Ostatnia prosta

5 lat temu, tj. w maju 2010 roku, opu­ści­łem mury liceum, zda­łem matu­rę i roz­po­czą­łem stu­dia. A teraz – w naj­bliż­szym tygo­dniu pla­nu­ję oddać swo­ją pra­cę magi­ster­ską i skoń­czę tak­że uni­wer­sy­tet 😉 Roz­ter­ki mam nie mniej­sze, niż wówczas.

Maj, to – jak wia­do­mo – czas matur. Dla mnie matu­ra była prze­ży­ciem okrop­nym i wyjąt­ko­wo trau­ma­tycz­nym. Z per­spek­ty­wy cza­su mogę powie­dzieć, że to chy­ba naj­gor­szy egza­min, jaki może być. Dla­te­go czu­ję ulgę za każ­dym razem, gdy w radiu mówią o matu­rach, a ja sobie myślę, że mam to już za sobą.

Zda­wa­łem matu­rą z histo­rii, gdzie nie ma nawet okre­ślo­nych (a przy­naj­mniej wów­czas nie było) dokład­nych wyma­gań egza­mi­na­cyj­nych, a przy­go­to­wa­nia, to było błą­dze­nie w ciem­no­ściach. Pamię­tam, jaka ogar­nę­ła mnie bło­gość, gdy stwier­dzi­łem, że cze­goś z histo­rii nie wiem (tj. nie znam jakie­goś wyda­rze­nia) – a potem sobie przy­po­mnia­łem, że prze­cież ja już tego umieć nie muszę.

Matu­ra jest napraw­dę okrop­na. W szcze­gól­no­ści dla osób z wyż­szy­mi ocze­ki­wa­nia­mi. A prze­cież na każ­dym egza­mi­nie bar­dzo dużo zale­ży od szczę­ścia. Na matu­rze – zde­cy­do­wa­nie za dużo.

Księgi Jakubowe

Jakiś czas temu skoń­czy­łem czy­tać „Księ­gi Jaku­bo­we” Olgi Tokar­czuk. 900 stron – jest co czytać.

A trze­ba tak­że przy­znać, że autor­ka snu­jąc fabu­łę nie zmie­rza wca­le pro­sto do celu i, o czym jest książ­ka, w grun­cie rze­czy dowia­du­je­my się po dłuż­szej chwi­li 🙂 Opo­wieść gene­ral­nie jest o Jaku­bie Fran­ku i fran­ki­stach. Szcze­gó­ło­we infor­ma­cje na jego temat są m. in. w Pol­skim Słow­ni­ku Judaistycznym.

A kim był Jakub Frank? Nie tak łatwo na to pyta­nie odpo­wie­dzieć, ale moż­na rzecz, że był skrzy­żo­wa­niem pro­ro­ka i ducho­we­go przy­wód­cy, pew­ne­go odła­mu judaizmu.

Nigdy wcze­śniej żad­nej książ­ki Olgi Tokar­czuk nie czy­ta­łem, ale po prze­czy­ta­niu tej powie­ści, mam chęć na następ­ne. Książ­ka do lek­kich nie nale­ży (dosłow­nie i w prze­no­śni); pisa­na jest w cza­sie teraź­niej­szym, co jest tro­chę roz­pra­sza­ją­ce. Pomi­mo tego autor­ka dosko­na­le kreu­je realia XVIII-wiecz­nej pol­skiej pro­win­cji. W dodat­ku nie tyl­ko pol­skiej, ale też i innych państw, któ­rych daw­no na mapie już nie ma. Jak wska­za­no na okład­ce, jest to podróż przez kul­tu­ry, reli­gie, języ­ki i licz­ne gra­ni­ce. Od Azji Mniej­szej, przez Gre­cję, Bał­ka­ny, do Pol­ski – i jesz­cze dalej. Nie da się tego w kil­ku zda­niach ogar­nąć, trze­ba po pro­stu przeczytać!

Poza tym, na koń­cu książ­ki dosyć cie­ka­wie poka­za­na jest łącz­ność tej sta­rej sek­ty żydow­skiej z cza­sa­mi współczesnymi. 

Maj

Dziś nastał ten wie­ko­pom­ny dzień, w któ­rym skoń­czy­łem pisać swo­ją pra­cę magi­ster­ską. Liczy ok. 110 stron, czy­li cał­kiem spo­ro. Teraz cze­kam na uwa­gi promotora.

20150501_164233
Pies 🙂

Poza tym, zaczął się dłu­gi week­end majo­wy, któ­ry w tym roku dał nam tyl­ko jeden dzień wol­ne­go. Zawsze jed­nak moż­na przejść się z psem 🙂