Po powrocie z wymiany

(1) Ponad tydzień temu wró­ci­łem z Hamm. A wła­ści­wie, to nie tyl­ko w Hamm, ale tak­że z Heer­gu­go­wa­ard. Byłem na wymia­nie szkol­nej; oba te mia­sta są part­ne­ra­mi Kalisza.

Na głównym placu w Soest
Na głów­nym pla­cu w Soest

Hamm, to uro­cze mia­sto w zachod­nich Niem­czech (Nad­re­nia Pół­noc­na-West­fa­lia). Pod wzglę­dem wiel­ko­ści jest siód­me w Niem­czech; choć wca­le na takie nie wyglą­da: jest bar­dzo zie­lo­ne nie tyl­ko za spra­wą licz­nych par­ków, ale tak­że dzię­ki temu, że czę­sto by prze­je­chać z jed­ne­go stad­te­il (coś, jak dziel­ni­ca (albo raczej wio­ska słu­żeb­na 🙂 )) to dru­gie­go, trze­ba minąć pola, lasy, łąki. Jego cen­trum sta­no­wi ład­ny plac, na któ­rym stoi kościół św. Paw­ła (pro­te­stanc­ki).

Mia­sto jest świet­nym miej­scem dla rowe­rzy­stów: są w nim licz­ne ścież­ki rowe­ro­we. Czę­sto jest tak, że nawet jest oddziel­na sygna­li­za­cja świetl­na dla rowe­rów. Trze­ba się jed­nak pil­no­wać, bo ozna­cza to nie tyl­ko wygo­dy, ale tak­że poli­cjan­ci („żaby”) na rowe­rach ści­ga­ją­ce nie­uważ­nych. Jeż­dże­nie w miej­scach ozna­ko­wa­nych „tyl­ko dla pie­szych” nie przej­dzie. Na szczę­ście bez pro­ble­mu moż­na zna­leźć par­king dla rowerów.

Będąc w Hamm odwie­dzi­li­śmy nie­da­le­ko poło­żo­ne Soest – nie­wiel­kie, pocho­dzą­ce ze śre­dnio­wie­cza mia­stecz­ko. W prze­ci­wień­stwie do Hamm (zbu­rzo­ne­go w cza­sie woj­ny), tam jest peł­no zabytków.

Z cie­ka­wo­stek dodam, że Hamm było daw­niej mia­stem typo­wo prze­my­sło­wym (leży w Zagłę­biu Ruh­ry). Dziś zosta­ła tyl­ko jed­na kopal­nia, resz­ta popa­da w ruinę. Jest tam wie­le osób z pol­ski­mi nazwi­ska­mi – są to potom­ko­wie Pola­ków, któ­rzy przy­by­li tam, aby zna­leźć pra­cę w prze­my­śle ok. 200 lat temu.

Jed­ną z głów­nych atrak­cji w mie­ście jest Maxi­mi­lian­park. Pod­cho­dzi­li­śmy do tego z rezer­wą: widzie­li­śmy bowiem zdję­cia wiel­kie­go budyn­ku ufor­mo­wa­ne­go na kształt sło­nia. Niem­cy chwa­li­li się, że to naj­więk­szy słoń świa­ta; dla nas był przede wszyst­kim naj­brzyd­szy. Stwier­dzi­li­śmy, że park, to chy­ba jakaś wiel­ka kasza­na: na począt­ku bar­dziej wyglą­da jak ogród bota­nicz­ny. Jed­nak, gdy poszli­śmy dalej, oka­za­ło się, że są tam nie­sa­mo­wi­te pla­ce zabaw, na któ­rych doro­sły (lub pra­wie doro­sły) czło­wiek może dostać mał­pie­go rozumu.

Hamm war­to odwiedzić.

Z naszą wyciecz­ką po 4 dniach w Niem­czech, poje­cha­li­śmy do Holan­dii, do Heer­hu­go­wa­ard, któ­re tak­że jest mia­stem part­ner­skim Kali­sza. To jest znacz­nie mniej­sze mia­sto – ok. 50 tys. miesz­kań­ców, powsta­łe na tere­nach, gdzie jesz­cze 100 lat temu była woda. W Holan­dii widzie­li­śmy oczy­wi­ście całą masę wia­tra­ków i wiel­ką sieć kanałów.

Heer­hu­go­wa­ard raczej nie ma żad­ne­go szcze­gól­ne­go uro­ku, a wszyst­kie domu są tam raczej pobu­do­wa­ne „na jed­no kopyto”.

Na miej­scu dowie­dzie­li­śmy się, że po naszym przy­jeź­dzie, przy­jeż­dża tam pre­zy­dent Kali­sza. A to w związ­ku z otwar­ciem nowej dziel­ni­cy miesz­ka­nio­wej. Jej nie­zwy­kłość pole­ga na tym, że jest ona zupeł­nie samo­wy­star­czal­na ener­ge­tycz­nie. Ceny domów, jak wyni­ka z moich obli­czeń, od ok. 300 tys. do 500 tys. zło­tych – czy­li nie tak źle.

Z wyciecz­ki war­to zoba­czyć zdjęcia.


(2) Po powro­cie, musia­łem wró­cić do rze­czy­wi­sto­ści. A tu spraw­dzia­ny, kart­ków­ki i zale­gło­ści. Ale bar­dzo szyb­ko się z nimi uwi­ną­łem i teraz pra­cu­ję już w nor­mal­nym try­bie. O ile taki ist­nie­je w kla­sie maturalnej.

(3) Dzi­siaj wypeł­ni­łem dekla­ra­cję matu­ral­ną. A tam takie cuda: pol­ski na pozio­mie pod­sta­wo­wym i roz­sze­rzo­nym (+ pre­zen­ta­cja), mat­ma na wia­do­mym pozio­mie, volens nolens histo­ria (nie chcem ale muszem), angiel­ski pod­sta­wo­wy i roz­sze­rzo­ny oraz WOS. Nie chce mi się po raz kolej­ny poru­szać spra­wy matur, bo pisa­łem już o tym nie raz. Nie będę więc pisał, że oddzie­le­nie pozio­mów na pol­skim to idio­tyzm etc. etc. W sumie w maju cze­ka mnie 9 egza­mi­nów. Zaczą­łem już cho­dzić na kor­ki z mat­my i histo­rii. (Trze­ba było zostać w Hamm…)

(4) W Niem­czech była już jesień, u nas poja­wia się bar­dzo leni­wie – a prze­cież to naj­pięk­niej­sza pora roku! Dzi­siaj poja­dę tro­chę jej poszukać…

(5) Nie wiem, czy to zbieg oko­licz­no­ści, czy też może ktoś to prze­czy­tał, ale gdy byłem ostat­nio w biblio­te­ce, to czy­tel­nia była otwarta.

PS. Prze­pra­szam, że dłu­go nie pisa­łem, ale jakoś nie mia­łem do tego melodii.

Już jesień

Moim zda­niem pogo­da robi się coraz ład­niej­sza i w ogó­le świat robi się coraz pięk­niej­szy. Oczy­wi­ście więk­szość osób tego zda­nia nie podzie­la, ale ja naj­bar­dziej ze wszyst­kich pór roku lubię jesień. Wró­ci­łem wła­śnie z wyciecz­ki rowe­ro­wej – to dopie­ro począ­tek wrze­śnia, więc nie ma za bar­dzo na co patrzeć. Ale już moż­na gdzie­nie­gdzie doj­rzeć bar­dzo ład­ne żół­te i poma­rań­czo­we list­ki. Z resz­tą drze­wa nawet zimą – gdy są zupeł­nie „na gola­sa” to i tak są bar­dzo ładne.


To zdjęcie zrobiłem nieopodal miejsca, gdzie mieszkam
To zdję­cie zro­bi­łem nie­opo­dal miej­sca, gdzie miesz­kam • Zobacz więcej

Jed­nak wrze­sień, któ­ry nad­szedł to nie­tyl­ko począ­tek jesie­ni, ale tak­że szko­ły. My zaczy­na­my bar­dzo powo­li: zupeł­nie jak w wier­szu „Loko­mo­ty­wa”. Ale za to jak póź­niej będzie­my pędzić! I to bez hamulców!

Na razie jedzie­my na wymia­nę do Nie­miec – to już za mniej niż tydzień, w czwar­tek. Odwie­dzi­my tak­że Holandię.


Wyświetl więk­szą mapę

1. i 2. września

Dzi­siaj jakoś prze­ży­łem pierw­szy dzień lek­cji w kla­sie matu­ral­nej. W sumie żad­na rewe­la­cja, bo był on dość nud­ny. Oży­wi­ła go pierw­sza lek­cja nowe­go przed­mio­tu – Wie­dzy o Kulturze.

Dosta­li­śmy nowy plan, któ­ry zmie­ni się pew­nie jesz­cze z dzie­sięć razy. W sumie trud­no oce­nić, czy plan jest „dobry”, czy „zły” – jest kil­ka tyl­ko rze­czy, jak np. o któ­rej się wycho­dzi ze szko­ły w pią­tek. Ja mam szczę­ście, bo w ogó­le naj­póź­niej wycho­dzę o 15.10, a w pią­tek o 13.25 – to dużo lepiej, niż rok temu, gdy w pią­tek sie­dzia­łem do 16.30. Z „pere­łek” nale­ży tyl­ko zazna­czyć, że jutro (tj. w czwar­tek) mam 7 godzin, idę na 7.00 i zaczy­nam wuefem.

W ostat­niej kla­sie nie mam już fizy­ki, che­mii, czy bio­lo­gii – mam za to 6 godzin pol­skie­go, 4 histo­rii, 4 mat­my, 2 WOSu. Jak mawia pewien ojciec będą­cy dyrek­to­rem pew­nej roz­gło­śni: Alle­lu­ja i do przodu!

70. rocznica

Od paru dni – czy ktoś tego chce, czy nie – każ­dy musi słu­chać o bez prze­rwy oma­wia­nej 70. rocz­ni­cy wybu­chu II woj­ny świa­to­wej. 1 wrze­śnia na Wester­plat­te w Gdań­sku spo­tka­ło się kil­ku­na­stu przed­sta­wi­cie­li róż­nych państw z Kaczyń­skim, D. Tuskiem, Ange­lą Mer­kel i Puti­nem na cze­le. Tak oce­nia­no to w Pol­sce: http://passent.blog.polityka.pl/?p=603, a tak za gra­ni­cą: http://www.nytimes.com/2009/09/02/world/europe/02russia.html?emc=tnt&tntemail1=y. Ja oso­bi­ście byłem cie­ka­wy prze­mó­wie­nia A. Mer­kel, któ­re­go jed­nak nie sły­sza­łem. Przy Kaczyń­skim zarzą­dzo­no wyłą­cze­nie telewizorni.

Powrót z Rusinowa. Narzekanie na bibliotekę (ze szczególnym uwzględnieniem filii nr 4 w Kaliszu) i trochę na szkołę

W sobo­tę nie­spiesz­nie i bez­tro­sko zasia­dłem sobie do kom­pu­te­ra, by napi­sać parę słów o moim wyjeź­dzie nad Morze Bał­tyc­kie, ale oka­za­ło się, że z tego nici, bo nie­opła­co­ny ser­wer się zdez­ak­ty­wo­wał, a tro­chę to zaję­ło, nim go przy­wró­ci­łem do życia (tj. zapłaciłem).

Więc po kolei: w pią­tek w nocy wró­ci­łem z Rusi­no­wa, potem pew­nie umiesz­czę jakieś zdję­cia. Pogo­dę mie­li­śmy bar­dzo ład­ną – moż­na się było bez pro­ble­mów opa­lać, czy kąpać w morzu. Poza tym naszym głów­nym zaję­ciem było „pró­bo­wa­nie się” do wyjaz­du do Hamm (a to już za tydzień). Rusi­no­wo to wio­cha zabi­ta decha­mi, ale bar­dzo ład­na i spo­koj­na. Nie­opo­dal jest „mia­stecz­ko” – Jaro­sła­wiec, któ­re tak napraw­dę nie jest nawet gmi­ną. Jego cen­trum to głów­na uli­ca, któ­ra ma morze ze 100 metrów – napcha­na jest bud­ka­mi z wsze­la­kim badzie­wiem, ale moż­na tam tak­że kupić bar­dzo dobre (i bar­dzo dro­gie) gofry. Pla­ża w Rusi­no­wie i oko­li­cach jest dość ład­na i nie jest zapcha­na. Nie­ste­ty jest dość kamie­ni­sta, podob­nie jak dno morza. Dla cie­ka­wych dopi­szę, że tem­pe­ra­tu­ra moża wyno­si­ła zawsze ok. 19° C, przy temp. powie­trza ok. 25° C. Nie było źle. (Nie ma tam raczej wia­tru; fale porząd­ne też były tyl­ko nie­ste­ty raz). W trak­cie wyjaz­du poje­cha­li­śmy też do Ust­ki (Koło­brzeg za dale­ko, a Dar­ło­wo za bli­sko) – w sumie nic tam cie­ka­we­go nie ma, ale to ład­ne miasto.

W sobo­tę i nie­dzie­lę po powro­cie „tro­chę docho­dzi­łem” do sie­bie, choć to chy­ba raczej za dużo powie­dzia­ne. Inny­mi sło­wy – leni­łem się. Za to w ponie­dzia­łek wyru­szy­łem do mia­sta, by poczy­nić ostat­nie przy­go­to­wa­nia przed roz­po­czę­ciem roku szkol­ne­go. Chcia­łem kupić tramp­ki, ale tako­wych nie zna­la­złem; posze­dłem też do biblio­te­ki (i tu docho­dzę do kulminacji).

Naj­pierw uda­łem się do Biblio­te­ki Głów­nej na ul. Legio­nów, gdzie obsłu­ga jak zwy­kle była bar­dzo miła i spraw­nie dzia­ła­ją­ca. Dodam, że w BG nawet w waka­cje jest otwar­te w przy­zwo­itych godzi­nach – czy­li pra­wie od rana do wie­czo­ra. A póź­niej uda­łem się, do filii nr 4. I zosta­łem z niej wyrzu­co­ny. W sumie słusz­nie, bo przy­sze­dłem przed cza­sem. Ale kto to sły­szał, żeby biblio­te­ka była czyn­na tyl­ko od 12 do 18. Z resz­tą to pół bie­dy, bo w inne dni jest otwar­ta np. od 9 – 15. Tak, czy owak – za krót­ko. Zasła­nia­nie się sys­te­mem kom­pu­te­ro­wym jest tro­chę żało­sne. Nie sądzę, by ktoś z obsłu­gi biblio­te­ki to prze­czy­tał. A szko­da, bo to nie jedy­na uwa­ga, jaka jest do nich kie­ro­wa­na. Na stro­nie inter­ne­to­wej łaska­wie infor­mu­ją czy­tel­ni­ków, że w czy­tel­ni są 23 miej­sca. Szko­da tyl­ko, że czy­tel­nia jest zawsze zamknięta.

Koniec narze­ka­nia na biblio­te­kę. Teraz trze­ba pona­rze­kać na szko­łę. A ta się wła­śnie dzi­siaj roz­po­czę­ła. Co praw­da z dniem uro­dze­nia wszy­scy jeste­śmy ska­za­ni na zda­wa­nie matu­ry, ale nie sądzi­łem, że tak szyb­ko znaj­dę się w kla­sie matu­ral­nej. Pew­nie jutro przyj­dę do szko­ły i od razu zacznie się chry­ja i cią­głe przy­po­mi­na­nie, że „jeste­ście prze­cież już w kla­sie matu­ral­nej” albo „za chwi­lę matu­ra!”. Tak, tak – sły­szy­my to od już conajm­niej dwóch lat. My odgry­wa­my rolę kró­li­ków doświad­czal­nych, bo jako pierw­si od kupy lat będzie­my zda­wać obo­wiąz­ko­wo mate­ma­ty­kę. Mnie w naj­bliż­szym cza­sie cze­ka jesz­cze kurs pra­wa jazdy.

Więc narze­ka­nie dopie­ro się zacznie!