Porcja wakacyjnej moralności

Waka­cje to sezon ogór­ko­wy, moż­na więc odsma­żyć róż­ne cie­ka­we pro­ble­my. Ostat­nio na cza­sie jest bata­lia o zapłod­nie­nie poza­ustro­jo­we, któ­re do tej pory nie zosta­ło w żaden spo­sób sko­dy­fi­ko­wa­ne. Taki stan rze­czy nie jest do koń­ca zły, ale otwar­ta pozo­sta­je kwe­stia ewen­tu­al­nej refun­da­cji in vitro.

W poprzed­niej kaden­cji Sej­mu mie­li­śmy całą ple­ja­dę pro­jek­tów ustaw, z któ­rych wszyst­kie skoń­czy­ły się na niczym. Od naj­bar­dziej absur­dal­nych naka­zu­ją­cych kara­nie leka­rzy za prze­pro­wa­dza­nie takich pro­ce­dur, aż po takie z któ­rych coś sen­sow­ne­go dało­by się pew­nie wygrzebać.

Ponoć po waka­cjach par­tia rzą­dzą­ca ma się zająć in vitro; aktu­al­ny stał się pro­blem (jak­że z latem zwią­za­ny): mro­zić czy nie mro­zić? Jed­nym sło­wem para­no­ja; sen poli­ty­kom spę­dza z oczu kwe­stia czy dopusz­czal­ne jest mro­że­nie nad­pro­gra­mo­wych zarod­ków (a te się two­rzy w celu zwięk­sze­nia szan­sy na poczę­cie dziec­ka; przy dzie­się­ciu zarod­kach szan­se wyno­szą 30%), czy też nie, czy może nie powin­no się ich tworzyć.

Ja jestem za tym, że zarod­ków powin­no się two­rzyć tyle, ile jest potrze­ba: tak, żeby zabieg był jak naj­bar­dziej opła­cal­ny, tj. żeby szan­sa powo­dze­nia była naj­więk­sza. Co się sta­nie z zarod­ka­mi, embrio­na­mi, gala­re­tą w pro­bów­ce – jak zwał tak zwał, mało mnie obchodzi.

Usi­łu­je się nam wci­skać, że to jest życie. Jakie życie?! To jest zwią­zek che­micz­ny. Życiem jest coś, co ma ser­ce, krę­go­słup itd; tzn. w jaki­kol­wiek spo­sób się do życie obja­wia. W jaki spo­sób obja­wia się życie związ­ku chemicznego?

Cała ta deba­ta to po pro­stu absurd. Jak dla mnie, to mogą te embrio­ny spu­ścić w toa­le­cie i nie robi mi to różnicy.

Dru­ga spra­wa też aktu­al­nie wał­ko­wa­na, to związ­ki part­ner­skie. Naj­wyż­szy czas już na ich wpro­wa­dze­nie; są one prze­cież tak­że dla par hete­ro­sek­su­al­nych, któ­re z pew­nych wzglę­dów nie chcą brać ślubu.

Na koniec, w ostat­niej „Poli­ty­ce” Jan­Hart­man poru­szył pro­blem kara­nia za obra­zę uczuć reli­gij­nych. Pod tym wzglę­dem podob­ni jeste­śmy do Izra­ela. War­to przeczytać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *