Meeting, and Counting, Mountain Gorillas – Lens Blog – NYTimes.com
Bardzo ładne i poruszające przyrodnicze zdjęcia na stronie NYTimes Lens. Polecam.
wycieczki, krajobrazy, zdjęcia i inne głupoty
Meeting, and Counting, Mountain Gorillas – Lens Blog – NYTimes.com
Bardzo ładne i poruszające przyrodnicze zdjęcia na stronie NYTimes Lens. Polecam.
Lipiec dopiero co się zaczął, a już właściwie się kończy (dziś ostatni!!!). Łączę się w bólu ze wszystkimi, którzy muszą iść pierwszego września do szkoły. Moje wakacje trwają już 3 miesiące, a potrwają jeszcze 2.
Do tej pory robiłem „wszystko i nic”. Ale właściwie, to nic szczególnie wakacyjnego, bo przecież w roku szkolnym np. książki też się czyta. Przyszła więc chyba pora na odrobinę szaleństwa, wakacyjnej przygody etc. etc. Czyli jakiś wyjazd. Ja już za 4 dni wyjeżdżam z przyjaciółmi w góry! A konkretnie w Bieszczady! Ale będzie jazda!
Jest to prawie na końcu świata. Będziemy się tłuc pociągami i autobusami chyba z 15 – 18 godzin, ale dojedziemy… Naszym końcowym celem jest Zatwarnica, a właściwie należący do niej Sękowiec.
Pokaż Bieszczady na większej mapie
Już się nie mogę doczekać…
Przymus polskiej piosenki? | Mamoń znowu nadaje – strona 1 – Polityka.pl.
Ciekawy artykuł z „Polityki” dot. radia i obecności w nim polskich piosenek. Moje zdanie jest takie, że są dobre polskie piosenki, trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać. W Radiu Zet na pewno się ich nie znajdzie, ale wystarczy włączyć np. Trójkę.
(1) Dostałem się prawo do Poznania! Czyli tak, jak chciałem. W drugim naborze, ale to nic. Niesamowite, że się udało. Dzisiaj byłem zawieść dokumenty do Collegium Iuridicum. (2) Jechałem pociągiem. Gdy wracałem, przesiadkę miałem zaplanowaną w Ostrowie Wielkopolskim. Obawiałem się, że pociąg z Poznania się spóźni (co jest dla PKP czymś normalnym) i nie zdążę na ten w Ostrowie. Gdy się o to zapytałem konduktora, on odpowiedział, że nie wie, co w takiej sytuacji zrobić. Tak też się stało; musiałem wrócić z OW autobusem, choć zapłaciłem za pociąg. Przez to byłem w domu godzinę później. (3) A tymczasem za 2 tygodnie (niecałe) jedziemy w Bieszczady. Możliwe, że spotka nas to samo…
(4) Poza tym, to znowu pracuję. Jest strasznie gorąco.
Parę spraw, o których chcę wspomnieć:
Dopisane później
(0) Pieniactwo Kaczyńskiego robi się nudne. „Jeżeli Komorowski usunie krzyż, będzie jak Napieralski lub Zapatero” – mówi. Niektórzy nie rozumieją, że Pałac Prezydencki, to 1° nie Golgota 2° siedziba głowy państwa. Jeśli krzyż nie będzie usunięty, to co? będziemy aż do końca świata pielęgnować swoje rany, co by się przypadkiem za bardzo nie zagoiły? Tak właśnie postępują pisowcy. Przydałby się nam jakiś Gombrowicz, który by to trafnie jakoś sformułował.… Ale ci harcerze naważyli piwa…
- Jeżeli prezydent Komorowski usunie krzyż, który stoi przed Pałacem, to można powiedzieć, że będzie zupełnie jasne kim jest i po której jest stronie w różnego rodzaju sporach dotyczących polskiej historii i polskich powiązań – powiedział Kaczyński na konferencji prasowej w Warszawie.
Jednym słowem dowiemy się, gdzie stoi ZOMO, a gdzie stoi prezes. Ależ to żałosne. Za to Radio Maryja jest jak zwykle niezawodne. Spór bowiem dotyczy także kwiatów przynoszonych pod Pałac.
- Pewnego wieczora przyniosłem tu bukiet żółtych tulipanów. Gdy przyszedłem rano następnego dnia, kwiatów już nie było. Usuwają je sługusy Gronkiewicz-Waltz – Żydówki. Liczą na to, że prawdziwi Polacy zapomną o mordzie naszego polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego
No tak; prawdziwi Polacy wiedzą, gdzie stoi ZOMO.
(1) Pogoda. Jestem zdania, że nad pogodą nie ma się co roztkliwiać, bo jest taka, jaka jest. Nie zmienia to faktu, że poświęcam jej dosyć znaczącą pozycję w moim blogu 🙂 Ogólnie, to ostatnio było gorąco; nie szło wytrzymać. Dzisiaj jest trochę lepiej, a niebo jest zachmurzone.
(2) Studia. We wtorek byłem złożyć dokumenty na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Tam bowiem został zakwalifikowany. Zakwalifikowałem się również do Łodzi, ale tam się nie wybieram ze względu na niezbyt pochlebne opinie. Poza tym – nie ma się co czarować, w Łodzi jest bród i smród.
Cały czas liczę, że dostanę się do Poznania w drugim naborze; zabrakło mi tylko 0,3 punkta (szczęście mam tak samo „świetne” jak na olimpiadzie).
(3) Książka. Ostatnio przeczytałem dwie pozycje. Pierwsza z nich to „Emma” Jane Austen, którą przeczytałem w oryginale. Oczywiście było wiele słów, których nie rozumiałem, ale nie przeszkadzało to…
A przed chwilą skończyłem czytać bardzo ciekawą powieść Josepha Hellera „Paragraf 22” pokazującą II wojnę światową od strony amerykańskich lotników. Zasadniczo w książce ukazano całą instytucję armii, jako jeden wielki dom wariatów.
„Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22 – który stwierdzał, że troska o życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał latać dalej, i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać.”
I jeszcze akcent polski:
„General Dreedle przeniósł nieżyciowego dowódcę myśliwców na Wyspy Salomona do kopania grobów, wyznaczając na jego miejsce zgrzybiałego pułkownika z zapaleniem stawów i słabością do chińskich orzechów, który przedstawił Mila generałowi od bombowców B‑17, mającemu słabość do polskiej kiełbasy.
- Polska kiełbasa jest tania jak barszcz w Krakowie – poinformował go Milo.
- Ach, polska kiełbasa – westchnął tęsknie generał. – Wiecie, że oddałbym wszystko za kawał polskiej kiełbasy. Wszystko.
- Nie musi pan oddawać wszystkiego. Niech mi pan odda do dyspozycji po jednym samolocie na każdą stołówkę, z pilotami, którzy będą wykonywać moje polecenia. Oraz niewielki zadatek akonto zamówienia, jako dowód zaufania.
- Ale Kraków leży o setki mil za linią frontu. Jak się dostaniecie do tej kiełbasy?
- W Genewie jest międzynarodowa giełda na polską kiełbasę. Zawiozę po prostu do Szwajcarii fistaszki i wymienię je na polską kiełbasę po cenach rynkowych. Oni przerzucą fistaszki do Krakowa, a ja przywiozę panu polską kiełbasę. Za pośrednictwem syndykatu kupi pan tyle kiełbasy, ile pan zechce”.
Jak Bitwę pod Grunwaldem Matejki w Lublinie ukrywano.
Powyżej link do ciekawego artykułu znalezionego w internecie; w końcu dziś 15 lipca…
Dzisiaj spędziłem miły dzień w Mikorzynie koło Kępna, a jak wróciłem, okazało się, że zostałem zakwalifikowany do przyjęcia na Uniwersytet Wrocławski. Teraz „wystarczy” wysłać dokumenty. Jednakże moim „pierwszym wyborem” jest UAM, a wyniki z Poznania będą znane dopiero w poniedziałek.
Jakoś radzę sobie z tą całą uniwersytecką papierologią, ale nie jest to takie proste…
Jest parę aktualnych spraw, które wypadałoby podjąć; a teraz właśnie znalazłem czas, by to zrobić. Wcześniej nie było za bardzo kiedy, bo przecież miałem w domu remont. A poza tym rozpoczął się już lipiec.
Wczoraj oficjalnie ogłoszono, że nowym prezydentem RP został Bronisław Komorowski. Od początku był faworytem sondaży, zwyciężył również w pierwszej turze, wskazywały na niego exit polls, ale różnica z pozostałymi oponentami była niewielka, więc nie można było być pewnym. Teraz Sąd Najwyższy ma 30 dni na uznanie ważności elekcji.
Nie ma co ukrywać, że jest to kandydat na którego głosowałem w obu turach (głosowałem po raz pierwszy!). Przy pierwszej turze zastanawiałem się nad innymi kandydatami, z kolei w drugiej nie było już zupełnie innej opcji. W mojej klasie padały opinie, że nie jest to kandydat jakiś zbyt dobry (choć na pewno z Kaczyńskim nie ma go co nawet porównywać), bo jedyną jego zasługą było bycie internowanym w stanie wojennym. Ja osobiście się z tym nie zgadzam: jest to człowiek z poczuciem humoru, „stabilny”, stanowczy, wyważony, umiejący podejść z rezerwą do różnych zagadnień; dlatego jestem przekonany, że będzie to dobry prezydent.
Są dziesiątki powodów, dla których nie zagłosowałbym na kandydata PiSu, ale wystarczy podać jeden. Jak można zagłosować na człowieka, w którego partii są ksenofobi i antysemici?…
Gdybym ja był prezydentem (pomażę sobie) lub pełnił inną ważną funkcję, pierwsze do czego bym dążył, to: likwidacja KRUSu (który jest głęboko niesprawiedliwy), wprowadzenia podatków liniowych, likwidacji obowiązkowych składek zdrowotnych i emerytalnych, zwiększenia nakładów na kulturę (0,6% PKB to wynik żałosny).
Jeśli chodzi o frekwencję, wyniosła ona nieco powyżej 50%. Żenujące.
30 czerwca był sądny dzień o którym pisałem wcześniej. Wtedy także ja przekonałem się o tym, jak poszły mi egzaminy pisemne. Jest dobrze, ale rewelacji nie ma. Świetnie poszła mi matma (94% !) i angielski; historia nieźle, choć myślałem, że będzie lepiej; nie jestem zadowolony z polskiego. Zawsze ten przedmiot szedł mi dobrze, miałem dobre oceny, z pisaniem wypracowań nigdy nie miałem problemów, a na rozszerzeniu zdobyłem tylko 60% punktów – nie jest to wynik dla mnie satysfakcjonujący, ale mówi się trudno. Ogólnie polski poszedł gorzej. Nie wiem, czemu. Może nie wstrzeliłem się w klucz…
Jestem już zarejestrowany na 4 uniwersytetach; za parę dni pierwsze wyniki naborów.
Wakacje dla mnie de facto trwają już ponad 2 miesiące; zostały jeszcze prawie 3. W sumie na razie cały czas siedzę w domu. Na początku sierpnia jadę w Bieszczady. Nie mogę się już doczekać…
Ależ gorąco! Zarówno na dworze, jak i w środku. A jutro będzie jeszcze cieplej; jutro będzie sądny dzień – wyniki egzaminu maturalnego 2010. Od samego rana z radia, telewizji i prasy będziemy mieli do czynienia z zastępami wszelakich ekspertów i „ekspertów”, którzy mają pełne garście świetnych pomysłów, z wprowadzeniem płatnych studiów włącznie.
Matury oczywiście są już od miesiąca sprawdzone, ale CKE musi te wszystkie dane zanalizować, przetrawić, wymalować piękne wykresiki i tabelki, policzyć staniny i jeszcze zastanowić się, jak wyniki zaaplikować opinii publicznej. Ja dochodzę do wniosku, że nie ma to większego znaczenia: i tak, i tak będzie źle. Jeśli pójdzie zbyt dobrze, zaraz będziemy słuchali, jaka to matura prosta, banalna, jaki to poziom niski i jaka ta młodzież niedobra. A jeśli pójdzie źle, będzie „katastrofa narodowa” (ogłoszona pół roku temu przez szowinistów z „Rz”), brak przyszłości, młodzież zła i okropna, niedobra i w ogóle się nie uczy. Jednym słowem czeka nas ciężki dzień; w języku historii literatury nazywa się to „wina tragiczna” – hamartia.
Chciałbym, żeby poszło mi dobrze (a któż by nie chciał), ale nigdy nie można być pewnym wyniku. Chociaż ja w tej chwili nie jestem nawet pewien tego o której godzinie dies irae nastąpi.
A poza tym byłem dzisiaj po raz pierwszy na wycieczce rowerowej w Gołuchowie.
Dopisane po chwilce
A oto, jakie rewelacje dot. niedzielnych wyborów, głosi ojciec i dyrektor w jednym jedynej słusznej stacji, przywódca kościoła toruńsko-katolickiego:
- Pamiętajcie, najbliższa niedziela jest bardzo ważna. I wszyscy ludzie, także na tych terenach powodziowych, kochani musimy się zmobilizować, bo to jest walka o Polskę! – wzywał redemptorysta. – Wszystkie wioski, zmobilizować się. Niech nam i ta powódź wiele powie ostatnia, i niech nam powie ta tragedia narodowa pod lasem katyńskim ostatnio. Zobaczcie, kto to zrobił, kto do tego doprowadził.
(cyt. za Głos Rydzyka)
Czegoś tak obrzydliwego chyba jeszcze tam nie było.
Można więc dodać, że sądny dzień będzie także w nadchodzącą niedzielę, w dzień wyborów prezydenckich.
Oficjalnie rozpoczęły się już wakacje. To znaczy dla całej reszty, bo ja je mam już od dwóch miesięcy. Tak więc – wielkiej zmiany nie odczułem i nie odczuję w najbliższym czasie.
W ramach rekreacji wakacyjnej odbyłem wczoraj i dziś dwie milusie wycieczki rowerowe o dokładnie tych samych trasach. zdjęcia
Dokładnie tydzień temu miała swoją kulminację wielka feta zorganizowana z okazji 1850-lecia Kalisza – „18,5 wieku Calisii” – tak to mnie więcej nazwano. Obchody tego niezwykłego jubileuszu trwają cały rok, ale teraz z okazji dni Kalisza, podkreślone były w sposób szczególny.
Tydzień temu ulicami Kalisza przeszła wielka parada Rzymian i barbarzyńców mająca upamiętnić antyczne korzenie miasta. Wzięli w niej udział członkowie grup rekonstrukcyjnych z Kalisz, okolic i miast partnerskich (z Wielkiej Brytanii, Słowacji…). Było na co popatrzeć.
zdjęcia |
|
Wydaje mi się, że Kalisz znalazł całkiem ciekawy sposób na promocję miasta. Oczywiście pojawiają się głosy krytyki, jak choćby artykuł, który ukazał się niedawno w „Polityce”. Jak widać, oni [czyli układ 😉 ] dobrze pilnują, by przypadkiem Kalisz nie stał się zbyt prężny…
Fakt faktem, że w naszym mieście wiele jednak trzeba jeszcze zmienić, jak choćby dworzec kolejowy, który jest esencją brudu i smrodu, a jednocześnie był wizytówką Kalisza dla tych, którzy przyjechali do niego pociągiem.
Kalisz 18,5 – informacje o obchodach roku jubileuszowego, kalendarium wydarzeń &c&c.
Stary Kalisz – fenomenalna strona poświęcona historii Kalisza zawierająca ciekawe artykuły, archiwalne zdjęcia, stare mapy i wiele innych…
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle. Niestety moja praca jest zawieszona do odwołania z powodu nadmiaru rąk do pracy i niedobory samej pracy jako takiej. Ale przynajmniej będę miał trochę odpoczynku.
Jeśli chodzi o samą pracę, to pierwsze dwa dni były bardzo ciężkie. To znaczy straszliwe zmęczenie przychodziło dopiero po powrocie do domu. Natomiast trzeciego dnia nie było już źle. Dzisiaj było normalnie, ale dzisiaj był też ostatni (przynajmniej jak na razie) dzień pracy…