Ostatni mój wpis pochodzi sprzed dwóch tygodni, kiedy to weekend spędzałem w Poznaniu. Dzisiaj też jest niedziela i też siedzę w Poznaniu. Jedna z tego przyczyn jest taka, że dzisiaj zaczynają się szkolenia dla wolontariuszy miast-gospodarzy EURO; potrwają do środy, kiedy w końcu wrócę do domu. Do tego nie są wcale krótkie! Od rana do wieczora.
Nie wiem, czy potem będę mógł pisać cokolwiek na ten temat, bo podobno wolontariuszom zabrania się (!) komunikowania z mediami i wypowiadania publicznie na temat ich pracy. Może będę pisał szyfrem…
W piątek odwiedziłem nowy budynek dworca w Poznaniu, który został wybudowany w ekspresowym tempie. Mogę powiedzieć tyle: nie jest źle. Ale właściwie to nic więcej. Dworzec sam w sobie jest dosyć ładny, choć dokończony jest może w 1⁄5 tego, co ma być dopiero pod koniec 2013 roku. Najgorsze jest jednak to, że póki co rozwiązania komunikacyjne są tam fatalne. Dworzec rozciąga się nad peronami pierwszym, drugim i trzecim. A jak podróżni mają dostać się na czwarty, piąty lub szósty? Z nowego dworca muszą zjechać na peron, gnać kilkaset metrów do przejścia podziemnego, potem starym przejściem przedostać się na swój peron. Strasznie daleko! Poza tym nie jest łatwo wejść do dworca. Na stary dworzec podróżni dostają się z poziomu ulicy Dworcowej, co dla pasażerów, którzy przyjechali tramwajem jest bardzo niewygodne, bo trzeba walizy tachać po schodach (po pokonaniu masy głupich wysepek i przejść dla pieszych). Teraz na Dworcową nie trzeba schodzić, ale za to trzeba przejść większość Mostu Dworcowego, bo wejście jest daleko. Może do 2013 będzie lepiej, ale na razie jest nienadzwyczajnie.