Zima trzyma się w najlepsze, dochodzi teraz do ‑20°C. Śniegu pełno, wszystko zamarza; ale ogólnie nie jest źle. Jestem już na półmetku ferii zimowych, które spędzam dość pracowicie – no może nie aż tak bardzo, ale codziennie 2 – 3 godziny uczę się, głównie historii, choć wiem, że powinienem też i innych rzeczy. Natomiast w poniedziałek jadę do Poznania, bo jest Dzień Otwarty na Wydziale Prawa i Administracji.
(1) W piątek miałem studniówkę – wielka uroczystość. Trochę się tego bałem, ale okazało się, że – oczywiście – niepotrzebnie. Było świetnie. Uroczystość odbyła się w nowej sali w Kaliszu – Aljo; miejsce jest naprawdę godne pochwały (Nie jak w tym beznadziejnym rendez-vous, czy jak to się nazywa, gdzie nie ma klimatyzacji, a okna się nie otwierają). Tańczyłem poloneza, występowałem w kabarecie; siedziałem do 3 nad ranem.
(2) Nowe wydanie zimy. Ta zaatakowała na dobre: śnieg do pasa, ale jest naprawdę ślicznie. Mniej ślicznie jest na ulicach, bo służy drogowe zupełnie nic sobie z tego nie robią i nawet w centrum miasta „odśnieżone” jest tyle, co wyjeździły samochody.
(3) Owsiak obchodzi XVIII urodziny swojego Dzieła, to jest Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – a media w służbie Moherowego Imperium, nań plują. Obrzydliwe.
Tuż przed osiemnastym finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zaktywizowali się słuchacze Radia Maryja, którym toruńska rozgłośnia chętnie udostępnia swoje audycje, aby mogli do woli szkalować Jerzego Owsiaka. („Gazeta Wyborcza”)
Słuchacze rozgłośni toruńskokatolickiej zarzucają Orkiestrze, że nie rozlicza się ze swoich finansów. A Rydzyk to się może rozlicza?! Takie zarzuty są po prostu śmieszne. Powinniśmy się cieszyć, że jest ktoś taki, kogo akcje nie kończą się na słowach i którego namacalne dowody działalności można znaleźć niemal w każdym szpitalu w kraju. A co daje RM? Grillowane opłatki przed bazyliką kaliską w pierwszy czwartek miesiąca?
W nieunikniony sposób kończy się rok. Ale to naturalna kolej rzeczy i w sumie nie powinno być w tym niczego nadzwyczajnego. Przecież już jutro nowy!
Koniec roku, to okres wszelakiej maści podsumowań. Trochę to nudne i głupie, w szczególności w wykonaniu telewizyjnych programów informacyjnych. Tymczasem New York Times poszedł jeszcze dalej i zabrał się za podsumowanie dekady. Jak dla mnie, to chyba jest to trochę na wyrost. O ile wiem, to dekada kończy się za rok… W każdym razie, na stronie http://www.nytimes.com/interactive/world/2009-decade.html można znalźć kolekcję zdjęć zrobionych przez czytelników gazety.
Park w śniegu
Jak już jestem w takim sylwestrowo-końcoworocznym nastroju, to mogę też coś napisać o samym blogu. Nie wiem, czy ktokolwiek to czyta, czy nie jest to przypadkiem tylko nudny wytwór mojej wyobraźni, ale istnieje już od roku (podczas, gdy sama strona istnieje od sierpnia 2006). Równo 1 stycznia 2009 zacząłem na nim zamieszczać posty.
Zima w parku
A teraz informacje pogodowe. Od dwóch dni pada śnieg: nareszcie; wszystko jest białe. Szkoda tylko, że KLA wraz z Zarządem Dróg Miejskich w Kaliszu przeżywało swoje kolejne porażki. Na drogach nie widać śladu odśnieżania (poza tym, co zostało rozjeżdżone przez samochody). Przez to autobusy mają problem z ruszeniem z miejsca, w szczególności pod górkę.
Atak zimy. Nareszcie
W niedzielę mieliśmy iść z rodziną na koncert do filharmonii, ale okazało się, że wszystkie bilety zostały wyprzedane. Szkoda. A jeśli chodzi o Sylwestra, to spędzę go w domu na oglądaniu filmów. Obym wytrwał do północy 🙂
Nadeszły Święta Bożego Narodzenia. Przez te 2 – 3 dni pozwólmy sobie nic nie robić. Nie myślmy o maturach i innych głupotach. Nie przejmujmy się zmywaniem leżącym w zlewie, nie biegajmy za plamami na obrusie. Nadszedł czas miłego odprężenia i cieszenia się z każdej chwili. Tego życzę wszystkim odwiedzającym moją stronę.
Mam chwilę przerwy, dobry więc to czas, by zaktualizować stronę. A trochę ją zapuściłem. Istnieje więc duże niebezpieczeństwo, że nie napiszę o tym wszystkim, o czym bym chciał.
Matury. Jakiś miesiąc temu pisaliśmy próbną maturę z matematyki (tej, o której już tyle razy pisałem). Jej bezsens ukazał się w arkuszu w całej swej krasie, a potwierdziły to jeszcze wyniki. Gdy je obwieszczono, opinie były sprzeczne:
Aż 76 proc. tegorocznych maturzystów zdało próbną maturę z matematyki – ogłosiła wczoraj Centralna Komisja Egzaminacyjna. Według dyrektorów szkół do dobry wynik.
Próbę zaliczyło 76 proc. – Jeśli taki wynik powtórzy się w maju, będzie to tragedia narodowa – ostrzega szef CKE.
Jest to trochę śmieszne. Moim zdaniem, matura poszła dobrze, bo myślałem, że nie zda ok. 50%. I tak było, ale nie w liceach, gdzie zdało 80% uczniów. Ale co z tego, kiedy zadania zupełnie nie były zróżnicowane i tak naprawdę niewiele sprawdzały. Pokazuje to krzywa wyników z poszczególnych zadań, na której widać, że były one do bani.
Na wykresie widać, że wyniki dla liceum ani myślą układać się w krzywą Gaussa. Świadczy to o ich złym doborze i zróżnicowaniu.
Dostaniemy około 15 wyniki matur, które będą wyglądały mniej więcej tak:
911123
0
1
0
1
1
1
0
1
1
Czyli będziemy sobie mogli zgadywać, co zrobiliśmy dobrze, a co źle. Wyniki ogólnopolskie są dostępne tutaj.
Ale nie samą maturą z matmy żyje człowiek. Trzecioklasiści żyli jeszcze wymysłami wydawnictwa Operon, które w ramach „świetnego” chwytu marketingowego proponują wątpliwej jakości reklamę, czyli zafundowanie próbnej matury. Krążą bowiem plotki, że OKE nie chce takowej organizować, jak to drzewiej bywało. Ja pisałem z polskiego, angielskiego i historii. Ogólnie poszło mi dobrze, choć nauczyciele u mnie w szkole się zbuntowali i powiedzieli, że matur z polskiego nie będą sprawdzać. Więc po co w ogóle je pisaliśmy? Za to maturę z historii rozszerzonej napisałem najlepiej w szkole. Jakiś chociaż sukces.
Moja osiemnastka. 23 listopada 2009 roku skończyłem osiemnaście lat. Niech żyję ja!
Pogoda. Jest już grudzień, więc jest też mróz. Zapowiadano śnieg w całej Polsce, ale oczywiście nic z nieba nie zleciało.
Chcąc-nie chcąc, nie da się uniknąć tematyki szkolnej. Ani na blogu, ani nigdzie indziej, ani tym bardziej w weekend. W weekend? Tak bo wiele czasu poświęcam wtedy na naukę. Robię zadania z matmy. I krew mnie zalew.
Debata, czy matura z matmy jak przedmiotu obowiązkowego powinna być, czy nie – jest bez sensu. A to z tego prostego powodu, że armia matematyków, fizyków, chemików, „ekspertów” z MEN, najróżniejszych konfederacji itp. itd oraz wszyscy ci, którzy w szkole nie mieli z matmą problemów powiedzą, że – „tak tak, tak tak – to bardzo dobrze”. A ci, dla których ostatnia lekcja matematyki była najcudowniejszym dniem w życiu – powiedzą coś zupełnie odwrotnego.
A ja powiem jeszcze co innego. Jeśli chodzi o matmę, to nie jestem wielką gwiazdą w tej dziedzinie, ale jedynek też nie mam. Jednak teraz, gdy przygotowuję się do matury, czas, który mógłbym spędzić na czymś przyjemniejszym, czy dla mnie – z punktu widzenia przyszłych kierunków studiów ważniejszym – spędzam na wałkowaniu testów z matmy. Np. w ciągu ostatnich kilku dni w ogóle nie uczyłem się historii (choć zdaję ją na poziomie rozszerzonym), z to codziennie rozwiązywałem testy z matmy. Pogratulować twórcom reformy. Apotem się będą dziwić, że nie tylko matura z matmy poszła fatalnie ale i z innych przedmiotów również.
Druga sprawa. Mi nic do tego, bo jeszcze jestem w liceum. Ale ciągle powraca sprawa pomysłu jaśnie oświeconej minister B. Kudryckiej, by tylko jeden kierunek studiować za darmo. Nie planuję studiować dwóch kierunków (a już na 100% nie jednocześnie), ale co komu do tego! Jaśnie oświecona niech z łaski swojej zauważy, że student nie uczy się dla niej, nie uczy się dla ojczyzny, ni dla króla czy prezydenta, ani dla niczyich ambicji – tylko dla siebie. Ona odpowiada – dla najlepszych drugi też będzie za darmo. – Ależ zbytek łaski! To, czy ktoś chce studiować fizykę, czy matmę, czy polonistykę, czy może filologię wietnamsko-tajską, czy malarstwo, jest sprawą tylko i wyłącznie samego zainteresowanego.
Na pomysły reformatorów edukacji po prostu ręce opadają.
A teraz coś przyjemniejszego. Na stronie niezawodnego New York Timesa można znaleźć ciekawe zdjęcia i artykuł opowiadające o tym, jak Afganistan wyglądał przed rewolucją religijną. Było to wtedy świetnie rozwijające się państwo i gdyby nie „wybitne” pomysły fanatyków religijnych – byłby to pewnie teraz azjatycki tygrys. Z resztą podobnie było w Iranie.
Można by powiedzieć, że marzenia się spełniają, albowiem ktoś na tę moją stronę czasem zagląda. Wynika to z prowadzonych statystyk, ale także z tego, że ktoś do mnie napisał. Zamieszczam odpowiedź.
Cześć!
Szkoda, że nie zostawiłaś żadnych namiarów do siebie 🙂
Pewnie trochę na tym blogu nakręciłem, jednak ostatecznie informuję, że nie chodzę na korepetycję z WOSu, ponieważ nasza nauczycielka sama nam organizuje powtórzenia. Cieszę się, że do mnie napisałaś. Jeśli możesz, odezwij się i tym razem wpisz np. e‑maila; gg nie używam.
Pozdrawiam
W całej Polsce teraz zamiecie, zawieje, śnieg do pasa. A w Kaliszu oczywiście nic 🙂
Ostatnio pisałem, że „już prawie jesień”, a teraz odpowiedniejsze byłoby „już prawie zima”. W Kaliszu nie jest źle, ale na wschodzie to normalnie solarki i pługi po ulicach jeździły. W niedzielę rzeczywiście pojechałem na poszukiwanie jesieni.
W niedzielę było bardzo ładnie
Ale ten sielski obrazek jest trochę nieaktualny.
Dzisiaj jest Dzień Nauczyciela, więc mam wolne. Ale obowiązki szkolne wolnego nigdy nie mają…
Rok szkolny rozpoczął się na dobre. Jest to dla mnie też rok maturalny. Ale po co się nad tym rozwodzić…
Wreszcie zaczyna się Jesień – zdecydowanie najładniejsza pora roku. Myślę, że w weekend będę miał wystarczająco dużo czasu, by zrobić jej parę zdjęć. Po kilku dniach bardzo deszczowych teraz zrobiło się ciepło i ładnie – choć na tym mi akurat nie zależy. Dla mnie najważniejsze są kolory. W tym roku przeżyłem jesień dwa razy: w Hamm i w Kaliszu.
Dzisiaj nie poszedłem do szkoły, bo dziś wielki dzień. A przynajmniej dość ważny dla mojej szkoły podstawowej (SP nr 15 w Kaliszu im. Szarych Szeregów). Po 50 latach oczekiwania szkoła doczekała się obiektów sportowych z prawdziwego zdarzenia, na których uroczystym otwarciu występuję.
Na koniec jeszcze słowo maturalne: zacząłem już przygotowania. Z matmy, historii, WłOSu…
Jeśli chodzi o komputerowy kanał, to przyzwyczaiłem się już do czystki na dysku (i nienaturalnej prędkości komputera). W sumie sprzęt został już przywrócony do życia.
(1) Ponad tydzień temu wróciłem z Hamm. A właściwie, to nie tylko w Hamm, ale także z Heergugowaard. Byłem na wymianie szkolnej; oba te miasta są partnerami Kalisza.
Na głównym placu w Soest
Hamm, to urocze miasto w zachodnich Niemczech (Nadrenia Północna-Westfalia). Pod względem wielkości jest siódme w Niemczech; choć wcale na takie nie wygląda: jest bardzo zielone nie tylko za sprawą licznych parków, ale także dzięki temu, że często by przejechać z jednego stadteil (coś, jak dzielnica (albo raczej wioska służebna 🙂 )) to drugiego, trzeba minąć pola, lasy, łąki. Jego centrum stanowi ładny plac, na którym stoi kościół św. Pawła (protestancki).
Miasto jest świetnym miejscem dla rowerzystów: są w nim liczne ścieżki rowerowe. Często jest tak, że nawet jest oddzielna sygnalizacja świetlna dla rowerów. Trzeba się jednak pilnować, bo oznacza to nie tylko wygody, ale także policjanci („żaby”) na rowerach ścigające nieuważnych. Jeżdżenie w miejscach oznakowanych „tylko dla pieszych” nie przejdzie. Na szczęście bez problemu można znaleźć parking dla rowerów.
Będąc w Hamm odwiedziliśmy niedaleko położone Soest – niewielkie, pochodzące ze średniowiecza miasteczko. W przeciwieństwie do Hamm (zburzonego w czasie wojny), tam jest pełno zabytków.
Z ciekawostek dodam, że Hamm było dawniej miastem typowo przemysłowym (leży w Zagłębiu Ruhry). Dziś została tylko jedna kopalnia, reszta popada w ruinę. Jest tam wiele osób z polskimi nazwiskami – są to potomkowie Polaków, którzy przybyli tam, aby znaleźć pracę w przemyśle ok. 200 lat temu.
Jedną z głównych atrakcji w mieście jest Maximilianpark. Podchodziliśmy do tego z rezerwą: widzieliśmy bowiem zdjęcia wielkiego budynku uformowanego na kształt słonia. Niemcy chwalili się, że to największy słoń świata; dla nas był przede wszystkim najbrzydszy. Stwierdziliśmy, że park, to chyba jakaś wielka kaszana: na początku bardziej wygląda jak ogród botaniczny. Jednak, gdy poszliśmy dalej, okazało się, że są tam niesamowite place zabaw, na których dorosły (lub prawie dorosły) człowiek może dostać małpiego rozumu.
Hamm warto odwiedzić.
Z naszą wycieczką po 4 dniach w Niemczech, pojechaliśmy do Holandii, do Heerhugowaard, które także jest miastem partnerskim Kalisza. To jest znacznie mniejsze miasto – ok. 50 tys. mieszkańców, powstałe na terenach, gdzie jeszcze 100 lat temu była woda. W Holandii widzieliśmy oczywiście całą masę wiatraków i wielką sieć kanałów.
Heerhugowaard raczej nie ma żadnego szczególnego uroku, a wszystkie domu są tam raczej pobudowane „na jedno kopyto”.
Na miejscu dowiedzieliśmy się, że po naszym przyjeździe, przyjeżdża tam prezydent Kalisza. A to w związku z otwarciem nowej dzielnicy mieszkaniowej. Jej niezwykłość polega na tym, że jest ona zupełnie samowystarczalna energetycznie. Ceny domów, jak wynika z moich obliczeń, od ok. 300 tys. do 500 tys. złotych – czyli nie tak źle.
(2) Po powrocie, musiałem wrócić do rzeczywistości. A tu sprawdziany, kartkówki i zaległości. Ale bardzo szybko się z nimi uwinąłem i teraz pracuję już w normalnym trybie. O ile taki istnieje w klasie maturalnej.
(3) Dzisiaj wypełniłem deklarację maturalną. A tam takie cuda: polski na poziomie podstawowym i rozszerzonym (+ prezentacja), matma na wiadomym poziomie, volens nolens historia (nie chcem ale muszem), angielski podstawowy i rozszerzony oraz WOS. Nie chce mi się po raz kolejny poruszać sprawy matur, bo pisałem już o tym nie raz. Nie będę więc pisał, że oddzielenie poziomów na polskim to idiotyzm etc. etc. W sumie w maju czeka mnie 9 egzaminów. Zacząłem już chodzić na korki z matmy i historii. (Trzeba było zostać w Hamm…)
(4) W Niemczech była już jesień, u nas pojawia się bardzo leniwie – a przecież to najpiękniejsza pora roku! Dzisiaj pojadę trochę jej poszukać…
(5) Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy też może ktoś to przeczytał, ale gdy byłem ostatnio w bibliotece, to czytelnia była otwarta.
PS. Przepraszam, że długo nie pisałem, ale jakoś nie miałem do tego melodii.
Moim zdaniem pogoda robi się coraz ładniejsza i w ogóle świat robi się coraz piękniejszy. Oczywiście większość osób tego zdania nie podziela, ale ja najbardziej ze wszystkich pór roku lubię jesień. Wróciłem właśnie z wycieczki rowerowej – to dopiero początek września, więc nie ma za bardzo na co patrzeć. Ale już można gdzieniegdzie dojrzeć bardzo ładne żółte i pomarańczowe listki. Z resztą drzewa nawet zimą – gdy są zupełnie „na golasa” to i tak są bardzo ładne.
To zdjęcie zrobiłem nieopodal miejsca, gdzie mieszkam • Zobacz więcej
Jednak wrzesień, który nadszedł to nietylko początek jesieni, ale także szkoły. My zaczynamy bardzo powoli: zupełnie jak w wierszu „Lokomotywa”. Ale za to jak później będziemy pędzić! I to bez hamulców!
Na razie jedziemy na wymianę do Niemiec – to już za mniej niż tydzień, w czwartek. Odwiedzimy także Holandię.
(1) Przygotowywuję się do wyjazdu do Rusinowa, do którego jadę jutro. Zrobiliśmy już duże zakupy, trzeba się jeszcze będzie spakować. Myślałem, że ta miejscowość jest koło Kołobrzegu (i w sumie jest) ale bliżej z niej do Jarosławca. Pogoda zapowiada się niezła. Pewnie wezmę aparat i zrobię trochę fajnych zdjęć.