Co wydarzyło się w tym roku

Stud­niów­ka – matu­ra – koniec liceum Bez wąt­pie­nia jest to jed­no z naj­waż­niej­szych wyda­rzeń w moim życiu. Stud­niów­ka – przy­szła i poszła (choć przy­go­to­wy­wa­li­śmy się do niej dłu­go, szcze­gól­nie do wspa­nia­łe­go polo­ne­za), ale była bar­dzo uda­na. Dużo wię­cej moż­na napi­sać o egza­mi­nie doj­rza­ło­ści, któ­ry zda­wa­łem w maju i do któ­re­go przy­go­to­wy­wa­łem się pra­wie 3 lata. Wie­le było przy tym ner­wów. Zda­wa­łem matu­rę z pol­skie­go, histo­rii, angiel­skie­go, i (teo­re­tycz­nie) WOSu; jako kró­li­ki eks­pe­ry­men­tal­ne zda­wa­li­śmy mate­ma­ty­kę obo­wiąz­ko­wo. Szko­da, że MEN musi na nas testo­wać swo­je głu­pie pomy­sły. Wiem, że mat­ma poszła mi bar­dzo dobrze (94%), to potra­fię sobie przy­po­mnieć, ile cza­su stra­ci­łem roz­wią­zu­jąc dzie­siąt­ki testów, by być do niej odpo­wied­ni przy­go­to­wa­nym – a to kosz­tem bez­cen­ne­go cza­su wol­ne­go, świę­te­go spo­ko­ju i innych przed­mio­tów matu­ral­nych. Dużym osią­gnię­ciem było zakwa­li­fi­ko­wa­nie się do fina­łu ogól­no­pol­skie­go Olim­pia­dy Wie­dzy o Pra­wach Czło­wie­ka. Wie­le tam nie osią­gną­łem, ale repre­zen­to­wa­łem tam Wiel­ko­pol­skę, a szko­le mogłem „nabić” tro­chę punk­tów do tego idio­tycz­ne­go ran­kin­gu. Dzię­ki Olim­pia­dzie mia­łem szóst­kę z WOSu na matu­rzę za dar­mo. Ostat­nie­go dnia kwiet­nia ukoń­czy­łem liceum (z wyróż­nie­niem) i to nie byle jakie, bo kali­skie­go Asnyka.

Kata­stro­fa 10 kwiet­nia 2010 roku roz­bił się w Smo­leń­sku samo­lot z 96 oso­ba­mi na pokła­dzie, co gor­sza był wśród nich pre­zy­dent RP. Mówio­no o tym na całym świe­cie, wszy­scy skła­da­li kon­do­len­cje i było bar­dzo uro­czy­ście – aż do prze­sa­dy (wykpi­wa­ne stwier­dze­nie Oba­my, że „wszy­scy jeste­śmy Pola­ka­mi”). Ale nie kata­stro­fa jest naj­cie­kaw­sza, ale raczej to, że jest to temat wywo­łu­ją­cy skraj­ne emo­cje i do tego wał­ko­wa­ny bez umia­ru przez media od rana do nocy – i tak już jest od 9 mie­się­cy, i nie zano­si się na to, by się to skoń­czy­ło. Oczy­wi­ście, że to co się sta­ło, było bar­dzo przy­kre. Ale sta­cje tele­wi­zyj­ne przez pierw­szy tydzień (ze sta­cja­mi tele­wi­zyj­ny­mi kon­cer­nu ITI) licy­to­wa­ły się, w czy­jej ramów­ce będzie wię­cej żało­by, smut­nych melo­dii, czar­no-bia­łych zdjęć itp. O tym, co nastą­pi­ło po tym – nie chce mi się nawet pisać. Wiel­ka, ogól­no­kra­jo­wa awan­tu­ra roz­po­czę­ła się od tego, gdzie ma być para pre­zy­denc­ka pocho­wa­na. Faj­nie jest sobie zadzow­nić do Dzi­wi­sza i powie­dzieć, że „życzy­my sobie miej­sce na Wawe­lu”. Też bym tak chciał. Póź­niej róż­no­ra­kie teo­rie spi­sko­we, że zamach, że mgła wywo­ła­na sztucz­nie (Radio Mary­ja). Kon­cern medial­ny kościo­ła toruń­sk0-kato­lic­kie­go osą­dził win­nych nie­szczę­ściu już w dniu kata­stro­fy. Do tego doszło pie­niac­two Kaczyń­skie­go, Macie­re­wi­cza… aż nie­do­brze się robi. Koniec więc z tym! Ja na koń­cu tyl­ko dodam, że w żad­ną teo­rię spi­sko­wą nie wierzę.

W zgieł­ku kata­stro­fy nikt nie zauwa­żył, jakie­go piwa nawa­ży­li nam har­ce­rze umiesz­cza­jąc przed Pała­cem Pre­zy­denc­kim krzyż, któ­ry póź­niej przez mie­sią­ce był oble­ga­ny przez zastę­py fana­ty­ków reli­gij­nych czczą­cych pre­zy­den­ta jako świę­te­go męczen­ni­ka i wie­leb­ne­go ojca naro­du, któ­ry za nie­go poległ. Szop­ka zakoń­czy­ła się po wie­lu mie­sią­cach nie­zde­cy­do­wa­nia rzą­du, któ­ry bał się zare­ago­wać (bo zaraz zaczę­ło­by się typo­we dla epi­sko­pa­tu szu­ka­nie wro­ga i anty­chry­sta) i kościel­nych hie­rar­chów, któ­rzy po pro­stu umy­li ręce. Żało­sne sce­ny na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu w War­sza­wie szyb­ko sta­ły się żela­znym punk­tem wycie­czek zarów­no pol­skich, jak i zagra­nicz­nych. Sam tam byłem.

Waka­cje W dniu, w któ­rym pod­ję­to pierw­szą pró­bę prze­nie­sie­nia krzy­ża, ja z przy­ja­ciół­mi uda­łem się na dwo­rzec kole­jo­wy w Ostro­wie Wiel­ko­pol­skim, gdzie wsie­dli­śmy do pocią­gu do Rze­szo­wa (spóź­nio­ne­go 3 godzi­ny). Ze sto­li­cy Pod­kar­pa­cia poje­cha­li­śmy szy­no­bu­sem do Sano­ka, a z Sano­ka auto­bu­sem do Sękow­ca. Tak zna­leź­li­śmy się w ser­cu Biesz­czad. Poza tym latem pod­ją­łem 3 pró­by pra­cy, z cze­go dwie zakoń­czy­ły się kata­stro­fą; żon­glo­wa­łem poda­nia­mi na uni­wer­sy­te­ty i gania­łem za mieszkaniem.

Poznań – stu­dia Dosta­łem się tam, gdzie chcia­łem, tj. na Uni­wer­sy­tet im. Ada­ma Mic­kie­wi­cza, na kie­ru­nek pra­wo. W paź­dzier­ni­ku poło­wicz­nie prze­pro­wa­dzi­łem się do Pozna­nia. I tak, od trzech mie­się­cy, kur­su­ję pomię­dzy Pyra­Ci­ty i Kali­szem, gdzie powra­cam co tydzień. Z kie­run­ku stu­diów jestem zado­wo­lo­ny, choć trud­no coś wię­cej na razie powie­dzieć. Za parę tygo­dni cze­ka­ją mnie pierw­sze uni­wer­sy­tec­kie egza­mi­ny. Myślę, że nie będzie źle.

I tak jest do dzi­siaj. Teraz jest 10:30, 31 grud­nia 2010 roku. Moż­na będzie powie­dzieć (para­fra­zu­jąc Księ­gę Rodza­ju) „i tak minął dzień, i noc i kolej­ny rok”.


Wszyst­kim Czy­tel­ni­kom, któ­rym chce się tu cza­sem zaj­rzeć dzię­ku­ję za cier­pli­wość i życzę szczę­śli­we­go Nowe­go Roku! Do zobaczenia!

Przed Świętami

W radiu napa­stu­ją nas „Last Chri­st­mas”, wszy­scy pio­rą firan­ki i myją okna – nie­za­wod­ny to znak, że nad­cho­dzi Boże Naro­dze­nie. Świę­to prze­sym­pa­tycz­ne, weso­łe, pozwa­la­ją­ce na roz­my­śla­nia, ale dla wie­lu włą­cza­ją­ce w mózgu jedy­nie hasła takie jak wła­śnie „obym zdą­żył umyć okna”. Znam takie osoby.

Na życze­nia jesz­cze za wcze­śnie, pozwo­lę sobie za to powie­dzieć, że w nowym roku cze­ka­ją kolej­ny zmia­ny (ale nie jakieś rady­kal­ne) na tej­że stro­nie. A to już prze­cież dwa lata ist­nie­nia bloga!

Najnowsze rewelacje

Mia­łem o tym nie pisać, bo po co sam mam się dener­wo­wać i jesz­cze innych wpro­wa­dzać w zły nastrój. Trud­no jed­nak­że prze­mil­czeć naj­now­sze rewe­la­cje prze­wod­ni­czą­ce­go kościo­ła toruńsko-katolickiego.

- Otóż ja sły­sza­łem, nie mogę powie­dzieć, kogo to doty­czy z tych rodzin ludzi, wyglą­da wszyst­ko na to, że byli zamor­do­wa­ni, że to był zamach, tak to wyglą­da. Bo gdy­by nie był, to dla­cze­go kry­ją – mówił o. Tade­usz Rydzyk w nocy z sobo­ty na nie­dzie­lę. – Jasno powie­dzieć wszyst­ko. Bar­dzo praw­do­po­dob­ne to jest, że to było spe­cjal­ne zamor­do­wa­nie. Zresz­tą mówi się, że to było pro­wa­dze­nie na śmierć, że był tak ten samo­lot pro­wa­dzo­ny. Mówi się o tym.

Źró­dło: http://glosrydzyka.blox.pl/2010/12/O‑Rydzyk-o-katastrofie-smolenskiej-specjalne.html

Nie jest to nic nowe­go, ale uro­je­nia redemp­to­ry­sty osią­gnę­ły kolej­ny, zna­czą­cy pułap.

Cie­szy mnie wia­do­mość, że rów­nież w łonie Kościo­ła są oso­by, któ­re widzą, że jest to pro­blem. Ostat­nio w „Gaze­cie Wybor­czej” opu­bli­ko­wa­no list domi­ni­ka­ni­na o. Ludwi­ka Wiśniew­skie­go skie­ro­wa­ny do nun­cja­tu­ry, w któ­rym nie owi­ja­jąc w baweł­nę pisze to, o czym wszy­scy od daw­na wie­dzą, ale o tym nie mówią: o podzia­le w epi­sko­pa­cie, nie­roz­wią­za­nym pro­ble­mie toruń­skie­go kon­cer­nu medial­ne­go i (a to się wią­że jed­no z dru­gim) kse­no­fo­bii, szo­wi­niź­mie nie­któ­rych duchownych.

Przed Świętami nocą

Dzi­siaj wyjeż­dżam z Pozna­nia na week­end (jutro mamy wol­ne z powo­du otwar­cia Col­le­gium Iuri­di­cum Novum, któ­re – nota bene – mia­ło nastą­pić ponad mie­siąc temu). Potem przy­ja­dę tyl­ko na 2 dni, na ostat­nie przed­świą­tecz­ne zajęcia.

Wczo­raj wybra­łem się wie­czo­rem zoba­czyć noc­ne ilu­mi­na­cje, jakie przy­go­to­wa­no w Poznaniu.



Skrzy­żo­wa­nie Fre­dry i Al. Niepodległości


Zamek


Ope­ra


Kier­masz świą­tecz­ny na Sta­rym Rynku


Cho­in­ka przed ratuszem


Zauł­ki Sta­re­go Miasta


Ale mróz!

Pies czyli kot – „Tylko się urwać”

Pies czy­li kot | Tyl­ko się urwać – Polityka.pl.

W arty­ku­le, do któ­re­go łącze zamiesz­czo­ne jest powy­żej, zna­la­złem cie­ka­we prze­my­śle­nie na temat tele­wi­zyj­nych pro­gra­mów infor­ma­cyj­nych, któ­re od rana do nocy rosz­czą sobie pra­wo do powia­da­mia­nia nas o wszyst­kich fak­tach, czę­sto nie­istot­nych, ale i tak zakla­sy­fi­ko­wa­nych jako „wia­do­mo­ści dnia”.

Tele­wi­zja sta­ła się dodat­ko­wym oknem w domu. Za oknem śnieg, w tele­wi­zyj­nym oknie też śnieg, tyle że pięk­niej omó­wio­ny. Każ­de­go – żeby było demo­kra­tycz­nie – prze­chod­nia tere­no­wy spra­woz­daw­ca pyta o oce­nę sta­nu zaśnie­że­nia i odśnie­że­nia. I każ­dy mówi mu to samo, a ja słu­cham i wzdy­cham (…). Dodat­ko­wo wszyst­kie te roz­mo­wy «prze­pa­sa­ne jak­by wstę­gą, mie­dzą» set­ka­mi iden­tycz­nych reklam. Jest jak w raju – spo­kój, cisza i ado­ra­cja. Wsta­jesz i wiesz – obie­cu­je sta­cja. Ja doświad­czam reali­za­cji tej obiet­ni­cy, wzmoc­nio­nej wyzna­niem Sokra­te­sa – wsta­ję i wiem, że nic nie wiem.

Źró­dło: Sta­ni­sław Tym Tyl­ko się urwać [w:] „Poli­ty­ka” nr 50 (2786), 11 grud­nia 2010 [dostęp onli­ne]

Imputowanie inteligencji

Takie oto zna­la­złem przed chwi­lą w sie­ci war­te zauwa­że­nia cyta­ci­ki. Doty­czą one tego, co zro­bić, by powięk­szyć swo­ją inte­li­gen­cję. Nale­ży żuć gumę i…

Bada­cze z Bay­lor Col­le­ge of Medi­ci­ne w Houston (w sta­nie Tek­sas, w USA) odkry­li pozy­tyw­ny wpływ żucia gumy na wyni­ki w nauce dzię­ki eks­pe­ry­men­to­wi. Po 14 tygo­dniach ucznio­wie, któ­rzy żuli przez cały ten okres gumę na lek­cjach, mie­li lep­sze wyni­ki w stan­dar­do­wych testach mate­ma­tycz­nych i uzy­ski­wa­li wyż­sze oce­ny koń­co­we, niż resz­ta rówieśników.

Zna­le­zio­ne na Bel­fer­Blog [za:] link

Zbaw­cza może być tak­że pene­tra­cja wła­sne­go nosa:

Zauwa­ży­łem, że nie tyl­ko żucie gumy potra­fi roz­ru­szać mózg (…). Na przy­kład dosko­na­ły wpływ na inte­li­gen­cję ma dłu­ba­nie w nosie. (…) Ze swo­ich stu­diów pamię­tam, że naj­in­te­li­gent­niej­szy pro­fe­sor (…) miał zwy­czaj pod­czas wykła­du lepić poci­ski z tego, co wydłu­bał z nosa.

Źró­dło: http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=1161

Kryminał po szwedzku

Wła­śnie skoń­czy­łem czy­tać try­lo­gię Stie­ga Lars­so­na „Milen­nium”. Saga jest napraw­dę war­ta prze­czy­ta­nia; jest to z pew­no­ścią jed­na z naj­lep­szych ksią­żek, jakie prze­czy­ta­łem. Trud­no jest się od nie ode­rwać, co poświad­cza wie­le osób. Jest bar­dzo nowo­cze­sna (choć­by ze wzglę­du na uży­wa­ny język), co nie każ­de­mu może się spodo­bać; nie trze­ba być jed­nak miło­śni­kiem kry­mi­na­łów, żeby ją „pochło­nąć” bez pro­ble­mów i zaprzy­jaź­nić się z jej boha­te­ra­mi. God­na uwa­gi jest rów­nież ekra­ni­za­cja z Noomi Rapa­ce w roli głów­nej. Film jest dłu­gi i w mia­rę wier­nie odda­je cha­rak­ter powie­ści. Poza tym… jest to naresz­cie coś nie po angiel­sku (przy­jem­nie moż­na ode­tchnąć od napa­stu­ją­ce­go nas ze wszyst­kich stron języ­ka Sha­ke­spe­are­’a) i roz­gry­wa­ją­ce­go się nie w Ame­ry­ce, ale w Szwe­cji. Nie każ­dy musi być fanem Skan­dy­na­wii, ale dla mnie była to na przy­kład miła odmia­na. Oka­zu­je się, że Sta­ny Zjed­no­czo­ne nie są jedy­nym pań­stwem w któ­rym pro­du­ku­je się fil­my – w dodat­ku bar­dzo dobre.

Wra­ca­jąc do książ­ki – jej autor bez ogró­dek i w spo­sób bar­dzo dosad­ny pisze o spra­wach współ­cze­sne­go świa­ta, w tym moral­no­ści. W głów­nym boha­te­rze moż­na upa­try­wać same­go auto­ra, któ­ry – nim napi­sał książ­kę – był dzien­ni­ka­rzem z bar­dzo sztyw­ny­mi, ale jasny­mi zasa­da­mi. Po sło­wach nar­ra­to­ra moż­na też domy­ślić się zda­nia auto­ra na róż­ne tema­ty – w tym poli­tycz­ne. War­to dodać, że Stieg Lars­son zaj­mo­wał się dzia­łal­no­ścią anty­fa­szy­stow­ską, a w książ­ce nie raz wspo­mi­na o „patrze­niu pra­wi­cy na ręce”.

Trzy cegły spod pió­ra szwedz­kie­go auto­ra czy­ta się doskonale.

Nowy rozkład pociągów

Świet­nie jest się dowie­dzieć, że za kil­ka dni wcho­dzi w życie nowy roz­kład jaz­dy pocią­gów. Wspa­nia­le – PKP dba, by podróż­nym przy­pad­kiem ciśnie­nie za bar­dzo nie opa­dło. Przy­kła­do­wo w nowym roz­kła­dzie nie znaj­dzie­my żad­ne­go pocią­gu pospiesz­ne­go z Kali­sza do Pozna­nia. Za to bydło­wo­zy Prze­wo­zów Regio­nal­nych będą jechać 10 minut kró­cej. Każ­dy wie, że jeż­dże­nie nimi to śred­nia przy­jem­ność. Są brud­ne, cia­sne, zapusz­czo­ne. Szy­by okien nie myte od dzie­się­cio­le­ci (strach dotknąć). Skła­dy trzesz­czą, jak­by się mia­ły zaraz roz­le­cieć. Okna zapa­ro­wa­ne po kil­ku minu­tach, a po kil­ku­na­stu – zamar­z­nię­te na kość. Moż­na uznać, że w ramach bile­tu mamy wstęp nie dość, że do muzeum kolej­nic­twa, to jesz­cze na wysta­wę sztu­ki z lodu, tyle, że na oknach… Znaw­cy byli­by zachwyceni!

Śnieży i śnieży

Wypa­da­ło­by coś napi­sać, a naj­bar­dziej aktu­al­nym tema­tem jest obec­nie pogo­da. W Bel­gii ogło­szo­no nie­mal­że stan klę­ski żywio­ło­wej, bo tem­pe­ra­tu­ra jest naj­niż­sza od lat 70. XIX wie­ku, tj. spa­dła do ‑5ºC (słow­nie minus pięć stop­ni Cel­sju­sza). Wobec takiej tra­ge­dii i takie­go mro­zu nie powin­ni­śmy się chy­ba odzy­wać, cho­ciaż u nas już w listo­pa­dzie było ‑10. Nie będę się roz­pi­sy­wał o tym, co ze sobą nie­sie pół metra śnie­gu na chod­ni­kach i na dro­gach; a cią­gle pada.

Dopi­sa­ne później.
W Pozna­niu był dzi­siaj cał­ko­wi­ty para­liż komu­ni­ka­cyj­ny. Nic nie jeź­dzi­ło tak, jak powin­no. Zachę­ca się ludzi, by prze­sie­dli się do komu­ni­ka­cji zbio­ro­wej (tak­że pocią­gów), ale ta nie jest na to kom­plet­nie przy­go­to­wa­na. Media dono­si­ły o nie­sa­mo­wi­tym bała­ga­nie, jaki się zro­bił na torach dooko­ła Pozna­nia i wie­lo­go­dzin­nych opóź­nie­niach pociągów.