Absolutna prostota pokrętności Paragrafu 22. A także trochę z krajowego bagienka

Parę spraw, o któ­rych chcę wspomnieć:

Dopi­sa­ne później
(0) Pie­niac­two Kaczyń­skie­go robi się nud­ne. „Jeże­li Komo­row­ski usu­nie krzyż, będzie jak Napie­ral­ski lub Zapa­te­ro” – mówi. Nie­któ­rzy nie rozu­mie­ją, że Pałac Pre­zy­denc­ki, to 1° nie Gol­go­ta 2°  sie­dzi­ba gło­wy pań­stwa. Jeśli krzyż nie będzie usu­nię­ty, to co? będzie­my aż do koń­ca świa­ta pie­lę­gno­wać swo­je rany, co by się przy­pad­kiem za bar­dzo nie zago­iły? Tak wła­śnie postę­pu­ją pisow­cy. Przy­dał­by się nam jakiś Gom­bro­wicz, któ­ry by to traf­nie jakoś sfor­mu­ło­wał.… Ale ci har­ce­rze nawa­ży­li piwa…

- Jeże­li pre­zy­dent Komo­row­ski usu­nie krzyż, któ­ry stoi przed Pała­cem, to moż­na powie­dzieć, że będzie zupeł­nie jasne kim jest i po któ­rej jest stro­nie w róż­ne­go rodza­ju spo­rach doty­czą­cych pol­skiej histo­rii i pol­skich powią­zań – powie­dział Kaczyń­ski na kon­fe­ren­cji pra­so­wej w Warszawie.

Wię­cej… http://wyborcza.pl/1,75248,8145699,Kaczynski__Jezeli_Komorowski_usunie_krzyz__bedzie.html#ixzz0tqLF2ymx

Jed­nym sło­wem dowie­my się, gdzie stoi ZOMO, a gdzie stoi pre­zes. Ależ to żało­sne. Za to Radio Mary­ja jest jak zwy­kle nie­za­wod­ne. Spór bowiem doty­czy tak­że kwia­tów przy­no­szo­nych pod Pałac.

- Pew­ne­go wie­czo­ra przy­nio­słem tu bukiet żół­tych tuli­pa­nów. Gdy przy­sze­dłem rano następ­ne­go dnia, kwia­tów już nie było. Usu­wa­ją je słu­gu­sy Gron­kie­wicz-Waltz – Żydów­ki. Liczą na to, że praw­dzi­wi Pola­cy zapo­mną o mor­dzie nasze­go pol­skie­go pre­zy­den­ta Lecha Kaczyńskiego

Wię­cej… http://wyborcza.pl/1,94898,8143869,Chodnik_przed_Palacem_Prezydenckim_to_nie_cmentarz.html#ixzz0tqMj7SJm

No tak; praw­dzi­wi Pola­cy wie­dzą, gdzie stoi ZOMO.

(1) Pogo­da. Jestem zda­nia, że nad pogo­dą nie ma się co roz­tkli­wiać, bo jest taka, jaka jest. Nie zmie­nia to fak­tu, że poświę­cam jej dosyć zna­czą­cą pozy­cję w moim blo­gu 🙂 Ogól­nie, to ostat­nio było gorą­co; nie szło wytrzy­mać. Dzi­siaj jest tro­chę lepiej, a nie­bo jest zachmurzone.

(2) Stu­dia. We wto­rek byłem zło­żyć doku­men­ty na Wydzia­le Pra­wa Uni­wer­sy­te­tu Wro­cław­skie­go. Tam bowiem został zakwa­li­fi­ko­wa­ny. Zakwa­li­fi­ko­wa­łem się rów­nież do Łodzi, ale tam się nie wybie­ram ze wzglę­du na nie­zbyt pochleb­ne opi­nie. Poza tym – nie ma się co cza­ro­wać, w Łodzi jest bród i smród.

Cały czas liczę, że dosta­nę się do Pozna­nia w dru­gim nabo­rze; zabra­kło mi tyl­ko 0,3 punk­ta (szczę­ście mam tak samo „świet­ne” jak na olimpiadzie).

(3) Książ­ka. Ostat­nio prze­czy­ta­łem dwie pozy­cje. Pierw­sza z nich to „Emma” Jane Austen, któ­rą prze­czy­ta­łem w ory­gi­na­le. Oczy­wi­ście było wie­le słów, któ­rych nie rozu­mia­łem, ale nie prze­szka­dza­ło to…

A przed chwi­lą skoń­czy­łem czy­tać bar­dzo cie­ka­wą powieść Jose­pha Hel­le­ra „Para­graf 22” poka­zu­ją­cą II woj­nę świa­to­wą od stro­ny ame­ry­kań­skich lot­ni­ków. Zasad­ni­czo w książ­ce uka­za­no całą insty­tu­cję armii, jako jeden wiel­ki dom wariatów.

Był więc tyl­ko jeden kru­czek – para­graf 22 – któ­ry stwier­dzał, że tro­ska o życie w obli­czu real­ne­go i bez­po­śred­nie­go zagro­że­nia jest dowo­dem zdro­wia psy­chicz­ne­go. Orr był waria­tem i mógł być zwol­nio­ny z lotów. Wystar­czy­ło, żeby o to popro­sił, ale gdy­by to zro­bił, nie był­by waria­tem i musiał­by latać nadal. Orr był­by waria­tem, gdy­by chciał latać dalej, i był­by nor­mal­ny, gdy­by nie chciał, ale będąc nor­mal­ny musiał­by latać. Sko­ro latał, był waria­tem i mógł nie latać; ale gdy­by nie chciał latać, był­by nor­mal­ny i musiał­by latać.”

I jesz­cze akcent polski:

Gene­ral Dre­edle prze­niósł nie­ży­cio­we­go dowód­cę myśliw­ców na Wyspy Salo­mo­na do kopa­nia gro­bów, wyzna­cza­jąc na jego miej­sce zgrzy­bia­łe­go puł­kow­ni­ka z zapa­le­niem sta­wów i sła­bo­ścią do chiń­skich orze­chów, któ­ry przed­sta­wił Mila gene­ra­ło­wi od bom­bow­ców B‑17, mają­ce­mu sła­bość do pol­skiej kiełbasy.

- Pol­ska kieł­ba­sa jest tania jak barszcz w Kra­ko­wie – poin­for­mo­wał go Milo.

- Ach, pol­ska kieł­ba­sa – wes­tchnął tęsk­nie gene­rał. – Wie­cie, że oddał­bym wszyst­ko za kawał pol­skiej kieł­ba­sy. Wszystko.

- Nie musi pan odda­wać wszyst­kie­go. Niech mi pan odda do dys­po­zy­cji po jed­nym samo­lo­cie na każ­dą sto­łów­kę, z pilo­ta­mi, któ­rzy będą wyko­ny­wać moje pole­ce­nia. Oraz nie­wiel­ki zada­tek akon­to zamó­wie­nia, jako dowód zaufania.

- Ale Kra­ków leży o set­ki mil za linią fron­tu. Jak się dosta­nie­cie do tej kiełbasy?

- W Gene­wie jest mię­dzy­na­ro­do­wa gieł­da na pol­ską kieł­ba­sę. Zawio­zę po pro­stu do Szwaj­ca­rii fistasz­ki i wymie­nię je na pol­ską kieł­ba­sę po cenach ryn­ko­wych. Oni prze­rzu­cą fistasz­ki do Kra­ko­wa, a ja przy­wio­zę panu pol­ską kieł­ba­sę. Za pośred­nic­twem syn­dy­ka­tu kupi pan tyle kieł­ba­sy, ile pan zechce”.

Kilka rzeczy, o których warto wspomnieć w początku lipca

Jest parę aktu­al­nych spraw, któ­re wypa­da­ło­by pod­jąć; a teraz wła­śnie zna­la­złem czas, by to zro­bić. Wcze­śniej nie było za bar­dzo kie­dy, bo prze­cież mia­łem w domu remont. A poza tym roz­po­czął się już lipiec.

Nowy prezydent

Wczo­raj ofi­cjal­nie ogło­szo­no, że nowym pre­zy­den­tem RP został Bro­ni­sław Komo­row­ski. Od począt­ku był fawo­ry­tem son­da­ży, zwy­cię­żył rów­nież w pierw­szej turze, wska­zy­wa­ły na nie­go exit polls, ale róż­ni­ca z pozo­sta­ły­mi opo­nen­ta­mi była nie­wiel­ka, więc nie moż­na było być pew­nym. Teraz Sąd Naj­wyż­szy ma 30 dni na uzna­nie waż­no­ści elekcji.

Nie ma co ukry­wać, że jest to kan­dy­dat na któ­re­go gło­so­wa­łem w obu turach (gło­so­wa­łem po raz pierw­szy!). Przy pierw­szej turze zasta­na­wia­łem się nad inny­mi kan­dy­da­ta­mi, z kolei w dru­giej nie było już zupeł­nie innej opcji. W mojej kla­sie pada­ły opi­nie, że nie jest to kan­dy­dat jakiś zbyt dobry (choć na pew­no z Kaczyń­skim nie ma go co nawet porów­ny­wać), bo jedy­ną jego zasłu­gą było bycie inter­no­wa­nym w sta­nie wojen­nym. Ja oso­bi­ście się z tym nie zga­dzam: jest to czło­wiek z poczu­ciem humo­ru, „sta­bil­ny”, sta­now­czy, wywa­żo­ny, umie­ją­cy podejść z rezer­wą do róż­nych zagad­nień; dla­te­go jestem prze­ko­na­ny, że będzie to dobry prezydent.

Są dzie­siąt­ki powo­dów, dla któ­rych nie zagło­so­wał­bym na kan­dy­da­ta PiSu, ale wystar­czy podać jeden. Jak moż­na zagło­so­wać na czło­wie­ka, w któ­re­go par­tii są kse­no­fo­bi i antysemici?…

Gdy­bym ja był pre­zy­den­tem (poma­żę sobie) lub peł­nił inną waż­ną funk­cję, pierw­sze do cze­go bym dążył, to: likwi­da­cja KRU­Su (któ­ry jest głę­bo­ko nie­spra­wie­dli­wy), wpro­wa­dze­nia podat­ków linio­wych, likwi­da­cji obo­wiąz­ko­wych skła­dek zdro­wot­nych i eme­ry­tal­nych, zwięk­sze­nia nakła­dów na kul­tu­rę (0,6% PKB to wynik żałosny).

Jeśli cho­dzi o fre­kwen­cję, wynio­sła ona nie­co powy­żej 50%. Żenujące.

Matura

30 czerw­ca był sąd­ny dzień o któ­rym pisa­łem wcze­śniej. Wte­dy tak­że ja prze­ko­na­łem się o tym, jak poszły mi egza­mi­ny pisem­ne. Jest dobrze, ale rewe­la­cji nie ma. Świet­nie poszła mi mat­ma (94% !) i angiel­ski; histo­ria nie­źle, choć myśla­łem, że będzie lepiej; nie jestem zado­wo­lo­ny z pol­skie­go. Zawsze ten przed­miot szedł mi dobrze, mia­łem dobre oce­ny, z pisa­niem wypra­co­wań nigdy nie mia­łem pro­ble­mów, a na roz­sze­rze­niu zdo­by­łem tyl­ko 60% punk­tów – nie jest to wynik dla mnie satys­fak­cjo­nu­ją­cy, ale mówi się trud­no. Ogól­nie pol­ski poszedł gorzej. Nie wiem, cze­mu. Może nie wstrze­li­łem się w klucz…

Jestem już zare­je­stro­wa­ny na 4 uni­wer­sy­te­tach; za parę dni pierw­sze wyni­ki naborów.

Wakacje

Waka­cje dla mnie de fac­to trwa­ją już ponad 2 mie­sią­ce; zosta­ły jesz­cze pra­wie 3. W sumie na razie cały czas sie­dzę w domu. Na począt­ku sierp­nia jadę w Biesz­cza­dy. Nie mogę się już doczekać…

Nadchodzi sądny dzień

Ależ gorą­co! Zarów­no na dwo­rze, jak i w środ­ku. A jutro będzie jesz­cze cie­plej; jutro będzie sąd­ny dzień – wyni­ki egza­mi­nu matu­ral­ne­go 2010. Od same­go rana z radia, tele­wi­zji i pra­sy będzie­my mie­li do czy­nie­nia z zastę­pa­mi wsze­la­kich eks­per­tów i „eks­per­tów”, któ­rzy mają peł­ne gar­ście świet­nych pomy­słów, z wpro­wa­dze­niem płat­nych stu­diów włącznie.

Matu­ry oczy­wi­ście są już od mie­sią­ca spraw­dzo­ne, ale CKE musi te wszyst­kie dane zana­li­zo­wać, prze­tra­wić, wyma­lo­wać pięk­ne wykre­si­ki i tabel­ki, poli­czyć sta­ni­ny i jesz­cze zasta­no­wić się, jak wyni­ki zaapli­ko­wać opi­nii publicz­nej. Ja docho­dzę do wnio­sku, że nie ma to więk­sze­go zna­cze­nia: i tak, i tak będzie źle. Jeśli pój­dzie zbyt dobrze, zaraz będzie­my słu­cha­li, jaka to matu­ra pro­sta, banal­na, jaki to poziom niski i jaka ta mło­dzież nie­do­bra. A jeśli pój­dzie źle, będzie „kata­stro­fa naro­do­wa” (ogło­szo­na pół roku temu przez szo­wi­ni­stów z „Rz”), brak przy­szło­ści, mło­dzież zła i okrop­na, nie­do­bra i w ogó­le się nie uczy. Jed­nym sło­wem cze­ka nas cięż­ki dzień; w języ­ku histo­rii lite­ra­tu­ry nazy­wa się to „wina tra­gicz­na” – hamar­tia.

Chciał­bym, żeby poszło mi dobrze (a któż by nie chciał), ale nigdy nie moż­na być pew­nym wyni­ku. Cho­ciaż ja w tej chwi­li nie jestem nawet pewien tego o któ­rej godzi­nie dies irae nastąpi.

A poza tym byłem dzi­siaj po raz pierw­szy na wyciecz­ce rowe­ro­wej w Gołuchowie.


Dopi­sa­ne po chwilce

A oto, jakie rewe­la­cje dot. nie­dziel­nych wybo­rów, gło­si ojciec i dyrek­tor w jed­nym jedy­nej słusz­nej sta­cji, przy­wód­ca kościo­ła toruńsko-katolickiego:

- Pamię­taj­cie, naj­bliż­sza nie­dzie­la jest bar­dzo waż­na. I wszy­scy ludzie, tak­że na tych tere­nach powo­dzio­wych, kocha­ni musi­my się zmo­bi­li­zo­wać, bo to jest wal­ka o Pol­skę! – wzy­wał redemp­to­ry­sta. – Wszyst­kie wio­ski, zmo­bi­li­zo­wać się. Niech nam i ta powódź wie­le powie ostat­nia, i niech nam powie ta tra­ge­dia naro­do­wa pod lasem katyń­skim ostat­nio. Zobacz­cie, kto to zro­bił, kto do tego doprowadził.

(cyt. za Głos Rydzy­ka)

Cze­goś tak obrzy­dli­we­go chy­ba jesz­cze tam nie było.

Moż­na więc dodać, że sąd­ny dzień będzie tak­że w nad­cho­dzą­cą nie­dzie­lę, w dzień wybo­rów prezydenckich.

Wakacje oficjalnie rozpoczęte

Ofi­cjal­nie roz­po­czę­ły się już waka­cje. To zna­czy dla całej resz­ty, bo ja je mam już od dwóch mie­się­cy. Tak więc – wiel­kiej zmia­ny nie odczu­łem i nie odczu­ję w naj­bliż­szym czasie.

W ramach rekre­acji waka­cyj­nej odby­łem wczo­raj i dziś dwie milu­sie wyciecz­ki rowe­ro­we o dokład­nie tych samych tra­sach. zdjęcia

Teorie spiskowe

Wsze­la­kie media mają taką dużą wadę, że jak się ucze­pią jakie­goś tema­tu, to nie odpusz­czą, dopó­ki nie prze­wał­ku­ją go na wszyst­kie stro­ny. Po 10 kwiet­nia od rana do nocy w tele­wi­zji, radiu i inter­ne­cie było to samo. Podob­nie jest teraz, ale tema­tem mie­sią­ca zosta­ła powódź. Rze­czy­wi­ście była ona dosyć nie­spo­dzie­wa­na, a o jej roz­mia­rach świad­czy rów­nież to, że mówio­no o niej w mediach nie tyl­ko kra­jo­wych, ale i światowych.

Po kata­stro­fie pre­zy­denc­kie­go samo­lo­tu w pew­nym toruń­sko-kato­lic­kim radiu zaczę­ły się poja­wiać infor­ma­cje, że mgła uno­szą­ca się nad lot­ni­skiem była sztucz­nie wytwo­rzo­na przez tajem­ni­czych osob­ni­ków. Teraz oso­by zwią­za­ne – jak­by nie było – z tym krę­giem, raczą nas jesz­cze cie­kaw­szy­mi infor­ma­cja­mi, a raczej domy­sła­mi, że i powódź zosta­ła wywo­ła­na celo­wo. Infor­mu­je o tym „Gaze­ta”. Oto, co mówią ojco­wie pau­li­ni z Częstochowy:

Z wie­lu rejo­nów Pol­ski, a zwłasz­cza z miejsc na tere­nach dotknię­tych w ostat­nim okre­sie ulew­ny­mi desz­cza­mi i burza­mi, otrzy­mu­je­my od licz­nych osób nie­po­ko­ją­ce sygna­ły. Według tych – pokry­wa­ją­cych się ze sobą infor­ma­cji – wszyst­kie one mówią o poja­wia­niu się co pewien czas samo­lo­tów pozo­sta­wia­ją­cych za sobą dziw­ne smu­gi na nie­bie. Według naocz­nych świad­ków samo­lo­ty te widocz­ne były w tych rejo­nach pol­skiej prze­strze­ni powietrz­nej, w któ­rych – wkrót­ce po ich prze­lo­cie – powsta­wa­ły nie­spo­dzie­wa­nie potęż­ne chmu­ry desz­czo­we i nie­ba­wem wystę­po­wa­ły nad­zwy­czaj obfi­te opady
Wię­cej… http://wyborcza.pl/1,75248,7975444,Pytania_z_Jasnej_Gory__Czy_powodzie_w_Polsce_powoduja.html#ixzz0pyh6aO5R

Żało­sne.

Jeśli cho­dzi o powódź, to jej skut­ki są widocz­ne rów­nież w Kaliszu.


IMG252.jpg
Leni­wa Barycz na dro­dze do Rososzycy


A teraz coś cie­kaw­sze­go. Tydzień temu byłem na wyciecz­ce rowe­ro­wej – doje­cha­łem aż do Roso­szy­cy. Muszę się pochwa­lić, że jeż­dżę coraz dalej. W Roso­szy­cy jest cie­ka­wy kościół oraz reszt­ki folwarku.

Wycieczka do Ołoboku i kaprysy Prosny

W sobo­tę zro­bi­łem sobie milu­sią wyciecz­kę rowe­ro­wą do Oło­bo­ku. Zwie­dzi­łem tam wyjąt­ko­wo ory­gi­nal­ny kościół pw. św. Jana Ewan­ge­li­sty. W dro­dze powrot­nej mia­łem rów­nież oka­zję zoba­czyć kościół w Gosty­czy­nie. Rów­nie ciekawy.


IMG233.jpg
Kościół w Oło­bo­ku z cha­rak­te­ry­stycz­ną „skar­pą”


Nie oby­ło się jed­nak bez pro­ble­mów. Bowiem trwa dosyć nie­spo­dzie­wa­na powódź, któ­ra jest niczym wobec tego, co dzia­ło się wcze­śniej w tym roku. Nie omi­nę­ła ona i połu­dnio­wej Wiel­ko­pol­ski, któ­ra rów­nież jest lek­ko pod­to­pio­na. Dla­te­go do Oło­bo­ku musia­łem jechać dłuż­szą drogą.

Same oko­li­ce wsi wyglą­da­ją tak:

IMG230.jpg IMG231.jpg

Rów­nież w Piwo­ni­cach wyla­ło nicze­go sobie. Praw­dę mówiąc, cze­goś takie­go jesz­cze tutaj nie widziałem.


IMG238.jpg
Nor­mal­nie rze­ka pły­nie tam, gdzie te krza­czo­ry na 3. planie


I po Olimpiadzie

Od piąt­ko­we­go wie­czo­ru do nie­dziel­ne­go połu­dnia byłem w Toru­niu na XVII Olim­pia­dzie Wie­dzy o Pra­wach Czło­wie­ka. Byłem tam z jesz­cze trze­ma repre­zen­tan­ta­mi z Wiel­ko­pol­ski. Nie­ste­ty lau­re­atem nie zosta­łem. Ale co z tego, sko­ro matu­rę z WOSu i tak mam na 100%!

Poza tym, sta­rów­ka w Toru­niu jest nie­za­prze­czal­nie wspaniała.

Rynek Sta­ro­miej­ski wieczorem



Dziś Olimpiada, za tydzień matura

Dzi­siaj uda­ję się do Toru­nia na finał Olim­pia­dy Wie­dzy o Pra­wach Czło­wie­ka, czy­li w skró­cie – ogól­no­pol­ski zjazd kujo­nów 🙂 Za bar­dzo się tym nie przej­mu­ję – co będzie, to będzie; i tak mam już 100% z WOSu na matu­rze. Choć wypa­da­ło­by się tam przy­zwo­icie poka­zać. Cie­szę się, że to w Toru­niu, bo jest to napraw­dę pięk­ne mia­sto. Mam nadzie­ję, że będę miał oka­zję przejść się po starówce.

A już wła­ści­wie za tydzień zaczy­na się matu­ra. Stra­szo­no nas nią wła­ści­wie od począt­ku gim­na­zjum, jeże­li nie od pod­sta­wów­ki. Jed­nak chy­ba nie będzie tak strasz­nie. Zda­ję: pol­ski (pod­sta­wo­wy i roz­sze­rzo­ny), angiel­ski (tak samo), mat­mę (pod­sta­wo­wą), histo­rię (roz­sze­rzo­ną) i zda­wał­bym WOS, ale jestem zwol­nio­ny. Boję się tro­chę tej histo­rii i pol­skie­go roz­sze­rzo­ne­go. Moż­na tra­fić na temat wypra­co­wa­nia, któ­ry będzie tak pokręt­nie sfor­mu­ło­wa­ny, że nie będzie wia­do­mo, o co w nim chodzi.

Co najmniej już jesień

Ostat­nio pisa­łem, że „już pra­wie jesień”, a teraz odpo­wied­niej­sze było­by „już pra­wie zima”. W Kali­szu nie jest źle, ale na wscho­dzie to nor­mal­nie solar­ki i płu­gi po uli­cach jeź­dzi­ły. W nie­dzie­lę rze­czy­wi­ście poje­cha­łem na poszu­ki­wa­nie jesieni.

IMG_0938.jpg
W nie­dzie­lę było bar­dzo ładnie

Ale ten siel­ski obra­zek jest tro­chę nieaktualny.

Dzi­siaj jest Dzień Nauczy­cie­la, więc mam wol­ne. Ale obo­wiąz­ki szkol­ne wol­ne­go nigdy nie mają…


Po powrocie z wymiany

(1) Ponad tydzień temu wró­ci­łem z Hamm. A wła­ści­wie, to nie tyl­ko w Hamm, ale tak­że z Heer­gu­go­wa­ard. Byłem na wymia­nie szkol­nej; oba te mia­sta są part­ne­ra­mi Kalisza.

Na głównym placu w Soest
Na głów­nym pla­cu w Soest

Hamm, to uro­cze mia­sto w zachod­nich Niem­czech (Nad­re­nia Pół­noc­na-West­fa­lia). Pod wzglę­dem wiel­ko­ści jest siód­me w Niem­czech; choć wca­le na takie nie wyglą­da: jest bar­dzo zie­lo­ne nie tyl­ko za spra­wą licz­nych par­ków, ale tak­że dzię­ki temu, że czę­sto by prze­je­chać z jed­ne­go stad­te­il (coś, jak dziel­ni­ca (albo raczej wio­ska słu­żeb­na 🙂 )) to dru­gie­go, trze­ba minąć pola, lasy, łąki. Jego cen­trum sta­no­wi ład­ny plac, na któ­rym stoi kościół św. Paw­ła (pro­te­stanc­ki).

Mia­sto jest świet­nym miej­scem dla rowe­rzy­stów: są w nim licz­ne ścież­ki rowe­ro­we. Czę­sto jest tak, że nawet jest oddziel­na sygna­li­za­cja świetl­na dla rowe­rów. Trze­ba się jed­nak pil­no­wać, bo ozna­cza to nie tyl­ko wygo­dy, ale tak­że poli­cjan­ci („żaby”) na rowe­rach ści­ga­ją­ce nie­uważ­nych. Jeż­dże­nie w miej­scach ozna­ko­wa­nych „tyl­ko dla pie­szych” nie przej­dzie. Na szczę­ście bez pro­ble­mu moż­na zna­leźć par­king dla rowerów.

Będąc w Hamm odwie­dzi­li­śmy nie­da­le­ko poło­żo­ne Soest – nie­wiel­kie, pocho­dzą­ce ze śre­dnio­wie­cza mia­stecz­ko. W prze­ci­wień­stwie do Hamm (zbu­rzo­ne­go w cza­sie woj­ny), tam jest peł­no zabytków.

Z cie­ka­wo­stek dodam, że Hamm było daw­niej mia­stem typo­wo prze­my­sło­wym (leży w Zagłę­biu Ruh­ry). Dziś zosta­ła tyl­ko jed­na kopal­nia, resz­ta popa­da w ruinę. Jest tam wie­le osób z pol­ski­mi nazwi­ska­mi – są to potom­ko­wie Pola­ków, któ­rzy przy­by­li tam, aby zna­leźć pra­cę w prze­my­śle ok. 200 lat temu.

Jed­ną z głów­nych atrak­cji w mie­ście jest Maxi­mi­lian­park. Pod­cho­dzi­li­śmy do tego z rezer­wą: widzie­li­śmy bowiem zdję­cia wiel­kie­go budyn­ku ufor­mo­wa­ne­go na kształt sło­nia. Niem­cy chwa­li­li się, że to naj­więk­szy słoń świa­ta; dla nas był przede wszyst­kim naj­brzyd­szy. Stwier­dzi­li­śmy, że park, to chy­ba jakaś wiel­ka kasza­na: na począt­ku bar­dziej wyglą­da jak ogród bota­nicz­ny. Jed­nak, gdy poszli­śmy dalej, oka­za­ło się, że są tam nie­sa­mo­wi­te pla­ce zabaw, na któ­rych doro­sły (lub pra­wie doro­sły) czło­wiek może dostać mał­pie­go rozumu.

Hamm war­to odwiedzić.

Z naszą wyciecz­ką po 4 dniach w Niem­czech, poje­cha­li­śmy do Holan­dii, do Heer­hu­go­wa­ard, któ­re tak­że jest mia­stem part­ner­skim Kali­sza. To jest znacz­nie mniej­sze mia­sto – ok. 50 tys. miesz­kań­ców, powsta­łe na tere­nach, gdzie jesz­cze 100 lat temu była woda. W Holan­dii widzie­li­śmy oczy­wi­ście całą masę wia­tra­ków i wiel­ką sieć kanałów.

Heer­hu­go­wa­ard raczej nie ma żad­ne­go szcze­gól­ne­go uro­ku, a wszyst­kie domu są tam raczej pobu­do­wa­ne „na jed­no kopyto”.

Na miej­scu dowie­dzie­li­śmy się, że po naszym przy­jeź­dzie, przy­jeż­dża tam pre­zy­dent Kali­sza. A to w związ­ku z otwar­ciem nowej dziel­ni­cy miesz­ka­nio­wej. Jej nie­zwy­kłość pole­ga na tym, że jest ona zupeł­nie samo­wy­star­czal­na ener­ge­tycz­nie. Ceny domów, jak wyni­ka z moich obli­czeń, od ok. 300 tys. do 500 tys. zło­tych – czy­li nie tak źle.

Z wyciecz­ki war­to zoba­czyć zdjęcia.


(2) Po powro­cie, musia­łem wró­cić do rze­czy­wi­sto­ści. A tu spraw­dzia­ny, kart­ków­ki i zale­gło­ści. Ale bar­dzo szyb­ko się z nimi uwi­ną­łem i teraz pra­cu­ję już w nor­mal­nym try­bie. O ile taki ist­nie­je w kla­sie maturalnej.

(3) Dzi­siaj wypeł­ni­łem dekla­ra­cję matu­ral­ną. A tam takie cuda: pol­ski na pozio­mie pod­sta­wo­wym i roz­sze­rzo­nym (+ pre­zen­ta­cja), mat­ma na wia­do­mym pozio­mie, volens nolens histo­ria (nie chcem ale muszem), angiel­ski pod­sta­wo­wy i roz­sze­rzo­ny oraz WOS. Nie chce mi się po raz kolej­ny poru­szać spra­wy matur, bo pisa­łem już o tym nie raz. Nie będę więc pisał, że oddzie­le­nie pozio­mów na pol­skim to idio­tyzm etc. etc. W sumie w maju cze­ka mnie 9 egza­mi­nów. Zaczą­łem już cho­dzić na kor­ki z mat­my i histo­rii. (Trze­ba było zostać w Hamm…)

(4) W Niem­czech była już jesień, u nas poja­wia się bar­dzo leni­wie – a prze­cież to naj­pięk­niej­sza pora roku! Dzi­siaj poja­dę tro­chę jej poszukać…

(5) Nie wiem, czy to zbieg oko­licz­no­ści, czy też może ktoś to prze­czy­tał, ale gdy byłem ostat­nio w biblio­te­ce, to czy­tel­nia była otwarta.

PS. Prze­pra­szam, że dłu­go nie pisa­łem, ale jakoś nie mia­łem do tego melodii.

Już jesień

Moim zda­niem pogo­da robi się coraz ład­niej­sza i w ogó­le świat robi się coraz pięk­niej­szy. Oczy­wi­ście więk­szość osób tego zda­nia nie podzie­la, ale ja naj­bar­dziej ze wszyst­kich pór roku lubię jesień. Wró­ci­łem wła­śnie z wyciecz­ki rowe­ro­wej – to dopie­ro począ­tek wrze­śnia, więc nie ma za bar­dzo na co patrzeć. Ale już moż­na gdzie­nie­gdzie doj­rzeć bar­dzo ład­ne żół­te i poma­rań­czo­we list­ki. Z resz­tą drze­wa nawet zimą – gdy są zupeł­nie „na gola­sa” to i tak są bar­dzo ładne.


To zdjęcie zrobiłem nieopodal miejsca, gdzie mieszkam
To zdję­cie zro­bi­łem nie­opo­dal miej­sca, gdzie miesz­kam • Zobacz więcej

Jed­nak wrze­sień, któ­ry nad­szedł to nie­tyl­ko począ­tek jesie­ni, ale tak­że szko­ły. My zaczy­na­my bar­dzo powo­li: zupeł­nie jak w wier­szu „Loko­mo­ty­wa”. Ale za to jak póź­niej będzie­my pędzić! I to bez hamulców!

Na razie jedzie­my na wymia­nę do Nie­miec – to już za mniej niż tydzień, w czwar­tek. Odwie­dzi­my tak­że Holandię.


Wyświetl więk­szą mapę