Odkąd w 2022 roku pierwszy raz od wielu lat byłem w Sudetach, znowu zaczął pociągać mnie ten kierunek. W tamtym roku w maju wybrałem się na 1 dzień na bardzo przyjemną wycieczkę do Sobótki. Od razu wtedy pomyślałem, że dobrze byłoby pojechać w te góry, które widać ze Ślęży. A widać, jak mi się zdaje, Góry Sowie.
W Górach Sowich nigdy przedtem chyba nie byłem, chociaż byłem w okolicach (wiele lat temu w Kotlinie Kłodzkiej i w Górach Orlickich po czeskiej stronie). Tymczasem Góry Sowie to pasmo górskie, które jest najbliżej położone od Kalisza i najszybciej można w nie dojechać.
Początkowo nie planowałem nocować w Srebrnej Górze, ponieważ pod względem turystyki pieszej nie jest aż tak korzystnie położona. Jednak nie ma tam zbyt wielkiego wyboru atrakcyjnych noclegów w korzystnych cenach; coś sensownego udało mi się właśnie znaleźć w Srebrnej Górze, która leży w przełęczy Srebrnej, oddzielającej Góry Sowie od Gór Bardzkich.
Swoim zwyczajem nie pojechałem jednak prosto do Srebrnej Góry, bo musiałem coś odwiedzić po drodze. Wybór padł na Oleśnicę, koło której wielokrotnie przejeżdżałem w drodze na Dolny Śląska, a której dotychczas nigdy nie udało mi się odwiedzić.
Główna atrakcja Oleśnicy, czyli zamek/pałac książąt oleśnickich, był w remoncie, ale przynajmniej mogłem go zobaczyć z zewnątrz. Ponad godzinę krążyłem po centrum miasta, które sprawiało pozytywne wrażenie.


















Z Oleśnicy ruszyłem drogą na południe. Choć ruch był duży, to jechało się sprawnie, bo na drodze nie było ciężarówek (niedziela). Do Srebrnej Góry dotarłem około 14.00, miałem więc jeszcze całkiem sporo czasu.
Srebrna Góra to wieś – w przeciwieństwie do Sobótki, która choć mała, to jest miasteczkiem. Jest tu właściwie jedna ulica. Ludzi nie za wielu, 2 – 3 sklepy (w tym supermarket), wszędzie pod górę. I jedna wielka atrakcja – czyli Twierdza. Na szczęście jeszcze przed sezonem. Nazwa Srebrna Góra odnosi się do srebra, które było tu wydobywane przed wiekami. Wieś była dawniej ważnym ośrodkiem górniczym.
Jednak dużym plusem Srebrnej Góry jest mnogość ścieżek, którymi można wędrować na krótsze i dłuższe spacery (nie mam tu na myśli wędrówek górskich z prawdziwego zdarzenia, bo to inna kwestia). Zawsze się znajdzie miejsce, gdzie można rozprostować nogi, chociaż nierzadko jest pod górę.














Od razu pierwszego dnia ruszyłem śladami dawnej kolei sowiogórskiej. Kolej ta powstała jeszcze w XIX wieku i zapewniała transport do Srebrnej Góry (z tego, co czytałem, była to kolej zębata). Kolej zlikwidowano w okolicach I wojny światowej. Ale pozostał po niej ślad w postaci imponujących wiaduktów kolejowych, po których można się przejść.