:)
Sesja szybko się zaczęła i szybko skończyła; dla mnie z wyjątkowo dobrym wynikiem, chociaż poprawkę z pewnego dziadostwa miałem. Planów żadnych wakacyjnych właściwie nie mam. Poza tym, że od przyszłego tygodnia rozpoczynam praktyki w sądzie, a potem będę musiał zrobić „coś” z moją pracą magisterską 🙂
Ale może znajdę czas na zaktualizowanie tej strony.
Ubój egzaminacyjny
W poniedziałek rozpoczęła się, dla mnie już ósma, sesja egzaminacyjna. Jestem już po czterech, a właściwie pięciu egzaminach. Przede mną jeszcze jeden. Bo niestety – jeden musiałem pisać dwa razy. Dodam, że był to egzamin nadzwyczajnie okropny. Do tej pory myślałem, że prawo ochrony środowiska było najgorszym egzaminem, jaki zdawałem (a zdawałem dwa razy), ale okazało się, że teoria i filozofia prawa może być równie paskudna. Najgorsze było w tym wszystkim to, że – jak mi się zdawało – już przy pierwszym podejściu byłem bardzo dobrze przygotowany. No ale miałem pecha.
Na kpinę zakrawa fakt, że z ćwiczeń z tego przedmiotu miałem piątkę. Tak więc w indeksie obok jedynki z egzaminu, widnieje piątka z ćwiczeń. Filozofia mnie nigdy zbytnio nie interesowała, ale ćwiczenia przekonały mnie, że jednak może być bardzo ciekawa. Natomiast wykład i podwójnie zdawany egzamin raczej we mnie tę ciekawość zlikwidowały. Nie tylko we mnie, bo wykładowca przez półtora semestru mówił do prawie pustej sali (gdyby mówił do pustej, to byłby to już przypadek do leczenia).
Teraz został mi jeszcze jeden egzamin; muszę więc zmusić się do nauki. Poniżej zamieszczam omówienie jednego z wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przygotowałem na zaliczenie ćwiczeń; zostało ono pozytywnie zrecenzowane. Wyrok dotyczył uboju rytualnego we Francji. Miłej lektury.
Omówienie wyroku
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
w sprawie Cha’are Shalom Ve Tsedek przeciwko Francji
wydanego 27 czerwca 2000 roku
Strona skarżąca: Stowarzyszenie religijne Cha’are Shalom Ve Tsedek
Sygnatura: 27417⁄95
Dla religijnych żydów sprawą wielkiej wagi jest przestrzeganie reguł dotyczących żywienia (tzw. koszerność). Wyznawcy judaizmu czerpią normy postępowania dotyczącego żywności z religijnego prawa żydowskiego, przede wszystkim z Tory. Zgodnie z tymi regułami, niektóre zwierzęta uznawane są za nieczyste i z tego powodu nie mogą być spożywane. Ponadto, całkowicie zabronione jest spożywanie krwi, „bo we krwi jest życie, i nie będziesz spożywał życia razem z ciałem.” (Pwt 12, 23) Niedopuszczalne jest jedzenie mięsa zwierząt, które umarło z przyczyn naturalnych, zabite przez inne zwierzę albo było chore. Mięso nie może być łączone z innymi produktami pochodzenia zwierzęcego (mlekiem, śmietaną, masłem). By zachować koszerność mięsa, konieczne jest przestrzeganie odpowiednich reguł dotyczących uboju zwierząt.
Ubój rytualny (szechita) przeprowadzany jest w następujący sposób: zwierzę powinno być pobłogosławione, a następnie zarżnięte jednym głębokim cięciem noża; potem powinno być pozostawione do wykrwawienia. Uboju dokonuje odpowiednio przeszkolony rzezak (szojchet). Gdy zwierzę się wykrwawi, przeprowadza się jego badanie; jeśli nosi ono ślady jakiejkolwiek choroby, nie jest koszerne. Do czasu sprzedaży, mięso pozostaje pod nadzorem „inspektora koszerności”. Przyznaje on „potwierdzenie koszerności”, za który jest nakładany na kupujących opłata, tzw. podatek rabiniczny (podatek ubojowy).
Jak w wielu państwach, także we Francji ubój rytualny jest sprzeczny z zasadami humanitarnego traktowania zwierząt (bo zwierzę powinno wcześniej zostać ogłuszone); jednakże, pod pewnymi warunkami, ubój rytualny dla żydów i muzułmanów jest dopuszczony. Zgodnie z francuskimi przepisami, ubój rytualny może być dokonywany tylko przez rzezaków certyfikowanych przez związki wyznaniowe. Związki, które mogą rzezaków wyznaczać, są wskazywane przez ministra rolnictwa na wniosek ministra spraw wewnętrznych.
We Francji reprezentatywnym związkiem wyznawców judaizmu jest Paryski Żydowski Konsystorz, którego organ — Połączony Komitet Rabiniczny — został uprawniony do wskazywania osób do przeprowadzania uboju rytualnego. Paryski Konsystorz jest odgałęzieniem Centralnego Konsystorza, istniejącego od początku XIX wieku, jako organizacji skupiającej gminy żydowskie. Centralny Konsystorz skupia większość wyznawców judaizmu we Francji, poza wyznawcami nurtów bardziej liberalnych, oraz wyznawcami nurtów ultra-ortodoksyjnych, którzy uważają, że Tora powinna być stosowana dosłownie. Źródłem finansowania organizacji żydowskich jest w większości podatek ubojowy.
Skarżący Cha’are Shalom Ve Tsedek jest ultra-ortodoksyjnym religijnym stowarzyszeniem. Ma ono sześciuset członków i około czterdziestu tysięcy sympatyków, spośród których około dwudziestu prowadzi sklepy mięsne, restauracje i sklepy z żywnością głęboko mrożoną w Paryżu i okolicach. Stowarzyszenie nie działa pod egidą Konsystorza paryskiego, którego wyznawcy są dla niego zbyt liberalny w sprawach religijnych. Członkowie skarżącego stowarzyszenia chcą przeprowadzać ubój rytualny zgodnie z najbardziej ortodoksyjnymi regułami. Te reguły wywodzone są z XVI-wiecznego dzieła „Nakryty stół”. Zgodnie z tymi regułami, mięso koszerne, może pochodzić tylko od zwierzęcia, które nie miało choćby najmniejszej oznaki choroby, w szczególności w płucach. Oznaką choroby mogą być włókniste rozwarstwienia w płucach i opłucnej. Dlatego też wnętrzności zwierzęcia powinny być poddane dogłębnym oględzinom. Rzezacy wyznaczeni przez Połączony Komitet Rabiniczny nie przeprowadzają tak dogłębnych oględzin, gdyż ich zdaniem, nie są one potrzebne dla zachowania koszerności. Dlatego też członkowie i sympatycy skarżącego stowarzyszenia nie uznają zaświadczeń koszerności wydawanych przez inspektorów koszerności działających z ramienia Centralnego Konsystorza.
Nieprzeprowadzanie dogłębnych badań przez uprawnionych do dokonywania uboju rytualnego rzezaków stało się kanwą konfliktu między stowarzyszeniem a „uznanym” przez państwo francuskie żydowskim związkiem wyznaniowym. Członkowie stowarzyszenia sprzedawali mięso we własnych sklepach z wystawionym przez siebie „zaświadczeniem koszerności”; stowarzyszeniu zarzucano niezgodne z prawem wydawanie takiego zaświadczenia, więc sprawa skończyła się na drodze sądowej.
Zgodnie z francuskimi przepisami z 1987 roku, w sytuacji, gdy na terenie departamentu (jednostka podziału terytorialnego) nie działa uznany przez administrację związek wyznaniowy, rzezaków może wyznaczyć prefekt. W tym roku stowarzyszenie złożyło wniosek o zezwolenie wykonywania uboju rytualnego przez trzech rzezaków działających z ramienia stowarzyszenia. Jednakże wydano decyzję odmowną argumentując, że taka zgoda nie może być wydana przez organ administracji, gdyż na terenie departamentu działa Połączony Komitet Rabiniczny, właściwy do wyznaczania rzezaków. Decyzja została podtrzymana przez sąd administracyjny w dwóch instancjach. Sądy uznały, że Komitet, jako reprezentant wyznawców judaizmu, ma kompetencję do wyznaczania osób uprawnionych do przeprowadzania uboju rytualnego. Zdaniem sądów nie ma znaczenia, że stowarzyszenie Cha’are Shalom Ve Tsedek, choć także skupiające wyznawców judaizmu, z powodów religijnych nie uznaje za koszerne mięsa certyfikowanego przez inspektorów działających z ramienia Centralnego Konsystorza.
Stowarzyszenie Cha’are Shalom Ve Tsedek w swojej skardze zarzuca ustawodawcy francuskiemu złamanie art. 9 i 14 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Artykuł 9 dotyczy wolności wyznania, myśli i sumienia, a artykuł 14 zakazu dyskryminacji. Mówiąc w uproszczeniu, pogwałcenie Konwencji polega na tym, że jedyną żydowską organizacją uprawnioną do wyznaczania rzezaków jest, skupiający większość wyznawców judaizmu, Centralny Konsystorz. Nie wzięto przy tym pod uwagę istnienia pomniejszych związków wyznaniowych, również żydowskich, jak np. Cha’are Shalom Ve Tsedek.
W niniejszej sprawie pojawiają się problemy dotyczące filozofii prawa; w szczególności dotyczą one relacji między prawem państwowym a prawem religijnym. Ścierają się tutaj dwa porządki normatywne, z których każdy ma swoje racje i swoje uzasadnienie; jednak nie daje porównać się dóbr, które chronią. O ile państwowy porządek prawny zmierza do ochrony dóbr ważnych dla wszystkich obywateli: równowagi społecznej, ładu publicznego, bezpieczeństwa (w tym bezpieczeństwa żywności) — bez względu na ich poglądy polityczne i religijne, o tyle religijne normy postępowania kierują się celem, który nie jest celem doczesnym; dotyczą bowiem sfery duchowej życia człowieka.
Kwestie obecności religii w życiu społecznym państwa, w sferze publicznej, jej wpływu na prawodawstwo — były od setek lat i nadal są przedmiotem sporów. Stosunek państwa do związków wyznaniowych regulowany jest przez prawo wyznaniowe. W minionych wiekach często religie miały przemożny wpływ na życie publiczne, żyły wręcz w symbiozie z państwem. Obecnie, w kulturze europejskiej dominuje pogląd, że religia powinna być oddzielona od państwa w wielu aspektach, ale przede wszystkim w sferze prawnej. To znaczy normy dyktowane nakazami religii nie powinny mieć wpływu na normy prawne stanowione przez państwo. Rozdział kościołów od państwa w różnych krajach przybiera różną postać: od tzw. „pozytywnego rozdziału”, w którym państwo co prawda jest świeckie, ale zauważa pozytywny wpływ religii na życie społeczne (np. Niemcy) po radykalny laicyzm, odrzucający całkowicie religię z życia państwa (np. Francja). Są wreszcie państwa, gdzie rozdziałem kościoła od państwa rządzi hipokryzja z jednej, jak i z drugiej strony — państwo jest teoretycznie laickie, kwestie religijne z pozoru są dla państwa obojętne, w praktyce jednak te dwie sfery wysuwają względem siebie różne roszczenia.
Pozostaje jednak aktualne nadal fundamentalne pytanie o źródła norm prawnych, a w szczególności: czy normy religijne są źródłem prawa? Chodzi więc o relacje między „prawem”, którego źródłem jest wyznanie, a prawem powszechnie obowiązującym, ustanowionym przez kompetentny organ w specjalnej procedurze.
Za poglądem, że normy religijne powinny być punktem wyjścia dla normy prawa stanowionego opowiadają się niektóre nurty naturalizmu prawniczego. Klasyczny wykład tej koncepcji dla kultury europejskiej przedstawił św. Tomasz w Summie teologicznej. Według niego, prawo powszechnie obowiązujące mieści się na kilku szczeblach. Pierwszy z nich, to prawo wieczne (lex aeterna), czyli „zamysł bożej mądrości”; dalej jest prawo boskie (lex divina) regulujące stosunki między człowiekiem a Bogiem; występuje też prawo naturalne (lex naturalis) w podstawowy sposób normujące zachowania ludzi; w końcu wreszcie — prawo ludzkie (lex humana), które w ostateczny sposób ma zmusić człowieka do odpowiedniego postępowania na wypadek, gdyby normy wyższego rzędu okazały się niewystarczające. Oczywiście prawo ludzkie, powinno być całkowicie podporządkowane prawu wiecznemu, boskiemu i naturalnemu — powinno więc służyć, wedle chrześcijaństwa, osiągnięciu zbawienia.
Jasne jest jednak, że św. Tomasz badał relacje między prawem ludzkim (państwowym) a normami płynącymi z chrześcijaństwa, a nie z judaizmu. Chrześcijanie, choć Torę, jako część Starego Testamentu, traktują jako świętą księgę, nie próbują wszak jej nakazów na co dzień dosłownie wypełniać. Ta zaś dla współcześnie żyjących żydów chcących w sposób literalny się do niej stosować ciągle jest źródłem podstawowych norm co do tego, jak należy postępować; w najdrobniejszych sprawach może regulować ludzkie życie, w tym kwestie związane z jedzeniem. Dla religijnych żydów jest to sprawa wielkiej wagi, gdyż ich zdaniem, to zachowywanie najdrobniejszych przykazań biblijnych warunkuje ich pozycję w oczach Boga.
Problem pojawia się w sytuacji, gdy prawo religijne jest sprzeczne z systemem prawnym obowiązującym w danym państwie. Normy religijne nakazują swoim adresatom zachowywać się w określony sposób, choć do tych podmiotów adresowane są także normy prawa stanowionego, które w tych samych okolicznościach zakazują im takiego zachowania. Normy religijne nakazują wyznawcom judaizmu powiesić zwierzę głową do dołu i zarżnąć je jednym pociągnięciem noża, a następnie pozostawić do wykrwawienia, podczas gdy normy prawa ustanowionego przez organ państwa nakazują traktować zwierzęta w sposób humanitarny.
Prawodawca ustanawiając zasadę humanitarnego traktowania zwierząt daje do zrozumienia, że ważną dla niego wartością jest odpowiednie odnoszenie się człowieka także do innych istot żywych. Stanowi w ten sposób generalną zasadę, że także zwierzętom, choć pozbawionym rozumu, w tym możliwości przeżywania stanów intencjonalnych, należy się z tych, czy innych przyczyn szacunek. Ten szacunek ma się wyrażać między innymi w zobowiązaniu do minimalizowania cierpień zwierząt przeznaczonych do uboju. Dlatego też — zasadniczo ubój rytualny jest zakazany. Zważywszy jednak na fakt, że obywatelami Francji są także osoby, które z przyczyn religijnych chcą dokonywać uboju w sposób w zasadzie sprzeczny z zasadą humanitarnego traktowania zwierząt, ustawodawca francuski postanowił uczynić dla nich wyjątek.
W sytuacji, jak ta w omawianej sprawie, podmiot stanowiący prawo staje przed dylematem, ku którym racjom się przychylić: tym, mówiącym, że każdy obywatel w cywilizowanym państwie ma prawo do swobody wyznawania religii i przestrzegania jej wskazań (o ile nie narusza to swobód innych) czasem nawet będących dosyć drastycznymi — czy też tym, którzy ponad wolność sumienia przedkładają dobro innych istot żywych? Taki dylemat jest trudny do rozstrzygnięcia, bo każda ze stron tego konfliktu ma swoje racje i dla tej strony, zawsze jej racje będą najważniejsze. Wszak dotyczą one kwestii zasadniczych: wolności religijnej z jednej i wolności od cierpienia — z drugiej strony.
Analizowany wyrok tej kwestii właściwie nie rozstrzyga. Trzeba zauważyć, że prawodawca we Francji starał się osiągnąć kompromis. Ubój rytualny, jako naruszający nakaz humanitarnego traktowania zwierząt, jest we Francji zakazany. Z jednym wyjątkiem dla żydowskich i muzułmańskich związków wyznaniowych. Wprowadzono obowiązek, aby osoby dokonujące uboju rytualnego wskazywane były przez związki wyznaniowe — i to nie przez każde, ale przed organizacje religijne uznane przez państwo i spełniające określone wymagania. W ten sposób te związki poniekąd wypełniały zadania administracji publicznej, gdyż nadawały kompetencję określonym osobom do dokonywania uboju według wskazań religii. Z pewnością miało to zapobiec niekontrolowanemu przez nikogo ubojowi w nieodpowiednich warunkach.
Minister rolnictwa odmówił stowarzyszeniu Cha’are Shalom Ve Tsedek udzielenia kompetencji do wskazywania rzezaków. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że taka praktyka może być dyskryminująca, gdyż w pewien sposób ograniczyła członkom stowarzyszenia religijnego możliwość dokonywania uboju według własnych zasad. Jednakże administracja francuska podała trzy argumenty za nienadaniu stowarzyszeniu takiej kompetencji. Po pierwsze, zdaniem organów administracji działalność Cha’are Shalom Ve Tsedek jest działalnością przede wszystkim komercyjną, a religijną tylko pośrednio — gdyż jej głównym faktycznym zadaniem było dostarczanie odpowiednio koszernego mięsa swoim członkom (rzecz jasna, nie za darmo), a nie np. przewodnictwo duchowe. Po drugie, uznano że Cha’are Shalom Ve Tsedek nie jest związkiem wystarczająco reprezentatywnym, gdyż skupia jedynie niewielką mniejszość żydów we Francji. Po trzecie, nie da się porównać sytuacji faktycznej Centralnego Konsystorza i Cha’are Shalom Ve Tsedek, gdyż pola ich działalności były inne — dlatego nie zachodzi tu dyskryminacja; zdaniem administracji przedsięwzięte środki są proporcjonalne do zamierzonego celu, gdyż skutki odmowy dla stowarzyszenia dotykały, tylko pośrednio, niewielkiej liczby członków i sympatyków tego stowarzyszenia. Dlatego, zdaniem pełnomocnika rządu francuskiego, nie doszło tu do żadnej dyskryminacji na tle religijnym.
Trybunał zauważył także, że rzezacy działający z ramienia stowarzyszenia skarżącego mogli zwrócić się do Połączonego Komitetu Rabinicznego o zezwolenie na przeprowadzanie uboju rytualnego, ale nie zrobili tego z powodu braku porozumienia w kwestiach finansowych. Stwierdzono ponadto, że zgodnie z prawem we Francji, związek ubiegający się o nadanie mu kompetencji do wskazywania rzezaków musi mieć przede wszystkim charakter liturgiczny; jego działalność nie może więc sprowadzać się do działalności handlowej.
Trybunał oddalił skargę stowarzyszenia Cha’are Shalom Ve Tsedek stwierdzając, że ustawodawstwo francuskie nie naruszyło prawa do swobody wyznania ani zasady niedyskryminacji. Zauważono, że ustawodawca francuski wprowadzając nakaz humanitarnego traktowania zwierząt wprowadził wystarczające pole manewru dla ortodoksyjnych wyznawców judaizmu i islamu. Trybunał uznał, że nakaz, aby tylko uznane związki wyznaniowe wyznaczały osoby upoważnione do uboju rytualnego, nie narusza swobody wyznania. Uznano, że Francja wprowadzając takie regulacje miała na względzie zachowanie wymagań sanitarnych żywności i dlatego niewskazane jest aby ubój odbywał się poza jakimkolwiek nadzorem, w wątpliwych warunkach. Stwierdzono także, że nadanie uprawnienia do wyznaczania rzezaków najbardziej reprezentatywnej organizacji żydowskiej nie narusza wolności wyznania żydom do niej nienależących. Zdaniem Trybunału, różnice w uboju rytualnym przeprowadzanym przez rzezaków „autoryzowanych” i przez „nieautoryzowanych” są nieznaczne i sprowadzają się jedynie do badania organów wewnętrznych zwierzęcia. Trybunał stwierdził, że swoboda wyznania zostałaby naruszona, gdyby zakaz uboju rytualnego całkowicie uniemożliwił ultra-ortodoksyjnym członkom Cha’are Shalom Ve Tsedek zaopatrywanie się w mięso spełniające ich wymagania. Zauważono jednak, że członkowie stowarzyszenia sprzedawali w swoich sklepach mięso mrożone, spełniające ich wymagania co do koszerności, sprowadzone z Belgii.
Do uzasadnienia wyroku niektórzy sędziowie zgłosili zdanie odrębne. Nie zgodzili się oni przede wszystkim z ostatnim przytoczonym argumentem, tj. możliwością pozyskania koszernego mięsa w inny sposób, niż poprzez przeprowadzany przez siebie ubój rytualny. Ich zdaniem, konieczność sprowadzania z zagranicy mięsa mrożonego, może być naruszeniem prawa do swobody wyznania. Uznali oni ponadto, że działania ustawodawcy nie były proporcjonalne.
W swoim wyroku Trybunał nie analizował samej sytuacji zwierząt, co przecież w uboju rytualnym jest kwestią najbardziej kontrowersyjną. Zauważono jednak, że francuski prawodawca starał się wyważyć „interesy” zwierząt z prawem ultra-ortodoksyjnych wyznawców judaizmu do swobodnego praktykowania religii. W dzisiejszych czasach trudno uniknąć starcia między normami uznawanymi za osiągnięcia cywilizacyjne a często tradycyjnymi zasadami płynącymi z innych systemów normatywnych. Wydaje się, że próba pogodzenia tych dwóch, sprzecznych ze sobą regulacji, nie jest możliwa w taki sposób, aby wszystkie strony były zadowolone. Można jednak szukać kompromisu, co zdaniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, we Francji osiągnięto w zgodzie z prawami człowieka.
Komunikat
Ogłaszam, że moja strona internetowa niedługo przeniesie się pod nowy adres. Noszę się z tym zamiarem już od dłuższego czasu. Dodatkowo, otrzyma nowy wygląd.
Pozdrawiam!
Toruń
W Toruniu byłem kilka lat temu. Teraz wybrałem się powtórnie. Wtedy trwały matury, a teraz, za każdym razem gdy w radiu o tym mowa, cieszę się, że mam to już za sobą.
Walka z terroryzmem w wydaniu amerykańskim
Dzisiaj nie będzie wesoło, dzisiaj nie będzie o pogodzie. Dzisiaj będzie o poważnych sprawach!
Jakiś miesiąc temu na moim wspaniałym Wydziale zorganizowano nam nader ciekawe spotkanie. Prelegentami było dwóch adwokatów ze Stanów Zjednoczonych: Cheryl Bormann i Michael Schwartz. C. Bormann jest wykładowcą i adwokatem z Chicago. Specjalizuje się w sprawach przestępców oskarżonych o przestępstwa zagrożone karą śmierci. Z kolei M. Schwartz (znacznie młodszy) jest kimś w rodzaju adwokata wojskowego (military defence attorney), tzn. zawodowo zajmuje się obroną żołnierzy amerykańskich oskarżonych o popełnienie jakiegoś przestępstwa.
Jednakże razem zajmują się sprawą wyjątkowo wysokiego kalibru: bronią bowiem człowieka oskarżonego o współudział w zamachu na World Trade Center. Przy czym mówienie, że jest on oskarżony jest lekkim nadużyciem, bo właściwie nie wiadomo, kim on jest, według jakiej procedury należy z nim postępować i tak dalej.
Nie pamiętam nazwiska tego człowieka, ale zapamiętałem, że wychował się w Arabii Saudyjskiej, w bardzo religijnej rodzinie muzułmańskiej. Jego „wkład” w zamach polegał na tym, że szkolił przyszłych pilotów-samobójców. Wynika z tego, że swój czyn popełnił gdzieś na Bliskim Wschodzie i właściwie to nie wiadomo, o co go oskarżyć i czy w ogóle popełnił przestępstwo – a jeśli tak, to czy Amerykanie mają prawo go ścigać. Jednakże administracja amerykańskie (w szczególności w czasach rządów Busha) nie zawracała sobie głowy takimi pytaniami.
Dla Ameryki wystarczy, że ktoś stanie się jej wrogiem. I to wystarczy do wszczęcia „postępowania”. To słowo celowo ubrałem w cudzysłów, bo trudno to nazwać jakimkolwiek postępowaniem, a już na pewno nie jest to postępowanie karne znane w cywilizowanym świecie. Nie chcę tutaj bronić człowieka, który być może jest terrorystą (a być może nie) – nie wiadomo tak naprawdę do końca, jaki był jego wkład. Jednakże gołym okiem widać, że jeżeli ktoś jest przetrzymywany przez ponad dziesięć lat w więzieniu bez żadnej podstawy prawnej (albo ta podstawa jest bardzo wątła i/lub niezgodna z Konstytucją), w dodatku poddawany torturom – to chyba coś tu nie gra. Czy w tej sytuacji USA to nadal demokratyczne państwo prawa?
Amerykańscy kazuistycy [kazuistyka to taka „nauka”, jak pisał Roidinis, zajmująca się udowadnianiem, że białe jest czarne, a bóbr to ryba] na usługach rządu USA twierdzą, że terroryści są przetrzymywani na Kubie (Guantanamo), więc Konstytucja USA nie znajduje tam zastosowania. Aha, czyli można tam kogoś bezprawnie uwięzić i torturować. Piękne wyjaśnienie. Zapomnieli tylko o tym, że obszar Guantanamo jest w rzeczywistości całkowicie wyłączony spod kubańskiej jurysdykcji; w całości znajduje się we władztwie USA, gdzie znajduje się amerykańskie więzienie i baza wojskowa. I, jak mam rozumieć, jeżeli obywatel amerykański popełnia zbrodnię przeciwko prawom człowieka, poza terytorium Ameryki, to nie popełnia żadnego czynu zabronionego? Jak widać, rząd USA kieruje się tu, delikatnie mówiąc, schizofrenią.
Ja osobiście serce dla praw człowieka straciłem już dawno (po wykładach z prawa konstytucyjnego na II roku) i przestały mnie one interesować, choć dawniej brałem nawet udział w olimpiadzie na temat praw człowieka. Doszedłem bowiem do wniosku, że te nasze problemy, w stylu prawo do aborcji, choć są problemami z zakresu praw człowieka, są doprawdy śmieszne w porównaniu z sytuacją milionów ludzi żyjących w państwach totalitarnych, gdzie cywilizowany świat nie ma narzędzi (albo woli), by jakoś im pomóc (por. Birma, Wietnam, Korea Północna). Dlatego też nasze konferencje, wykłady, monografie są tylko pustym, bezwartościowym ględzeniem, które w żaden sposób nie może znaleźć zastosowania w praktyce.
A tu nagle się okazuje, że państwo „arcydemokratyczne” urządza taką szopkę i to na oczach całej zachodniej cywilizacji, która nie jest w stanie właściwie nic zrobić, by to powstrzymać. Amerykanie w swoim pościgu za terrorystami są już w takim miejscu, że nie odróżniają rzeczywistości od urojeń. I – co więcej – nie trzeba być żadnym oskarżonym (bo żeby kogoś oskarżyć trzeba mieć podstawę prawną), wystarczy być wrogiem Stanów Zjednoczonych.
C. Bormann zwróciła uwagę, że przecież w podobnych sytuacjach nikt nigdy nie był pociągnięty do odpowiedzialności. Nie ścigano sprawców ataku na Pearl Harbour (a przecież tych pilotów też ktoś musiał szkolić), za zrzucenie bomb atomowych też nikt nigdy nie odpowiedział. W imię rzekomego bezpieczeństwa Stany Zjednoczone już nie tylko inwigilują cały świat; są także gotowe porywać i torturować ludzi.
Wygląda na to, że adwokatów czeka trudne zadanie. Tym bardziej, że dotychczasowe „procesy” nie toczyły się przed sądami, ale przed specjalnymi wojskowymi komisjami, które z niezawisłością miały niewiele wspólnego. Rozmowy adwokatów z klientem były, jak się okazało, podsłuchiwane. No i w dodatku mają przed sobą gawiedź żądną sensacji, która nie rozumie zagrożeń dla praworządności, jakie ujawniły się w tej sprawie – i która jest przeciwko nim.
„Matka Joanna od Aniołów”
Chyba jakoś w listopadzie pisałem o filmie „Ida”, który polecałem. W niektórych recenzjach można było przeczytać, że „Ida” była podobna do innej polskiej produkcji – „Matki Joanny od Aniołów”. Ten film został nakręcony w 1961 na podstawie opowiadania (chociaż bardzo długiego) Jarosława Iwaszkiewicza. Opowiadanie przeczytałem mniej więcej rok temu, a teraz, korzystając z ferii, obejrzałem ekranizację (jest dostępna na YouTube).
Dzieło Iwaszkiewicza jest świetne i na pewno spodoba się każdemu, kto lubi mroczne klimaty utrzymane w duchu Ojca Natanka. W liceum zostałem zmuszony do czytania „Panien z wilka”, nad którymi myślałem, że ducha wyzionę, tak więc „Matka” zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, bo choć to opowiadanie jest objętości małej powieści, można je spokojnie przeczytać w parę godzin. Szkoda czasu na opisywanie, o czym jest, bo to sprawa dosyć prosta, a może i bardziej złożona, a kto chce – to przeczyta lub obejrzy film.
Film warto obejrzeć nie tylko ze względu na fabułę, ale przede wszystkim z uwagi na fantastyczny sposób sfilmowania, świetne kostiumy, rewelacyjną scenografię, ascetyczne plenery. Prawdziwa magia kina. Do tego dochodzi genialna gra aktorska. Kto obejrzy ten film i „Idę” z pewnością sam zauważy wiele podobieństwa. A „Matka Joanna” jest uważana za jeden z najwybitniejszych filmów.
Wstrętna temperatura
Zima w tym roku zupełnie nam nie wyszła. Pogoda jest wstrętna, rzecz by można – odrażająca. Zimą powinna być zima. Co najwyżej zero stopni, wiatr, niebo zasnute ciężkimi, szarymi chmurami. Zamiast tego mamy to ohydne słońce, które świeci nieustannie. Do oficjalnego rozpoczęcia wiosny jeszcze dobrych kilka tygodni, a tymczasem wiosnę, to my mamy już od dwóch, czy trzech tygodni. Co za bezczelność. A potem temperatura spadnie do kilku stopni i wszyscy będą stękać, że zimno.
Z tego wszystkiego muszę dodać stare zdjęcie, sprzed roku, żeby chociaż trochę nas zmroziło.
Nagroda
Jazzu raczej nie słucham, ale tego wydarzenia nie sposób zignorować. Ostatnio płyta „Night in Calisia” otrzymała nagrodę Grammy (czyli takiego muzycznego Oscara) dla najlepszej płyty jazzowej nagranej wraz z dużym zespołem. Pewnie bym o tym normalnie się nie rozpisywał, gdyby nie to, że tym dużym zespołem była Filharmonia Kaliska. W ostatniej „Polityce” przeczytałem, że kompozycja została napisana na zamówienie Adama Klocka, dyrektora Filharmonii w Kaliszu. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że kaliska orkiestra jest na światowym poziomie 🙂
Płyty można posłuchać w spotify.
Archipelag
Dzisiaj, po kilkunastu miesiącach, skończyłem czytać „Archipelag GUŁag” Aleksandra Sołżenicyna. Zajęło mi to blisko półtora roku; jednak nie dla tego, że książka jest słaba – wręcz przeciwnie, jest świetna. Nie należy jednak do lektur, które można by łyknąć „na raz”. A poza tym, w ciągu roku akademickiego mam bardzo mało czasu na czytanie albo gdy już czas mam, to często nie mam weny.
Ze szkoły każdy coś tam o łagrach wie; podobnie, jak każdy coś tam wie o lagrach. W ciągu swojej nauki dwukrotnie czytałem „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. „Archipelag” pokazuje jednak tę problematykę w zupełnie innym ujęciu i w inny sposób. Książka Herlinga-Grudzińskiego, to wspomnienia jej autora, ze stosunkowo krótkiego pobytu na Syberii (krótkiego, choć jednak dla wielu więźniów wystarczającego, by zakończyła się dla nich śmiercią). W „Innym świecie” opisane jest życie w jednym obozie; nie brak tam szczegółowych opisów, nierzadko okrutnych, wzbudzających tyle emocji, co „Medaliony” Zofii Nałkowskiej.
Obozy u Aleksandra Sołżenicyna wyglądają zupełnie inaczej. Rosjanin opisuje je w sposób dosyć cyniczny, świadom tego, że „jego nic już nie zdziwi”. Karę dziesięciu lat obozu nazywa dychą, a dwudziestu pięciu lat – ćwiarą. Jego historie, oparte na zeznaniach dziesiątków świadków, są zupełnie nie do pojęcia. No i są spisane z perspektywy Rosjanina, obywatela Związku Radzieckiego, który miał zupełnie inne cele i marzenia, niż uwięzieni z podbitych w czasie II wojny światowej państw. Najważniejsze jest jednak to, że „Archipelag” nie jest tylko opisem wspomnień jednego człowieka; „Archipelag”, to prawdziwa epopeja, właściwie monumentalny reportaż, w szczegółach przedstawiający panoramę obozowego „życia” i całego systemu terroru od jego powstania po rewolucji październikowej, aż do lat 60. XX wieku. Sołżenicyn pisze nie tylko o własnych przeżyciach, ale szeroko omawia uwarunkowania polityczne i prawne ZSRR, analizując system GUŁagu z każdej strony.
Aleksander Sołżenicyn „Archipelag GUŁag 1918 – 1956. Próba dochodzenia literackiego” – trzy tomy, siedem części (Александр Солженицын – Архипелаг ГУЛАГ. Опыт художественного исследования)
Teoria Strun
Witajcie w Nowym Roku. Na samym początku proponuję trochę intelektualnej rozrywki i to zupełnie z nietypowej dziedziny nauki. Polecam.
No cóż. Nauka, to nie tylko prawo, literatura, historia itd. Warto trochę rozszerzyć swoje horyzonty.
Święta