ale bez śnie­gu w Połu­dnio­wej Wiel­ko­pol­sce), ale parę dni temu było bar­dzo cie­pło i przy­jem­nie jak na począ­tek stycz­nia. To była ide­al­na pogo­da na wędrów­ka wzdłu­ży leśnych stawów.

Byłem w tym miej­scu też rok temu.

Leśne ścieżki na zakończenie roku

Dzi­siaj wypa­da ostat­ni dzień roku 2023. Ostat­nie dni są dosyć cie­płe jak na gru­dzień. Ale dzi­siaj od rana był mróz, na tra­wie widać szron. W cią­gu dnia jed­nak świe­ci­ło słoń­ce, nie było wia­tru, było bar­dzo przy­jem­nie. To ide­al­na pogo­da na choć­by nie­zbyt dłu­gą wędrów­kę po lesie. Tak więc, ostat­ni już raz w tym roku, wybra­łem się do lasu poło­żo­ne­go na skra­ju doli­ny pew­nej nie­wiel­kiej rzecz­ki. Bar­dzo ten lasek lubię, bo choć jest nie­wiel­ki, to ma dużo uro­ku. Cho­ciaż byłem w nim już wie­le razy, to cią­gle odkry­wam nowe jego zaka­mar­ki. Dzi­siaj odkry­łem bar­dzo malow­ni­czo poło­żo­ne stawy. 

Nadeszła zima

Poprzed­nio pisa­łem o jesie­ni, ale od począt­ku grud­nia to już jest zde­cy­do­wa­nie zima, któ­ra w tym roku nie ocią­ga­ła się tak, jak to było w latach poprzed­nich. Nie tyl­ko utrzy­mu­ją się ujem­ne tem­pe­ra­tu­ry (choć nie są to wiel­kie mro­zy, powiedz­my w oko­li­ca ‑5 do 0 stop­ni), ale nawet spadł śnieg – cho­ciaż w Wiel­ko­pol­sce tyl­ko ok. 3 – 5 cm. To odmia­na w sto­sun­ku do tego, co było w latach poprzed­nich – czę­sto zima poja­wia­ła się dopie­ro w poło­wie stycz­nia. Wystar­czy spoj­rzeć, jaka była pogo­da w grud­niu w tam­tym roku.

Nie­raz już pisa­łem, że zima to dobra pora do eks­plo­ra­cji i wycie­czek kra­jo­znaw­czych. Pod koniec listo­pa­da byłem zno­wu na Pół­no­cy Pusz­czy Pyz­dr­skiej, a w tym tygo­dniu wybra­łem się w prze­ciw­nym kie­run­ku, w oko­li­ce Ostrze­szo­wa. Nie­ste­ty, ale pod wzglę­dem wycie­czek tro­chę zanie­dba­łem Połu­dnio­wą Wiel­ko­pol­skę. Oczy­wi­ście bar­dzo lubię przy­ro­dę cho­ciaż­by powia­tu ostrow­skie­go, ale na dal­sze wyciecz­ki raczej do tej pory się nie decy­do­wa­łem. Teraz posta­no­wi­łem to odmienić. 

Praw­dę mówiąc, to wybra­łem tro­chę przy­pad­ko­we tere­ny w oko­li­cach Ostrze­szo­wa, któ­re zoba­czy­łem na mapie i któ­re wyda­ły mi się poten­cjal­nie ciekawe.

Ale wcze­śniej wybra­łem się zoba­czyć Pro­snę w zimo­wej szacie.

Nad Prosną zimą

Zdję­cia zro­bi­łem 3 grud­nia 2023 roku, gdy już było mroź­no na dobre, a ponad­to spa­dło tro­chę śnie­gu w week­end. Pro­sna dobrze się pre­zen­tu­je nie tyl­ko w jesien­nej sza­cie, ale rów­nież gdy jest przy­pró­szo­na lodem.

Okolice Ostrzeszowa

Naj­pierw poje­cha­łem na wschód od Ostrze­szo­wa, tzn. w oko­li­ce pomię­dzy Gra­bo­wem nad Pro­sną a Ostrze­szo­wem. Są tam dosyć cie­ka­we lasy. Z resz­tą w tych oko­li­cach lasów nie bra­ku­je i wypa­da­ło­by je dokład­niej zwie­dzić. Na pierw­szy ogień wybra­łem oko­li­ce rezer­wa­tu „Jodły Ostrzeszowskie”.

Uwiel­biam rów­nież zwie­dzać brze­gi róż­nych sta­wów. Wia­do­mo, że sta­wy są naj­bar­dziej malow­ni­cze, jeże­li obok jest las. Połu­dnio­wa Wiel­ko­pol­ska obfi­tu­je i w sta­wy, i w lasy. Uda­ło mi się cie­ka­we miej­sce zna­leźć rów­nież kawa­łek za Ostrzeszowem.

Na deser – pluskająca sie wydra 

W Dolinie Warty późną jesienią

Pod koniec listo­pa­da tra­dy­cyj­nie już poje­cha­łem na pół­noc­ny skraj Pusz­czy Pyz­dr­skiej, do Doli­ny Warty.

Jak co roku, w pierw­szej kolej­no­ści uda­łem się do miej­sca, w któ­rym Pro­sna wpa­da do War­ty. To nie­zwy­kle ciche, odlud­ne, uro­kli­we miej­sce. Cho­ciaż obok jest nie­zbyt cie­ka­wa wio­cha, w któ­rej psy bie­ga­ją luzem po uli­cy i cza­sem jest pro­blem, żeby je minąć. 

Mimo wszyst­ko jest to sym­pa­tycz­ne zacisz­ne ustronie.

Cmen­tarz we Wrąb­czyń­skich Holen­drach zwie­dzi­łem po raz pierw­szy. Pamię­tam, że już w 2020 roku, gdy odwie­dzi­łem te stro­ny po raz pierw­szy, pró­bo­wa­łem go odna­leźć, ale bez skut­ku. Cho­ciaż jest bli­sko dro­gi, nie tak łatwo go doj­rzeć. Ale jest. Scho­wa­ny za drze­wa­mi, przy­cup­nął na skra­ju lasu. Para­dok­sal­nie gro­by nie są aż takie sta­re – pocho­dzą czę­sto z prze­ło­mu XIXXX wie­ku. Jest to jed­na z nie­licz­nych pamią­tek po ludziach, któ­rzy zamiesz­ki­wa­li kie­dyś te strony.

Zobacz tak­że: cmen­tarz w Pisko­rach, cmen­tarz w Orli­nie.

Potem tra­dy­cyj­nie uda­łem się do Wrąb­czyn­ka, żeby powę­dro­wać w Doli­nie War­ty – cho­ciaż stam­tąd do samej War­ty nie jest wca­le bli­sko. To pięk­ne, zacisz­ne, opu­sto­sza­łe miej­sce. Bez­kres prze­strze­ni ze wszyst­kich stron.


Zobacz też:

Pusz­cza Pyz­dr­ska wio­sną 2023

Pusz­cza Pyz­dr­ska jesienią/zimą 2022

Nad­war­ciań­ski Park Kra­jo­bra­zo­wy – 2021

Pusz­cza Pyz­dr­ska ogól­nie – 2020

Ślęża

Wczo­raj po raz dru­gi odwie­dzi­łem masyw Ślę­ży. Poprzed­nim razem byłem tam latem 2021 roku. Jed­nak wte­dy było lato; wcho­dzi­li­śmy na górę od Prze­łę­czy Tąpa­dła. Były tam dzi­kie tłumy.

Wczo­raj wybra­li­śmy inną tra­są – przez Wie­ży­cę. Nie­ste­ty ludzi też było spo­ro, szli­śmy w pro­ce­sji – ale to wina tego, że po pierw­sze był week­end, a po dru­gie świę­to państwowe. 

Pogo­dę mie­li­śmy wyjąt­ko­wo ład­ną. Co praw­da był listo­pad, ale świe­ci­ło słoń­ce, było bez­wietrz­nie, nie było jakoś odpy­cha­ją­co. Wędrów­ka na górę z prze­łę­czy trwa ok. 2 godzin, w dru­gą stro­nę tro­chę kró­cej. Jest kil­ka szla­ków do wybo­ru. Poza pew­ny­mi momen­ta­mi podej­ście nie jest bar­dzo stro­me (cho­ciaż i tak trze­ba się tro­chę spo­cić, ale to jed­nak nic w porów­na­niu np. z Babią Górą).

Jadąc w kie­run­ku Ślę­ży od stro­ny Wro­cła­wia widok jest nie­sa­mo­wi­ty – oto bowiem pośrod­ku pól nagle wyra­sta cał­kiem wyso­ka, samot­na góra. Oczy­wi­ście w dali maja­czą Góry Kaczaw­skie i Sude­ty, ale ten jeden szczyt pośrod­ku pust­ki jest dosyć nie­ty­po­wy. Nic więc dziw­ne­go, że w daw­nych cza­sach było to miej­sce kul­tu wyko­rzy­sty­wa­ne przez Sło­wian. Z resz­tą do dziś są tam pozo­sta­ło­ści w posta­ci rzeźb i wałów kultowych.

Od począt­ków XX wie­ku Ślę­ża jest naj­bliż­szym pod­wro­cław­skim kuror­tem tury­stycz­nym, jest też więc bar­dzo zadeptana. 

Pałacyk jesienią

W Połu­dnio­wej Wiel­ko­pol­sce nie bra­ku­je róż­nych pała­cy­ków, ale nie wszyst­kie moż­na zwie­dzać. Dwa dni temu wybra­łem się do Lew­ko­wa, do daw­nych dóbr lokal­nych magna­tów, obec­nie zamie­nio­nych w muzeum. Lew­ków to wieś z jed­nym skrzy­żo­wa­niem poło­żo­na pod Ostro­wem Wiel­ko­pol­skim, kil­ka­na­ście kilo­me­trów od Kali­sza. W cen­trum wsi jest kościół (rów­nież ufun­do­wa­ny przez daw­ne­go wła­ści­cie­la pała­cu), sklep i kil­ka blo­ków, któ­re bez­po­śred­nio sąsia­du­ją z par­kiem, w któ­rym znaj­du­je się pałac. Kil­ka­set metrów dalej jest też lot­ni­sko (dla malut­kich samolotów).

Pałac, jak rów­nież zabu­do­wa­nia gospo­dar­cze, poło­żo­ny jest w ład­nym par­ku, któ­ry jest jesz­cze pięk­niej­szy jesie­nią. Daw­niej ten pałac to był oddział Muzeum Okrę­go­we­go Zie­mi Kali­skiej, obec­nie jest to samo­dziel­na jed­nost­ka. Pałac i jego oto­cze­nie nie­daw­no prze­szły grun­tow­ny remont, któ­ry trwał bli­sko 4 lata. Byłem jedy­nym zwie­dza­ją­cym. Z roz­mo­wy z ochro­nia­rzem dowie­dzia­łem się, że wystrój wnętrz odtwa­rza­no na pod­sta­wie przed­wo­jen­nych zdjęć.

Miło, że pała­cy­ko­wi przy­wró­co­no świet­ność; jest to jakiś łącz­nik z prze­szło­ścią. Mia­łem szczę­ście, bo aku­rat tra­fi­łem na wysta­wę przed­wo­jen­nej cho­dzie­skiej por­ce­la­ny. A ja bar­dzo lubię skorupy!


A tak pała­cyk i jego oto­cze­nie wyglą­da­ły 5 lat temu, przed remon­tem (zdję­cia wyko­na­łem, gdy byłem w tych oko­li­cach w lutym 2018 roku).

Las jesienią

Ostat­nie dni były desz­czo­we, chy­ba przy­ro­da chcia­ła nad­ro­bić let­nią suszę. Ale pomi­mo tego jest bar­dzo cie­pło, jak na paź­dzier­nik. Cza­sa­mi o tej porze roku na drze­wach nie ma już liści. A w tym roku nie dość, że są, to jesz­cze na doda­tek czę­sto są to liście zupeł­nie zielone.

Wczo­raj ponow­nie odwie­dzi­łem Dąbro­wę – poprzed­nim razem byłem tam w sierp­niu. Wyciecz­ka była jak zwy­kle bar­dzo udana.

A tym­cza­sem… za 2 dni Tru­pem Fest.